"Król Cyganów" w listopadzie 2015 roku odebrał Władimirowi Kliczce (64-5, 53 KO) pasy IBF/WBA/WBO wagi ciężkiej, których potem został pozbawiony, gdy dotknęła go depresja i 60-kilogramowa nadwaga. Wrócił jednak i w lutym zrzucił Deontaya Wildera (42-1-1, 41 KO) z tronu WBC wagi ciężkiej. W grudniu 2018 roku zremisował z nim, będąc dwa razy liczonym. - Poczułem oczywiście ciosy Wildera i rzeczywiście jest w nich trochę mocy. Ale na pewno nie jest największym puncherem w historii, jak twierdzą niektórzy. Zresztą jak mógłby nim być, skoro nie dał rady mnie znokautować? Przyjąłem jego najlepszy cios, ale wstałem. Nie dostałem "bomby" od Earnie Shaversa, George'a Foremana czy Rocky'ego Marciano, nie mogę więc wskazać tego najmocniej bijącego. Ale z tych, z którymi miałem do czynienia, najmocniej bił Władimir Kliczko - stwierdził Fury.- Zrozumcie, każdy czołowy zawodnik wagi ciężkiej bije mocno. Wilder aż tak mocno nie bije. Jego nokauty brały się z tego, że ma szybkie ręce i rywale często po prostu nie widzieli tych uderzeń. Ciosy Kliczki odczuwałem jednak dużo bardziej - dodał Anglik.Teoretycznie 18 lipca powinno dojść do trzeciej potyczki Fury'ego z Wilderem, jednak sytuacja związana z koronawirusem może pokrzyżować te plany.