Tyson Fury, który już podpisał kontrakt na trzecią walkę z Deontay'em Wilderem głośno zastanawia się czy przypadkiem jego przeciwnik nie lubi bólu "bo innego wytłumaczenia dlaczego się chce ze mną bić nie ma", a szef "Ringu" uważa, że Josh Taylor nowy mistrza świata WBA, IBF, WBO i WBC wcale nie stałby na straconej pozycji bijąc się w wyższej kategorii wagowej. To wszystko w najnowszej edycji "Z narożnika PG". Jeden z tylko sześciu pięściarzy w historii boksu mający komplet czterech pasów (obok Bernarda Hopkinsa, Oleksandra Usyka, Jermaine Taylora, Teofimo Lopeza i Terence Crawforda) Szkot Josh Taylor będzie miał spory dylemat: pozostać w swojej kategorii wagowej (super lekka), bronić czterech koron pięściarskich, czy przejść do wyższej kategorii wagowej? Tam wyzwania są wielkie, ale też pieniądze olbrzymie i kolejne szanse zapisania się w historii światowego boksu. Taylor ma jeszcze jedną obowiązkową walkę - z rywalem z rankingu WBO Brytyjczykiem Jackiem Catterallem - ale później decyzja co dalej, należy tylko niego. Oto, co myśli o szansach Szkota z nowymi rywalami, szef magazynu "Ring", Doug Fischer: "Wcale nie stałby na straconej pozycji w wadze półśredniej z takimi twardymi przeciwnikami jak choćby Yordenis Ugas, Danny Garcia czy Keith Thurman. Kto wie, czy by ich nie pokonał? Nie jestem pewien czy byłby w stanie pokonać Shawna Portera, ale na pewno dałby dobrą walkę. Mega pojedynki, które kibice chcieliby na pewno zobaczyć, to oczywiście Teofimo Lopez i Bud Crawford. Z tym pierwszym przewidywałbym wyrównany pojedynek, bo leworęczny Taylor mógłby przeciwko Lopezowi zrobić więcej niż już starszy i mniejszy Wasyl Łomaczenko. Ale w kategorii 140 funtów, to Lopez mógłby być jeszcze mocniejszy, dynamiczniejszy, więc byłby poważnym zagrożeniem dla szkockiego mistrza. Walka i wygrana z takimi rywalami jak Lopez czy Crawford, bardzo mocno ustawiłaby Taylora w elicie najlepszych pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe (P4P)" - pisze Fischer. Fury kontra Wilder 3: Powtórka z cygańskiej rozgrywki? Tylko sześć dni zajęło "dogranie" trzeciej walki pomiędzy Deontay’em Wilderem, a mistrzem świata WBC wagi ciężkiej, niepokonanym Tysonem Fury. Na 99 procent (bo w boksie nie ma nic na 100 procent), walka odbędzie się już 24 lipca na stadionie Allegiant w Las Vegas, a my pozostańmy na chwile przy szefie "Ringu" i tym czego się spodziewa w tej walce na ringu - i poza nim. - Nie jestem wrogiem trzeciej walki, cała promocja to będzie jedna walka wariacja, ale to na pewno będzie też zabawnie. Ale chyba będzie więcej dramatów na konferencjach prasowych niż podczas samego pojedynku na ringu. Na miejscu promotorów Wildera też nie chciałbym brać jakiejś walki "na rozgrzewkę" przed Furym, bo nie wiadomo co stałoby się z "Bronze Bomberem". Po co ryzykować - komentuje Dough Fischer. A przebieg walki? - Będzie sporo emocji, napięcia... ale tylko do czasu, jak Fury nie trafi go czymś mocnym i wszystkie teorie spiskowe, wątpliwości natychmiast wrócą do głowy Wildera. Może być jakieś szaleństwo na koniec, coś jak koniec Lewis - McCall 2. Przypomnę dla młodszej generacji: pokonany przez Lewisa Oliver McCall się rozpłakał i nie chciał opuścić ringu. A co myli sam Tyson Fury?: - Już z niego nic nie zostało. Tylko szuka wymówek. To mięczak - mówił Fury, który był gościem specjalnym studia ESPN podczas gali Ramirez - Taylor. - Może trzeba wreszcie go skończyć, żeby już się więcej nie męczył? Czytaj całość tekstu Przemysława Garczarczyka Nie przegap gali FEN 34! Oglądaj wieczór freak fightów w Ipla.tv. Kliknij i zyskaj dostęp do transmisji na żywo!