W tym sezonie Duńczyk nie jeździł w PGE Ekstralidze. Reprezentował barwy Texom Stali Rzeszów. Wszyscy myśleli, że to raczej koniec wielkiej, sportowej kariery, a szanse na powrót do rywalizacji z najlepszymi są marginalne. Ten jednak znowu udowodnił, że może więcej i wrócił. On jeszcze udowodni, że go stać na wiele Sezon w 2. Metalkas Ekstralidze był dla Pedersena całkiem solidny. 47-latek zakończył rozgrywki z siódmą średnią rozgrywek. U siebie jeździł fantastycznie, ale gorzej bywało na wyjazdach, choć i tutaj miewał świetne występy. W Rybniku czy Bydgoszczy zdobył odpowiednio 12 i 13 punktów. I tutaj pojawia się kluczowa kwestia, czyli spotkania u siebie. Jeżeli INNPRO ROW chce zdobywać punkty, to musi wygrywać domowe spotkania. Tor przy Gliwickiej nie należy do tych, gdzie oglądamy multum mijanek. Jeżeli Pedersen wyjedzie ze startu, a nadal ma doskonały refleks, to będzie bardzo trudno go wyprzedzić. Wielu się jeszcze zdziwi ile może dać zespołowi. Rywale się go boją. Jest zdolny do wszystkiego Dobry start i kapitalna defensywna. To charakteryzuje Pedersena w ostatnich latach. Wyprzedza już rzadko, bo jednak to wiekowy zawodnik z licznymi urazami na koncie. Rywale boją się wyprzedzać go po zewnętrznej, bo wiedzą, czym to grozi. Potrafi wsadzić każdego w płot, byle żeby nie oddać pozycji. Wielokrotnie w przeszłości Pedersen na torze przesadzał. Kończyło się to tym, że złamane kości mieli przeciwnicy czy on sam też cierpiał. Hejterzy śmieją się z tego transferu i mówią, że Duńczyk od razu złapie kontuzję. Ten jednak cały poprzedni sezon przejechał bez urazów, pokazując, że jeszcze może wytrzymać trudy sezonu. Jeżeli będzie zdrów, to da zespołowi bardzo wiele. W decydującej fazie play-down może dać Rybnikowi utrzymanie. Tym bardziej, jeżeli kluczowy mecz pojadą z Bayersystem GKM-em. Pedersen zna ich tor od poszewki. Może bez problemu zlać tam Maxa Fricke’a, lidera GKM-u.