Tyson Fury grzmi po kolejnej porażce. "Do końca życia będę w to wierzył"
Tyson Fury w sobotnią noc odniósł drugą porażkę na zawodowych ringach - znowu poległ w starciu z Ołeksandrem Usykiem, znowu na punkty (tym razem w przeciwieństwie do majowego pojedynku już jednogłośnie, po 116-112). Zaraz po ogłoszeniu werdyktu zszedł do szatni, a między linami przemawiali jego promotor Frank Warren, sam Usyk czy Daniel Dubois. Na słowa "Króla Cyganów" przyszło poczekać do konferencji prasowej. Nie zabrakło kontrowersyjnych tez.
Nie udał się rewanż Tysona Fury'ego na Ołeksandrze Usyku. Drugi raz w ciągu siedmiu miesięcy Ukrainiec wygrał z Brytyjczykiem na punkty. Tym razem wszyscy trzej sędziowie punktowali 116-112, a przecież w majowej konfrontacji arbitrzy nie byli jednogłośni. Wydźwięk drugiego starcia jest więc gorszy dla "Króla Cyganów" niż pierwszego. Zaraz po ogłoszeniu werdyktu pięściarz Wythenshawe zszedł do szatni, a w ringu do mikrofonów DAZN oprócz Usyka i Daniela Dubois przemawiał jego promotor Frank Warren, który nie mógł uwierzyć w rezultat walki.
- Jak Tyson mógł wygrać tylko cztery rundy w tej walce? To niemożliwe. Na kartach sędziowskich wszyscy dali mu cztery rundy. Co ciekawe, każdy sędzia dawał różne rundy Fury'emu. Oczywiście, że wygraliśmy. Nie wiem, co dalej z Tysonem Furym. Na pewno, tak jak ja jest bardzo rozczarowany. Nie chcę, żeby wyszło, że jestem stronniczy, ale wiele osób obok mnie również było przekonanych, że pojedynek wyglądał inaczej. Nie wiem, czy zobaczymy Tysona ponownie w ringu. Wszystko zależy od niego, na razie jest za wcześnie na takie deklaracje, bo dopiero skończyła się walka i emocje sięgają zenitu - mówił na gorąco szef stajni promotorskiej Queensberry Promotions.
Na słowa samego "The Gypsy Kinga" przyszło kibicom i dziennikarzom poczekać do oficjalnej konferencji prasowej. 36-latek oczywiście podtrzymał narrację, że należało mu się zwycięstwo.
Tyson Fury po porażce z Usykiem: "Nie będę płakał nad rozlanym mlekiem"
- Myślałem, że wygrałem tę walkę. Myślałem, że wygrałem obie walki (nawiązanie do tej majowej - red.), ale wracam do domu z dwoma porażkami na swoim koncie. Nie mogę z tym wiele zrobić, mogę po prostu walczyć z całych sił. Do końca życia będę wierzył, że wygrałem ten pojedynek. Byłem agresywny, całą noc dominowałem, uderzając w jego korpus i głowę. Frank Warren dawał mi trzy lub cztery rundy przewagi. Wielu dawało mi co najmniej dwie. Ale nie będę płakał nad rozlanym mlekiem. Nie mogę zmienić decyzji. Kiedy nie nokautujesz, nie możesz zagwarantować sobie wygranej - rozpoczął (cyt. za "The Guardian").
Został też zapytany o to, czy zgadza się, że Usyka do wygranej popchnął buntowniczy duch jego "rozdartego wojną kraju". Odpowiedź była charakterystyczna dla Fury'ego.
Nie czułem takiego ducha. Poczułem tam trochę ducha Bożego Narodzenia i myślę, że dostał świąteczny prezent od tych sędziów. To nie wina Ołeksandra - gratulacje dla niego i jego zespołu
~ Tyson Fury
Brytyjczyk nie chciał także zaliczyć Ukraińca do miana najgroźniejszego rywala w jego karierze. - Niezupełnie. W tej walce ani razu mnie nie zranił. Mam kilka ran powierzchownych, znikną za kilka dni - skwitował.
Zabrał także głos na temat punktowania czwartego (nieoficjalnego) sędziego, czyli sztucznej inteligencji. Wskazała na Usyka wynikiem 118:112. - To jest absolutne g... Piep... wszystkie komputery, niech działają ludzie. Więcej miejsc pracy dla ludzi, mniej miejsc pracy dla komputerów. Piep... też samochody elektryczne, skoro już o tym mowa - zagrzmiał.
Nie zabrakło pytań o jego przyszłość. Niektórzy spekulują o bardzo korzystnej finansowo konfrontacji z Anthonym Joshuą, inni sugerują sportową emeryturę. - Chcę wrócić do domu i spędzić dobre święta. Byłem z dala od niego przez 12 tygodni, pracując nad tą walką. Zobaczymy, co przyniesie nowy rok - zakończył.