Dość pechowa porażka ze Śląskiem i jeszcze bardziej pechowy remis z rezerwową Lechią spowodowały, że "Biała Gwiazda" po dwóch kolejkach zakotwiczyła w strefie spadkowej. Poprzednio równie słaby początek sezonu zanotowała w sezonie 1997/1998, czyli jeszcze przed erą sukcesów Bogusława Cupiała, gdy bramki dla niej strzelał młodziutki wówczas Grzegorz Pater, a trenerem był Wojciech Łazarek. Nikt przy Reymonta nie chce biernie czekać, aż kolejne punkty ligowe uciekną, tym bardziej, że oprócz poniedziałkowego spotkania z zaciekle walczącym Górnikiem krakowian czeka wyjazd do rozpędzonej Pogoni Szczecin. - Nie rozważamy ani czarnego, ani różowego scenariusza. Po prostu robimy swoje - podkreśla trener Stolarczyk, który po pozyskaniu Victora Martineza "Chuki" i Serafina Szoty cieszy się ze zwiększonej rywalizacji nie tylko o miejsce w wyjściowym składzie, ale też o meczową "dwudziestkę". Zarówno Hiszpan, jak i młody obrońca, pozyskany z Zagłębia Lubin marzą o tym, by wskoczyć od razu do pierwszego składu, lecz trener Stolarczyk nie kryje, że jest zwolennikiem stopniowego wprowadzania zawodników. - Zależy mi na tym, by poznali zarówno nasz zespół, jak i specyfikę ligi - nie kryje. Szef sztabu szkoleniowego krakowian ma nadzieję, że to nie koniec wzmocnień. - Obserwujemy rynek, mamy oczy szeroko otwarte. Chcemy wzmocnić ofensywę, ale nie napastnikiem - dodaje tajemniczo. Nie tylko Stolarczyk, ale też wszyscy kibice z utęsknieniem czekają na powrót do gry po kontuzji stopy Jakuba Błaszczykowskiego. Wydawało się, że "Błaszczu" będzie gotów wcześniej, ale w sporcie, po kontuzjach nadal aktualne jest przysłowie: "Co nagle, to po diable". Dlatego nikt nie zamierza przyspieszać rehabilitacji żywej legendy polskiej piłki. Obowiązuje prosta zasada: kapitan może wrócić nieco później, byle na dobre. Leczenie urazu Łukasza Burligi potrwa nieco dłużej niż się na to pierwotnie zanosiło. Znacznie lepiej wyglądają rokowania w sprawie Pawła Brożka i Vukana Savićevicia. Nie wszyscy fani Wisły wyznają zasadę: "pierwsze koty za płoty". Po pierwszych meczach pojawiają się utyskiwania m.in. na postawę Michała Maka i Krzysztofa Drzazgi. Zagadnięty o to trener stanął w obronie swych piłkarzy. - Lubię takie pytania: "Kibice mówią...". A ja słyszałem od innych kibiców, że Mak i Drzazga są bardzo przydatni. Obaj wykonują świetną robotę, czasami niewidoczną, ale dla zespołu bardzo ważną. W niedalekiej przyszłości efekty ich gry będą jeszcze lepsze. Cieszę się, że takie, pozytywne głosy również do nas dochodzą - mówił z szelmowskim uśmiechem Stolarczyk. Sęk w tym, że w poniedziałek o godz. 18 trener Marcin Brosz i jego Górnik zrobią wszystko, by to oni zdobyli punkty i zapewnili sobie dobre nastroje. MiBi