Oczy kibiców w niedzielny poranek polskiego czasu były przede wszystkim zwrócone na Maksa Verstappena oraz Lando Norrisa. Holender pokonując Brytyjczyka mógł zapewnić sobie czwarty już tytuł mistrzowski i to w wieku zaledwie 27 lat. Pierwszy, ważny krok ku wielkiemu osiągnięciu obecny czempion wykonał w kwalifikacjach, wywalczając sobie lepsze pole startowe. Kolejny wykonał na starcie, utrzymując się przed głównym rywalem w kończącym się powoli sezonie. Pech George’a Russella. Potem kompletna dominacja Mercedesa Liderowi Red Bulla trudno jednak było walczyć o triumf w dzisiejszych zmaganiach. O niebo lepiej od piątku spisywał się Mercedes. Ponadto na dobrej pozycji znalazł się duet Ferrari. Za prowadzącym Georgem Russellem podążali Charles Leclerc oraz Carlos Sainz. Przedstawiciel "Srebrnych Strzał" miał sporego pecha. Do jego samochodu przyczepił się jeden z woreczków, który nie pomagał w utrzymywaniu odpowiedniego tempa. Nagle jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki konkurencyjne przestało być jednak Ferrari. Charles Leclerc wypadł poza prowizoryczne podium kosztem Maksa Verstappena. Holender następnie dobrał się do Carlosa Sainza i przed nim znajdował się jedynie George Russell. Efekt? Oba czerwone samochody szybko otrzymały nowe opony. Na identyczny manewr postawiono w przypadku Lando Norrisa, który z okrążenia na okrążenie oddalał się od wymarzonego tytułu. W końcu zjechał też obrońca tytułu. Nerwom w szeregach przeciwników z ogromnym spokojem przyglądał się Mercedes. George Russell z minuty na minutę przybliżał się do kolejnego triumfu w karierze. Po wyróżnienie dla kierowcy wieczoru zmierzał natomiast Lewis Hamilton. Brytyjczyk wykorzystywał ogromny potencjał "Srebrnych Strzał" w Las Vegas, stopniowo przebijając się z końca pierwszej dziesiątki w okolice czołowej trójki. Świetna jazda siedmiokrotnego czempiona połączona z dobrą postawą George’a Russella dała Mercedesowi w pełni zasłużony dublet. Niemiecka stajnia lepszego wyścigu po prostu nie mogła sobie wyobrazić. Młodszy z Brytyjczyków ani przez chwilę nie czuł się zagrożony ze strony zawodników jeżdżących dla innych stajni. Jego starszy kolega pokazał z kolei, iż wciąż należy do ścisłej światowej czołówki, gdy tylko dysponuje konkurencyjną konstrukcją. Max Verstappen mistrzem świata. Lando Norris zupełnie bez szans Jeszcze większa radość zapanowała w Red Bullu. Oficjalnie z ulgą odetchnął Max Verstappen. Holender zameldował się na mecie przed Lando Norrisem, przypieczętowując tym samym czwarty tytuł w karierze. 27-latek od startu jechał bardzo dojrzale, nie wdawał się w ostre pojedynki, skupiając się tylko i wyłącznie na odjeżdżaniu Lando Norrisowi. Reprezentant McLarena nie miał absolutnie nic do powiedzenia. Marzenia z mistrzostwem musi odłożyć na przyszły rok. Wyniki wyścigu o Grand Prix Las Vegas: