Partner merytoryczny: Eleven Sports

Przerwany sen Legii o Lidze Mistrzów

Sen trwał 8 minut. Ledwie kibice Legii zdążyli odśpiewać "Sen o Warszawie", podobno na prośbę samych piłkarzy Jana Urbana, a Steaua wbiła im dwa gole, odbierając awans do fazy grupowej Champions League.

Legioniści nie wykorzystali wielkiej szansy na awans do Ligi Mistrzów
Legioniści nie wykorzystali wielkiej szansy na awans do Ligi Mistrzów/Bartłomiej Zborowski/PAP

Po remisie 1-1 w Bukareszcie była okazja na historyczny sukces. Nawet jeśli ktoś nie wierzył w pierwszy od 17 lat awans polskiego klubu do Ligi Mistrzów, to z pewnością nie przypuszczał, iż szanse Legii w rewanżu ze Steauą legną w kilka minut.

Gospodarze wyszli na boisko sparaliżowani wizją życiowego sukcesu, co poplątało nogi obrońcom, a także Ivicy Vrdoliakowi, który popełnił katastrofalny błąd przy golu na 0-2.

Pogoń Legii trwała 82 minuty, w tym czasie Kuba Kosecki wykonał kilka efektownych rajdów, Radović parę razy oszukał graczy Steauy, walczyli do upadłego wszyscy, choć Jakub Wawrzyniak był najgorszy na boisku, a bezproduktywny Michał Kucharczyk sprawił, że gospodarze atakowali właściwie jednym skrzydłem. Pogoń za Steauą dała remis, ale nie dała wyśnionego awansu, przełamania fatalnej passy polskich klubów w eliminacjach Champions League.

Nasz futbol tkwi na bocznym torze, marginesie Europy i trudno zgadnąć kiedy się z tego marazmu wydobędzie. Szansa Legii wydawała się unikalna, wystarczył bezbramkowy remis w rewanżu, ale nadzieje na to rozwiały się niemal natychmiast po pierwszym gwizdku sędziego.

Można snuć teorie o braku doświadczenia i lęku paraliżującym polskich graczy w obliczu wielkich wyzwań. Skoro to samo dzieje się z drużyną narodową, dlaczego mistrz kraju miałby być inny? Do Legii nie można się przyczepić o brak ambicji, na pewno jednak będąc drużyną dojrzalszą, nie pozwoliłaby sobie na coś podobnego. Początek wyglądał jak słynna walka Andrzeja Gołoty z Lennoxem Lewisem, tyle, że w piłce nożnej nie ma nokautów.

Legia miała szansę się podnieść, ale zbyt długo czekała na gola numer dwa. Zbyt długo, zwłaszcza w drugiej części gry, pod bramką Tatarusanu nie działo się nic. Ciężko stworzyć okazję do zdobycia bramki stojąc pod ścianą w dodatku znacznie gorzej panując nad piłką niż każdy z rumuńskich rywali. Nie dotyczy to może Koseckiego i Radovicia, dla reszty graczy Urbana Liga Mistrzów to jednak zbyt wysokie progi.

Awansowała drużyna lepsza. O tym, że Steaua ma lepszych graczy, wiedzieliśmy już jednak po losowaniu IV rundy kwalifikacji. W obliczu niższych możliwości indywidualnych mistrzowie Polski mieli rzucić na szalę ambicję i wolę przełamania kompleksów. Walki nie zabrakło, zdecydowała futbolowa ogłada. Legia, która w Bukareszcie ograniczyła błędy do minimum, zaczęła rewanż od ich festiwalu. Sama siebie karząc za taki brak roztropności. Steauę można było wyeliminować, nawet przy skromnych środkach mistrza Polski. Tym bardziej ta porażka tak boli.

Miał być długo wyczekiwany, historyczny wieczór, w którym polski futbol wracał do Europy. Stało się to co zwykle, przed taką samą szansą stawała w meczu z Czechami podczas Euro 2012 reprezentacja Polski. Nazajutrz pozostał kac po wygórowanych marzeniach, na realizację których naszej piłki nie stać. Fatalna seria trwa... co najmniej kolejne 12 miesięcy.

Legia Warszawa - Steaua Bukareszt 2-2. Galeria

Zobacz galerię
+2
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem