W tym finale nie było faworyta, dwa wielkie zespoły prowadzone przez wybitnych fachowców spotkały się w walce o złoto. Nie tylko podstawowe siódemki pełne gwiazd, ale i znakomite rezerwowe - kibice mogli tylko zacierać ręce. Jedna drobna rzecz wskazywała na korzyść Francji - one w piątek pokonały Szwecję dość łatwo, trener Olivier Krumbholz mógł rotować składem. Norwegia zaś męczyła się do ostatniej sekundy dogrywki w starciu z Danią, a przecież jej trener Thorir Heirgeirsson w drugiej linii stawia w takich trudnych sytuacjach na swoje trzy gwiazdy: Norę Mørk, Henny Reistad i Stine Oftedal. Pytanie brzmiało, czy jeśli tempo meczu będzie szybkie, ta trójka jest w stanie to wytrzymać. Trzeba pamiętać, że dla jednych i drugich był to już dziewiąty mecz, każdy kolejny był zwykle grany po jednym dniu przerwy. I jednak to Krumbholz częściej korzystał z zawodniczek drugiego planu, a te sprawdzały się w swoich rolach. Tempo finału? Żadna inna drużyna by go nie wytrzymała. Dwie potęgi starły się w walce o złoto Francja nie zamierzała grać wolno - napędzała każdą akcję, ale też podobnie czyniła Norwegia. Obie drużyny mają znakomite bramkarki, Francja Laurę Glauser, Norwegia zaś Silje Solberg-Østhassel - w tym turnieju broniły kapitalnie, przeważnie ze skutecznością przekraczającą 40 procent. A jednak dziś to nie one były pierwszoplanowymi aktorkami, choć w pierwszej minucie zaliczyły po udanej interwencji. Później jednak były przeważnie bezradne, do bramki Norwegii weszła 43-letnia Katrine Lunde, we Francji świetną zmianę dała po przerwie Hatadou Sako. Ten mecz był popisem dwóch znakomitych ofensyw i promocją szybkiego handballu. Lepiej zaczęły go Norweżki, w 10. minucie prowadziły nawet 7:5, trzy trafienia miała już na koncie Reistad. Francja cierpliwie goniła, ale gdy tylko zacieśniła środek pola, momentalnie zaczęła wymuszać błędy obrończyń tytułu. Imponował szeroki skład w ekipie Krumbholza - co na parkiet weszła rezerwowa, momentalnie coś wnosiła. W pierwszej połowie bramki zdobywało aż 10 reprezentantek Francji, wszystkie trafiły choć raz po akcjach. Norwegia miała jednak swoje atuty tylko w rękach Mørk, Reistad i Oftedal. Na kole walczyła jeszcze Maren Aardahl, często osaczana przez dwie rywalki, ale zupełnie zapomniane zostały skrzydła. Dopiero wejście w końcówce Emilie Hovden trochę to zmieniło. Francja zaś grała kapitalnie - szybko i precyzyjnie. Tamara Horacek znakomicie rzucała karne, grę napędzała Estelle Nze Minko. To po jej trafieniu "Trójkolorowe" miały już trzy bramki przewagi, a gdy w 27. minucie rzuciła też Méline Nocandy - mistrzynie olimpijskie odskoczyły na 19:15. Pierwszą połowę wygrały 20:17 - jak najbardziej zasłużenie. Mimo, że urazu doznała Laura Flippes. Co za wymiana ciosów. Finał marzeń trwał w najlepsze Pierwsza połowa była szalona? To była dopiero namiastka tego, co czekało kibiców piłki ręcznej w drugiej. Jeden szybki atak za drugim, Francja miała wielką szansę, by odskoczyć na pięć trafień, zmarnowała dwie okazje. Ale i Norweżki odpowiedziały tym samym. W 34. minucie Lunde w końcu obroniła rzut karny Tamary Horacek - zatańczyła na linii niczym Jerzy Dudek w finale Ligi Mistrzów w Stambule kilkanaście lat temu. Sprowokowała gwiazdę reprezentacji Francji i odbiła jej rzut nogą - mogło być wtedy 22:18, a jeszcze karę miała Ingvild Bakkerud. Tyle że taką samą ważną interwencję zaliczyła wkrótce Hatadou Sako, gdy Norwegia mogła zmniejszyć straty do dwóch trafień, a karę dostała Nze Minko. Francja odzyskała w 41. minucie cztery trafienia przewagi, nieoczekiwanie za sprawą Sarah Bouktit, która zaczęła wykonywać karne w miejsce Horacek. Coraz wyraźniej szala zaczęła przechylać się na stronę mistrzyń olimpijskich. Norwegia potrzebowała czegoś ekstra, jakiejś fenomenalnej postawy którejś ze swoich gwiazd, jak Reistad w półfinale z Danią. Lewa rozgrywająca Esbjergu była świetnie pilnowana, po przerwie zdobyła tylko jedną bramkę, a jeszcze w 47. minucie zmarnowała rzut karny, przy stanie 23:26. Wcześniej sześć siódemek wykorzystała Mørk, teraz akurat do piłki podeszła jej koleżanka. I przegrała pojedynek z Sako. Ale za chwilę Lunde to samo zrobiła przy "siódemce" Bouktit. W 49. minucie było już tylko 26:25 dla Francji! I teraz to ten zespół był w opałach. Tym większych, że z powodu urazu nie grała Flippes, zastępująca ją na prawym rozegraniu Léna Grandveau też doznała kontuzji, ale musiała pod koniec wrócić na parkiet, bo... nos rozbiła trzecia z zawodniczek na tej pozycji: Déborah Lassource. Léna Grandveau bohaterką reprezentacji Francji. Zaskakujące trafienia dobiły Norwegię Gdy zaczynało się 10 ostatnich minut tego pasjonującego starcia, Francja wygrywała 27:25, ale grała w osłabieniu. Norweżki po raz drugi w tej połowie "zgłupiały", gdy miały przewagę jednej zawodniczki - coś niesamowitego! Straciły bramkę, za chwilę zgubiły piłkę, błędne decyzje podejmowała zwłaszcza Mørk, jakby już była zmęczona. Gdy Grandeveau podwyższyła na 29:25 na siedem minut przed końcem, Heirgeirsson momentalnie poprosił o przerwę. Jego zespół chwilę wcześniej był już tak blisko rywalek, teraz wyraźnie się od złota oddalił. A jeszcze Alicia Toublanc miała po wznowieniu gry sytuację sam na sam na pięć bramek przewagi! A co się stało? Minęło półtorej minuty i już było 29:27. Francja jednak tego nie wypuściła - miała całkowicie nieoczywistą bohaterkę: Lénę Grandveau. Awaryjnie wskoczyła do drugiej linii, a po 50. minucie zdobyła aż cztery bramki. Całkowicie wybiła rywalki, obrończyniom tytułu zaczęły trząść się ręce. Na minutę przed końcem, gdy Reistad zgubiła piłkę, było już jasne, że Francja do mistrzostwa olimpijskiego dołoży mistrzostwo świata. I to jak najbardziej zasłużenie, po raz drugi w tym turnieju ogrywając Norwegię. Jako jedyne pozostały niepokonane. Wygrały 31:28! Francja - Norwegia 31:28 (20:17) Francja: Glauser (4/20 - 20 proc.), Sako (4/16 - 25 proc.) - Nocandy 1, Toublanc 2, Valentini 4, C. Lassource, Zaadi, Flippes 2, Kanor 4, Horacek 5, D. Lassource, Foppa 1, Nze Minko 3, Granier 1, Bouktit 3, Grandveau 5. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 5/7. Norwegia: Solberg-Østhassel (2/16 - 13 proc.), Lunde (7/23 - 30 proc.) - Aardahl 1, Skogrand, Mørk 8, Oftedal 6, Brattset, Breistøl, Ingstad, Bakkerud 2, Novak, Herrem 4, Solberg-Isaksen, Reistad 5, Hovden 2, Deila. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 7/8.