Chodzi o Anze Grmeka - 17-letniego zawodnika ze Słowenii. Radość rzeszowian jest uzasadniona, to jeden z większych talentów w swoim roczniku. W swojej ojczyźnie nie bez kozery bywa on często nazywany następcą Mateja Zagara, a ten zawodnik podczas swojej kariery regularnie ocierał się przecież o ścisłą światową czołówkę. Przez aż 11 sezonów pełnił rolę stałego uczestnika cyklu Grand Prix. Dla żużla w tym kraju jest on żywą legendą. Czy Grmek pójdzie w jego ślady? Na razie trudno wyrokować. Jego kariera dopiero się wszak rozpoczyna. Na pewno jednak prezentuje bardzo duży potencjał. W zorganizowanej na toruńskiej Motarenie pierwszej edycji Speedway Ekstraliga Campu zajął on bardzo wysoką, trzecią lokatę. W minionym sezonie udało mu się także awansować do finału Indywidualnych Mistrzostw Europy U19 w węgierskim Nagyhalasz. Grmek najpierw chciał skończyć szkołę Dlaczego więc trafia on do Polski dopiero teraz? Dotąd Grmek najwyższy priorytet stawiał na swoją edukację. - Miałem już kilka zaproszeń, odbyłem nawet parę treningów w Lublinie. Najpierw chcę jednak skończyć szkołę, a potem zająć się żużlem profesjonalnie i znaleźć kontrakt za granicą - mówił kilka miesięcy temu Jakubowi Peretowi, dziennikarzowi SpeedwayNews. W przyszłym roku będzie mógł już poświęcić się speedwayowi w zupełności. Stal Rzeszów ma rację. O jego usługi zabiegały w ostatnich tygodniach liczne ośrodki, z których wymieniony chwilę wcześniej Motor Lublin nie był wcale zainteresowany najbardziej. Na korzyść Grmeka działa model rozgrywek nad Wisłą - ekstraligowe kluby potrzebują takich zawodników do młodzieżowych drużyn startujących w Ekstralidze U24, zaś drugoligowcy chętnie widzieliby go na pozycjach juniorskich, które w najniższej klasie rozgrywkowej mogą zajmować obcokrajowcy. Kibice Stali maja więc spore powody do radości. Jak wynika z informacji krążących po środowisku informacji, nie po raz ostatni przychodzi im się cieszyć w tym okienku. Wszystko wskazuje na to, że na Podkarpaciu powstaje właśnie zespół z aspiracjami na awans.