Odkąd decydenci światowej federacji motocyklowej FIM zastąpili Drużynowy Puchar Świata parowymi zawodami Speedway of Nations, reprezentacja Polski nie może odnieść w zawodach rangi mistrzostw świata żadnego zwycięstwa. Zawsze załapywała się jednak na srebrny lub brązowy medal. Tym razem w klasyfikacji finału udało jej się wyprzedzić tylko osłabioną Finlandię. Dobrucki: „Pojechaliśmy fatalnie” - Pojechaliśmy fatalnie, trzeba to przyznać - bił się w pierś selekcjoner Rafał Dobrucki. - Tor był taki sam dla wszystkich, więc trudno jest nam o tym mówić, ale po prostu nie poradziliśmy sobie z tymi warunkami. Starty były dziś kluczowe, a my ich nie mieliśmy. Podobnie było zresztą w półfinale Wczoraj wydawało nam się, że dzięki juniorom się czegoś dowiedzieliśmy, ale dziś na Vojens spadł deszcz i wróciliśmy do punktu zero. Były jakieś dobre momenty, ale i tak nie byliśmy w tej bajce co trzeba. Tutaj nie było miejsca na takie pomyłki, jakie popełnialiśmy. Można było pojechać słabszy jeden bieg lub dwa, ale my mieliśmy aż cztery fatalne! Wnioski? Na nie jest dziś chyba jeszcze zbyt wcześnie - przyznał przed kamerami Eurosportu. Swojemu szkoleniowcowi rację przyznawał Maciej Janowski, czwarty zawodnik świata i kapitan Betard Sparty Wrocław. W sobotnim finale brał on udział od trzeciej serii startów. Wcześniej selekcjoner jako doparowego Zmarzlika wypuszczał Patryka Dudka. - Już w półfinale było widać, że tej prędkości nie mogliśmy znaleźć. Na finał ustawiliśmy sprzęt zupełnie inaczej , ale nie byliśmy w stanie znaleźć odpowiedniej recepty. Trudno cokolwiek powiedzieć, bo wyjeżdżamy z Danii bez pomysłu na to, co mogło pójść nie tak. Każdy z nas próbował różnych ustawień. Nie mogliśmy zrobić nic więcej. Nie będziemy obwiniać deszczu.. Na pewno wszystkim nam bardzo zależało, aby powalczyć o lepszy wynik. Wyjeżdżamy z Vojens ze smutnymi minami. Dziękujemy kibicom za wsparcie. Chcieliśmy więcej, ale nie wyszło - mówił.