Przed trzema dniami Jakub Stolarczyk zadebiutował w Premier League. Od razu na nie byle jakiej arenie - na Anfield w Liverpoolu. Nie pomógł jednak Leicester w sprawieniu sensacji. "The Reds" wygrali spotkanie 3:1. "Nie takiego wyniku wszyscy chcieliśmy, ale debiut w Premier League był wyjątkowym uczuciem. Czas na następne. Od dziecka marzyłem o tym dniu. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają i pomogli mi do tego dążyć. Marzenia się spełniają" - napisał 24-latek w mediach społecznościowych. Są konsekwencje groźnego zderzenia Fabiańskiego. Rygorystyczny krok, przejdzie badania Stolarczyk z domowym debiutem w Premier League. Dwa mecze, pięć puszczonych bramek Mimo porażki "Lisów" polski bramkarz zebrał dobre recenzje za swój występ przeciwko Liverpoolowi. Brytyjskie media oceniły go najwyżej w zespole pokonanych. Obronił cztery strzały, wygrał wszystkie trzy pojedynki z rywalami. Można było w ciemno zakładać, że trener Ruud van Nistelrooy da mu kolejną szansę już w niedzielnym meczu ligowym. I dokładnie tak się stało. Polak zagrał od pierwszej minuty przeciwko broniącemu tytułu Manchesterowi City. Tym samym Stolarczyk zaliczył w angielskiej elicie premierowy mecz przed własną publicznością. Ponownie musiał jednak przełknąć gorycz przegranej. Przed przerwą skapitulował po strzale z ostrego kąta Savinho. Wcześniej niefortunnie odbił piłkę prosto pod jego nogi, gdy z dystansu uderzał Phil Foden. Po zmianie stron Polak dał się przechytrzyć również Erlingowi Haalandowi. Norweg niezawodnie przymierzył głową, ustalając rezultat potyczki na 0:2. "The Citizens" odnieśli pierwsze wyjazdowe zwycięstwo od 20 października. Czy dla ekipy Josepa Guardioli oznacza to pierwszy symptom wyjścia z kryzysu? W ostatnich 10 kolejkach komplet punktów udało jej się zgarnąć dopiero po raz drugi.