Góra pieniędzy dla słynnego klubu. Kwota zwala z nóg
Przed Nickim Pedersenem prawdopodobnie ostatnia szansa, żeby zaistnieć w PGE Ekstralidze. Rok temu spotkał się z brakiem zainteresowania ze strony prezesów i musiał zejść klasę niżej. Powód był prosty. 47-latek miał problemy ze zdrowiem i nie radził sobie w meczach wyjazdowych. Często w wyniku frustracji symulował defekty, by jego przeciwnik nie otrzymał punktu bonusowego, czyli co najmniej kilku tysięcy złotych. Teraz ma wrócić jako ten, który ma zbawić beniaminka z Rybnika. I to wszystko po promocyjnej cenie. INNPRO ROW w przypadku utrzymania otrzyma potężny zastrzyk pieniędzy w kwocie ponad 8 milionów złotych.
Co roku mamy kilku chętnych do jazdy w PGE Ekstralidze. To dlatego, że starty w najwyższej klasie rozgrywkowej gwarantują 6,5 miliona złotych rocznie z kontraktu telewizyjnego. Wystarczy tylko spojrzeć, jak awans wpłynął na rozwój ośrodków z Krosna i Ostrowa. Teraz obłowić się może INNPRO ROW.
Wielka kasa na wyciągnięcie ręki. Wystarczy jeden dwumecz
Klub z Rybnika otrzyma w 2025 roku w kilku transzach 6,5 miliona. Jeśli jakimś cudem się utrzymają, choć eksperci skazują ich na pożarcie, to za dwa lata dostaną ponad 8 milionów. Nowa umowa, która będzie obowiązywać w latach 2026-2028, przewiduje 71,5 miliona rocznie do podziału między wszystkimi drużynami.
ROW ma o tyle szczęście, że nowy system rozgrywkowy jest wręcz skrojony pod beniaminka. Dla tak zbudowanych zespołów runda zasadnicza jest w zasadzie bez znaczenia. Kluczowy będzie pierwszy dwumecz w fazie play-down. Jeśli będzie wygrany, to utrzymanie mają już w kieszeni. Istotną rolę będą odgrywały czynniki losowe, które mogą niejednemu działaczowi pokrzyżować plany.
3-krotny mistrz świata po promocyjnej cenie
Na to właśnie liczą w Rybniku. Ściągnęli czterech mistrzów świata, którzy mają stanowić o sile tej drużyny. Jednym z nich jest Nicki Pedersen. Duńczyk jest najbardziej skuteczny na domowym torze, a to właśnie na tym aspekcie powinien skupić się zespół, dla którego szczytem marzeń jest właśnie ligowy byt.
Tym bardziej, że to sam Pedersen zaoferował się prezesowi Krzysztofowi Mrozkowi. Sternik ROW-u przez chwilę kręcił nosem, ale kiedy zawodnik musiał już zejść z ceny, to przyjął go z otwartymi ramionami. Jego umowa nieoficjalnie ma opiewać na 500 tysięcy złotych za podpis i 5 tysięcy złotych za punkt.
W ostatnich latach zdobywał około 130-140 punktów z bonusami. Teraz dojdą jeszcze cztery dodatkowe mecze. Jeśli licznik zamknie się na 175 punktach, to klub będzie podwójnie zadowolony. Nie dość, że z tak skutecznym Pedersenem możliwe jest utrzymanie, to jeszcze niewiele on kosztuje. Łącznie jego kontrakt może wynosić nieco ponad milion złotych. Więcej jest w stanie zarobić choćby Chris Holder.