Partner merytoryczny: Eleven Sports

Warta Poznań wreszcie ma pieniądze? "Nie interesuje nas wtykanie szpil Lechowi Poznań"

- Będziemy musieli sprzedawać piłkarzy. Nie chodzi o każdorazowe wyprzedawanie drużyny, ale sprzedaż jednego czy dwóch zawodników jest potrzebna, aby uzupełnić budżet - mówi właściciel Warty Poznań Bartłomiej Farjaszewski w obszernej rozmowie z Interia.pl.

Warta Poznań. Konferencja prasowa przed meczem ze Śląskiem Wrocław. Wideo/Warta Poznań/INTERIA.TV

Radosław Nawrot: Warta Poznań dostanie 10,6 mln zł za zajęcie piątego miejsca w Ekstraklasie. To podwojenie budżetu. Dużo czy mało?

Bartłomiej Farjaszewski, właściciel Warty Poznań: Świetnie, że je dostaniemy, bo potrzebujemy pieniędzy. Zatem dla nas dużo. Gdy jednak spojrzymy na wypłaty dla innych klubów, nawet niżej notowanych w tabeli, to jest to ogólnie kwota średnia w całej lidze.

Mniej dostaną tylko Wisła Płock, Podbeskidzie Bielsko-Biała i Stal Mielec, ale one są w dole tabeli.

- No właśnie, wiele klubów dostało środki za sam ranking historyczny. Dla nas to w każdym razie kwota znacząca, bo pozwoli nam funkcjonować. Jeżeli chcemy się rozwijać, potrzebujemy jeszcze dodatkowego wsparcia.

To jednak więcej niż zakładaliście. A zatem możecie zrobić więcej?

- Sporo zrobiliśmy w międzyczasie, więc te środki pozwolą nam na pokrycie wydatków na to, co już zostało zrobione. Dobrze, że je mamy.

Ale czy Warta zaczyna mieć pieniądze?

- To ciężko powiedzieć, gdyż mamy do czynienia jednak z procesem. Mamy pomysł i wiemy, co chcemy realizować, rozwijamy wiele obszarów, chociażby skauting, akademię czy marketing, a na to potrzeba jednak sporo pieniędzy. Cały czas każdą złotówkę oglądamy dwa razy przed wydaniem.

Mam na myśli to, czy czasy, gdy Warta była taką bezdomną bidulką bez grosza przy duszy, zaczynają mijać?

- Myślę, że to jeszcze za wcześnie, aby tak powiedzieć. Mamy mocno przejściowy okres i te wahania zarówno przychodów, jak i wydatków są bardzo duże. Jeszcze nie można mówić o stabilizacji. Ona może przyjść wtedy, gdy zaczniemy sprzedawać jednego czy dwóch zawodników w sezonie za większe pieniądze. Teraz to jeszcze niemożliwe, a jak potoczy się najbliższe okienko transferowe, dopiero zobaczymy. W polskich warunkach sprzedaż piłkarzy jest konieczna, aby uzupełnić lukę w budżecie, która w żaden inny sposób nie jest do zasypania, poza wkładem właścicielskim...

... albo grą w pucharach.

- Właśnie. Gdybyśmy zajęli czwarte miejsce, to dostalibyśmy już tylko z tego tytułu 3-4 miliony więcej, a to już pozwoliłoby całkowicie inaczej myśleć o budżecie.

A zatem Warta nie będzie się aż tak bardzo różniła od innych polskich klubów i też zacznie sprzedawać piłkarzy, by w ten sposób konstruować swój budżet?

- Tu też potrzebujemy sobie wyrobić markę i pozycję. Nie chodzi o każdorazowe wyprzedawanie drużyny, ale sprzedaż jednego czy dwóch zawodników jest potrzebna, aby uzupełnić budżet.

Warta poszukuje inwestora, to znaczy, że jest pan gotów podzielić się z kimś władzą i właścicielstwem w klubie?

- Tak, zresztą mówiłem to od samego początku mojej obecności w Warcie. Nie chcę być tu sam, poszukuję jeszcze kogoś, może kilka osób, do wsparcia nie tylko pieniędzy, ale i wizją. Nie chcę jednak byle kogo, ale partnera, dla którego to, co chcemy tu robić i co robimy jest spójne i z jego myśleniem.

Nie mówimy jednak o przygotowaniu Warty pod wielkiego inwestora? Prezesi Marcin Janicki i Bartosz Wolny w rozmowie z Interia.pl wspominali, że chcecie pozostać małym klubem.

- Tak jest. Nie mamy nie wiadomo jak wielkich aspiracji, chcemy iść własną ścieżką i nie robić z Warty klubu, którym nie jest i nigdy nie była. Proszę prześledzić moje wypowiedzi od wejścia do klubu, jestem w tym bardzo konsekwentny. Cały czas o Warcie myślę tak samo jak wtedy, wyniki tego nie zmieniają.

Warta robi wiele rzeczy, które ludziom imponują. Wrażliwość społeczna, transparentność, ucieczka od korporacjonizmu, ekologia. Ekologia to dzisiaj główny temat wśród młodych ludzi. Mam wrażenie, że Warta jest hybryda klubu piłkarskiego z czymś, co nazwałbym jakąś organizacją społeczną.

- Po prostu chcemy mieć własne "Jaja Ding Dong".

A zatem chcecie być takimi Islandczykami na Eurowizji?

- Pod warunkiem, że za bardzo nie pójdziemy w tym w abstrakcję. A serio mówiąc, mamy pomysł na siebie, dość oryginalny, przyznaję. Ale to nasz własny pomysł, bardzo szczery. Chcemy go realizować od samego początku, nie szukamy innych rozwiązań, które by do nas nie pasowały i do których się nie nadajemy.

Przy tych pomysłach, które macie i które są często non-profit, budowie klubu dla ludzi, dla społeczeństwa, dla przyrody, zawsze wam będzie brakowało pieniędzy. Ciężko je sfinansować, a nie są to koncepcje dochodowe.

- W stosunku do budżetu te działania nie są aż tak bardzo uciążliwe. Nie przeznaczamy na to gigantycznych kwot, które pochłaniają całą naszą sferę finansową. A jednak uważamy, że to są działania bardzo ważne i chcemy w tę stronę iść. Dla mnie to priorytet, bardzo mocno czuję, że tak powinniśmy właśnie robić. Uważam to za naturalne.

Weźmy chociażby to nasze wejście do Wielkopolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej, do którego doszło w środę. Też uważałem, że to naturalny ruch i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Niby jesteśmy klubem sportowym, który nie za bardzo pasuje do izby gospodarczej, a gdy podyskutowaliśmy i się nad tym zastanowiliśmy, okazało się, że jest wiele wspólnych spraw i taka jednostka jak klub piłkarski właśnie bardzo tam pasuje. Wchodzimy więc bez oczekiwań, ale z chemią, czyli czujemy, że można coś nawzajem zyskać. Wchodzimy, bo z obu stron spotykają się tam ciekawe osoby, to wystarczy, by coś sensownego wspólnie zdziałać. Co zyskamy? Nie wiem, ale czuję, że zyskamy.

Warta nie ma i nie będzie miała planów stać się dużym klubem? Hegemonem?

- Nie, w żadnym razie. Nie czułbym się komfortowo jako właściciel dużego klubu piłkarskiego. Nie objąłbym go jako właściciel, to nie dla mnie. Budujemy klub wokół wartości, które są mi bliskie. Co z tej budowy wyniknie, jaki wynik - to zobaczymy, ale chcę klubu wrażliwego, po prostu.

Rzecz jasna, klub sportowy weryfikuje boisko. Ono pokazuje co tydzień, gdzie jesteś. Bez dobrych wyników niewiele zdziałamy, potrzebujemy ich, ale one nie są celem samym w sobie. Są narzędziem do stworzenia czegoś równie ciekawego jak wyniki.

Żeby zespół spisywał się dobrze na boisku i miał wyniki, ważne jest jego zaplecze. I je tworzymy, ono pokazuje, jakim klubem jesteś, jakie grupujesz osoby. To nie jest aż tak bardzo spektakularne jak wynik, ale myślę, że każdy widzi, iż nie działamy pod publiczkę. Od początku robimy swoje. Tak chyba jest, no chyba że ktoś ma do nas jakąś uwagę w tym względzie, to ją chętnie przyjmę.

Ostatni sezon wyszedł tak, jak wyszedł. Jesteśmy nad Lechem, a on znajduje się w totalnej skrajności. Ja jednak nie zapominam, że Lech jest wielkim klubem i życzę mu co roku walki o mistrzostwo Polski. Wiem jednak, że temat Lecha i Warty zrobił się w tej sytuacji mocno drażliwy. Jestem świadom, bo do Lecha przykleiły się pewne słowa czy wypowiedzi, jak "excel", "korporacja", "deklaracje" itd. Wystarczy, że użyjemy któregokolwiek z tych słów, od razu jest do odnoszone do niego.

Ludzie uważają, że i na boisku, i poza nim z nim polemizujecie.

- Otóż to, a tak nie jest. Jeżeli powiemy, że nie chcemy być korporacją, pojawiają się komentarze: "ale szpila wobec Lecha". Gdy stwierdzimy, że nie interesuje nas jedynie excel, słyszymy, że wbijamy kolejną.

Nas nie interesuje budowanie przekazu na zasadzie wbijania szpil komukolwiek, w tym Lechowi. Jesteśmy skrajnie innym klubem niż on, w zasadzie wszystko robimy inaczej, w związku z tym bardzo łatwo widzieć w każdym naszym ruchu szpilkę wobec Lecha. Łatwo się ich doszukiwać. To jednak złudzenie, my tak nie robimy i nie chcemy robić.

Excel też jest dla nas ważny, ale nie kluczowy, bo mamy też inne tematy i to podkreślamy. Dlatego to mówimy i robiliśmy to zanim Lech był jedenasty, a my na miejscu piątym. To nasz stały przekaz. Powtórzę, cokolwiek mówimy, to chcemy definiować siebie, a nie wbijać Lechowi szpile. Proszę, aby nikt nigdy tego tak nie czytał, bo to odczyt nieprawdziwy. Gdybyśmy chcieli je wbijać, zrobilibyśmy to. Jaki jednak jest tego sens? Żaden.

Lech na tyle rozczarował swoich kibiców, że chętnie wyłapują takie fragmenty wypowiedzi.

- Oczywiście, widzę jak wielkie są emocje i jak przekładają się one także na nas po nieszczęśliwie złym sezonie Lecha. Łatwo uwypuklić nasze działania jako kontrę do niego. A my nie chcemy też cenzurować swoich wypowiedzi, żeby czasem ktoś ich w tym celu nie wykorzystywał czy przeinaczał, komentował. Dbamy też o swobodę naszych wypowiedzi.

To brzmi, jakby Warta, która jest z pewnością dumna z piątego miejsca w tabeli...

- Absolutnie tak. Bardzo dumna.

... trochę się lękała, by nie popsuć tym dobrych relacji z przeżywającym w tym czasie wielki kryzys sąsiadem.

- Nie lękamy się tego, bo sami nie mamy zamiaru nas psuć i nie robimy nic w tym kierunku. Co będzie robił Lech, to już jego sprawa, ale my robimy swoje. To jest moje motto życiowe: rób swoje, nie patrz na innych, nie szkodź im, nie bądź zawistny, a co z tej pracy wyjdzie, to wyjdzie.

Zestawianie nas z Lechem jest dość sztuczne, bo jesteśmy klubami tak różnymi pod względem celów, sposobów ich realizacji, rozmiarów i pieniędzy. To jakby porównać słonia do muchy. My w wielu obszarach nadal jesteśmy muchą.

Mucha potrafi bardzo dokuczyć słoniowi.

- Pewnie tak (śmiech), ale my nie jesteśmy muchą tego rodzaju. Muchą gryzącą. Z czasem może staniemy się szerszeniem, kuną, lisem, w każdym razie zawsze będziemy drapieżni, ale nie mamy aspiracji tego rodzaju, jakie ma Lech. Zatem - nie ma sensu nas porównywać. To światy równoległe.

Wielu uważa ostatni sezon za ewenement i odchył od normy. Uważa się, że Warta jednak za chwilę znów ma być w dolnych rejonach tabeli. Czy ma szansę zadomowić się tak wysoko, jak jest teraz?

- Na pewno ten sezon był zaskakujący, ale nasza pozycja nie jest dziełem przypadku. To efekt ciężkiej pracy, dlatego jesteśmy tak dumny. Nie zmienia to faktu, że twardo stąpamy po ziemi. Wiemy, jakie mamy problemy wewnętrzne do rozwiązania i nikt tu w klubie nie odleci, zapewniam. Wynik sportowy zależy od tego, jak klub wygląda, dlatego chcemy budować te inne obszary działalności. Czy Warta utrzyma się wysoko? To zależy od tego, jak się rozwinie. Dzisiaj często bazujemy na graczach wypożyczanych, przecież Makana Baku czy Maciej Żurawski nie byli nasi. Z czasem będzie się to zmieniało.

Wiemy, że mamy unikatowy zbiór ciekawych osób w klubie. Z nimi możemy zrobić coś wyjątkowego. Twierdzę, że wielu ludzi w Warcie nie wie jeszcze, jak dobrzy potrafią być. Stąd potrzebujemy bodźców, rozwoju, a także sporo szczęścia. Sukces od niego też zależy, aczkolwiek trzeba zrobić wszystko, aby go uprawdopodobnić. Atutami Warty są: szczerość, ambicja, transparentność i potencjał ludzki, który jest tak unikatowy, że nie wiem czy się jeszcze kiedyś pojawi. Jeżeli zatem ktoś się teraz zawaha, czy wejść do Warty, to nie wiem czy po jakimś czasie nie będzie już za późno.

Kluby piłkarskie w Polsce nie są idealnym miejscem do inwestowania dla biznesu?

- Gdy patrzę jak funkcjonują kluby, jak podejmowane są tam decyzje i na co wydawane są środki, to faktycznie można mieć wątpliwości. Jest dużo do poprawy. Jeżeli jednak powstanie zdrowa struktura, to już będą miejscem dobrym.

Idzie nowe, spójrzmy na Pogoń Szczecin czy Raków Częstochowa. Tam zrobiona jest świetna robota.

Nowy powiew w polskim futbolu?

- Jeżeli odróżnimy kluby prywatne od tych zasilanych przez pieniądze publiczne, to tak. Mają w sobie potencjał, mają swobodę rozwoju i podejmowania decyzji, stać je na synergię. Pozostaje brak gotówki, niezbędnej do rozwoju. Stąd każdy z nich szuka inwestora, my też.

Jak wygląda ta sprawa w wypadku Warty?

- To jest dość długa historia. Szukamy, cały czas szukamy. Ja uważam, że znane marki piłkarskie były, są i będą, a właścicielem klubu się bywa. To jedynie zarządzanie dobrem wspólnym, a nie własność w ścisłym tego słowa znaczeniu, więc pytanie jak się tym dobrem wspólnym zarządza. Ponieważ to dobro przetrwa każdego właściciela.

Mowa jest o emisji nowych akcji, o wejściu do zarządu klubu i decydowania o jej sprawach?

- Absolutnie tak. Jesteśmy otwarci na oczekiwania. Mamy jedynie swoją wizję i jeśli ona komuś odpowiada, podzielimy się władzą przy jej realizacji. Nie idziemy do biznesu jedynie z pomysłami, możemy już pokazać, że coś zostało zrobione, a to istotna różnica.

Zastanawiam się, czy pula ewentualnych partnerów dla Lecha i Warty nie jest jednak w regionie ograniczona.

- Myślę, że nie. Każdy jest w stanie znaleźć partnerów dla siebie. Nie musimy się tu zagryzać. Odmienność obu klubów sprawia, że nie muszą wchodzić sobie w paradę. W tak bogatym gospodarczo regionie sponsorów nie zabraknie.

Mecz Warta Poznań - Lech Poznań/JAKUB PIASECKI / CYFRASPORT / NEWSPIX.PL/Newspix

Jak wygląda sprawa kompleksu sportowego Warty? Mamy przetarg na projekt już nie jednej trybuny, ale całego kompleksu, z którego korzystać będą sekcje także KS Warta.

- Ten kompleks jest zgodny z naszym pewnym endogenicznym podejściem do tematu. Mówimy o korzeniach Warty, które po prostu są. Ja ich nie stworzyłem, nie wymyśliłem, one istnieją od ponad stu lat i na nich także ja wyrastam. Tymi korzeniami jest chociażby wielosekcyjność, nawiązanie do kupieckich tradycji oraz kameralność. Nie pchamy się do budowy wielkiego stadionu, bo to nie miałoby sensu. Chcemy, by wszystkie sekcje miały swoje miejsce, a ten obszar wyglądał ładnie i przydawał się poznaniakom także na co dzień.

Na razie budujemy jedną trybunę, żeby spełnić minimum wymogów licencyjnych i jednocześnie nie zaniedbać spraw innych sekcji. Czy potem rozbudujemy stadion, to zobaczymy w kolejnych etapach.

CZYTAJ TAKŻE: Warta Poznań z eko-stadionem. Ogłoszony został przetarg

Przy Drodze Dębińskiej powstanie zatem centrum przyrodniczo-sportowe?

- Tak byśmy chcieli.

Kiedy ma zostać ukończony ten kompleks?

- Optymistyczna wersja mówi o roku 2023. Myślę, że należy celować w rok 2024, bo trzeba przetargów, zgód itd. Krok po kroku, krok po kroku.

Przez lata Warta kojarzyła się raczej staroświecko, z historią, przeszłością i archaizmami. Teraz mówimy o nowoczesności. Warta była pomnikiem, teraz staje się przyszłością.

- Kiedy przyszedłem do klubu, nie brakowało tych ludzi, którzy mówili: pracuję w tym klubie już kilka lub kilkanaście lat. Ale ci ludzie przyzwyczaili się do warunków urągających i niegodnych pobytowi w nim. Widzieliśmy zalewany dach, który odbił się szerokim echem w social media. Nie ma sensu opowiadać o historii, gdy wokół bieda. Nie ma sensu jedynie wycierać z kurzu dawnych pucharów. Podoba mi się to określenie "startup ze 110-letnią tradycją".

To przewodniczący Marcin Janicki powiedział.

- Świetne określenie, bo oddaje istotę rzeczy. Tacy właśnie jesteśmy, łączymy przeszłość z przyszłością, bo sama przeszłość i karmienie się nią nie ma sensu.

Odpowiednie połączenia są kluczowe. W Warcie znalazło się wiele osób, które wcześniej sporo przegrały. Wyglądali na przegrywów, a okazali się zwycięzcami, bo powstało ich idealne połączenie, Mają w sobie czutkę, która stanowi wartość dodaną, pozwalającą przekraczać granice i zaskakiwać siebie nawzajem. Tego nie wyliczysz, nie zdefiniujesz, to jest dusza klubu.

"Chwilo - trwaj, jesteś tak piękna"? Jak długo potrwa okres prosperity Warty?

- Gdy zakończył się mecz z Cracovią, siedzieliśmy długo na stadionie a na sam koniec powiedziałem: " a jutro wszystko na nowo". Czysta tabela, zero punktów, zaczynamy od początku. Raz jeszcze budujemy. Sami nie wiemy gdzie nas to zaprowadzi, ale wiemy, że potrzebujemy do niego zmiennych - ludzi, inwestora, infrastruktury. Jestem przekonany, że jesteśmy w stanie dalej siebie zaskakiwać, bo są do tego podstawy.

Sezon 2021/2022 Warta Poznań rozegra w Grodzisku Wlkp. A sezon 2022/2023?

- Pewnie znów tam. Natomiast będę wtedy trwały prace w Poznaniu i jeżeli wykażemy, że postępują, wierzę w przychylność PZPN. Musimy to jednak poprzeć pracą.

Co dzisiaj zagraża Warcie Poznań?

- Ja raczej patrzę na to, gdzie są możliwości. Bo zagraża Warcie nieskorzystanie z możliwości, które się pojawiają. Wykorzystywanie szans jest dla nas bardzo istotne.

Wyobrażał pan sobie Wartę grającą w Kazachstanie albo na Wyspach Owczych w europejskich pucharach?

- Jasne, że tak. Dlaczego nie? Chłopcy mogli podnieść to z boiska, już nie takie rzeczy podnosili. Gdybyśmy się zakwalifikowali do pucharów, pojechalibyśmy tam zagrać najlepszy mecz i tyle. Nie widziałbym tu wielkich różnic z postawą w lidze. Jeżeli o coś grasz, walczysz, to do końca, dlatego do końca się o to biliśmy. I pojechalibyśmy gdziekolwiek z wypięta klatą, gdzie zespół pokazałby dokładnie to co w lidze.

Mam na myśli tych starszych kibiców, którzy od kilkudziesięciu lat chodzą na Wartę, chodzili w trzeciej czy drugiej lidze. Wizja gra w pucharach musiała być dla nas szokiem.

- Pewnie była. Wydzwaniali do nas, że koniecznie, że musimy, że stare środowisko Warty jest z nami. Ja uważam, że udało nam się stworzyć w Warcie pewien wzór walki, więc bojowo i konstruktywnie podchodzimy do kwestii utrzymania się w kolejnym sezonie. Łatwo teraz popuścić wodze wyobraźni, ale my naprawdę wiemy, na czym stoimy i kim jesteśmy na tym etapie. Chcemy być sobą.

Rozmawiał Radosław Nawrot

 

Właściciel Warty Poznań Bartłomiej Farjaszewski/Interia.pl/INTERIA.PL
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem