Partner merytoryczny: Eleven Sports

Polski gwiazdor oskarżony o oszustwo. Chodzi o Zmarzlika, ten telefon dolał oliwy do ognia

Tym konfliktem żyła cała żużlowa Polska. Wszystko zaczęło się od tego, gdy Maciej Janowski zszedł z podium, kiedy Bartosz Zmarzlik świętował pierwszy tytuł indywidualnego mistrza Polski. - Przed finałem w Lesznie otrzymałem telefon, że będą jakieś kontrole. Ktoś z Gorzowa miał skarżyć na mnie - wyznaje Maciej Janowski dla Eurosport Polska. Kilka miesięcy wcześniej miała miejsce afera z tureckimi oponami firmy Anlas. Sam zawodnik korzystał wówczas z wszelakich nowinek technologicznych, które dawały pozytywne efekty. Wówczas 33-latek był w życiowej dyspozycji. Podejrzewano go o oszustwo.

Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski. Między nimi trener kadry Rafał Dobrucki.
Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski. Między nimi trener kadry Rafał Dobrucki./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński

W 2020 roku wybuchła wielka afera, kiedy turecka firma Anlas szturmem podbiła żużlowy rynek. Ich bezdętkowe opony okazały się skuteczniejsze od konkurencji z Czech. Po czasie wyszło na jaw, że były zbyt miękkie, co naruszało regulamin. Choć później spełniały normy, to i tak były lepsze od powszechnie używanych opon firmy Mitas.

Ktoś z Gorzowa złożył skargę na Janowskiego, Polak był wściekły

Zawodnicy momentalnie chcieli zacząć korzystać z tej nowinki, bo dawała ona wymierne efekty. Sęk w tym, że na rynku panował deficyt felg, dzięki którym można było korzystać z kół i opon bezdętkowych. Nawet jeśli żużlowiec złożył zamówienie w przerwie zimowej, to na dostawę musiał czekać długie miesiące.

Na tej rewolucji skorzystał m.in. Maciej Janowski. Polak w drugiej części sezonu 2020, jak i w całym 2021 roku prezentował życiową formę. Nie miał wybitnych startów, ale na trasie mijał rywali, niczym tyczki. Przed ostatnim finałem indywidualnych mistrzostw Polski w Lesznie, na 33-latka miała wpłynąć skarga.

Przed finałem w Lesznie otrzymałem telefon, że będą jakieś kontrole. Ktoś z Gorzowa miał dzwonić i skarżyć na mnie, że mam jakieś rzeczy nieregulaminowe w sprzęcie. Nie rozumiałem tego. Nie byłem nigdy osobą, która patrzyła na innych zawodników, będących w dobrej formie, w ten sposób, że na pewno oszukują

~ ujawnia w rozmowie z Eurosport Polska.

TOP 5 akcji meczu PGE Projekt Warszawa - GKS Katowice. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Poległ i zszedł z podium, wszystko przez jeden telefon

Kiedy Janowski poległ tamtego dnia z Bartoszem Zmarzlikiem, opuścił podium tuż po odebraniu trofeum za drugie miejsce. Po reprezentancie Polski pozostał tylko sam bidon. To wtedy doszło do eskalacji konfliktu między czołowymi zawodnikami naszej kadry narodowej.

- Zostało mi to źle przekazane. Zareagowałem impulsywnie podczas mistrzostw Polski. Bartek opowiedział mi to ze swojej perspektywy. Błędem było to, że w momencie, kiedy wyszedł ten problem, nie zadzwoniliśmy do siebie i nie skonfrontowaliśmy tego między sobą. Daliśmy pożywkę mediom i kibicom - tłumaczy.

Po konflikcie nie ma śladu, "atmosfera nie była komfortowa"

Po tym konflikcie nie ma już jednak śladu. Obaj wyjaśnili sobie całokształt tych sytuacji i teraz obcują ze sobą w normalny sposób. - Przeprowadziliśmy jedną lub dwie rozmowy w cztery oczy. Porozmawialiśmy o swojej perspektywie na kilka sytuacji i co spowodowało niechęć do siebie lub nieporozumienia. Teraz jesteśmy kolegami i szanujemy się na torze oraz poza nim. Nie jestem osobą, która lubi trwać w konfliktach - wyjaśnia.

- Nie pamiętam, kto zrobił pierwszy krok. To wyszło bardzo naturalnie. Spotkaliśmy się po jakichś zawodach i porozmawialiśmy. Często widzieliśmy się na promie do Szwecji, więc bardzo możliwe, że tam sobie to wyjaśniliśmy. Wydaje mi się, że ani dla Bartka, ani dla mnie atmosfera wokół nas nie była komfortowa. Było to też bardzo rozdmuchane - kończy.

Maciej Janowski/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Maciej Janowski i Bartosz Zmarzlik/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem