Jarosław Hampel to jedna z najważniejszych postaci polskiego żużla w XXI wieku. Przez lata jako jedyny w naszym kraju potrafił toczyć wyrównane boje z Tomaszem Gollobem, a później stanowił swoisty łącznik między erami bydgoszczanina, a Tomasza Golloba. W swojej karierze pokonywał nie tylko rywali, ale również mocne problemy zdrowotne. Po jednym z wypadków w Gnieźnie jego kość udowa została złamana w aż ośmiu częściach. Mateusz Świdnicki wisi mu kawę Człowiek o tak napchanym sukcesami życiorysie nie musi już niczego udowadniać światu. Mimo to zaprezentował w niedzielę naprawdę wielki gest. W siódmym wyścigu musiał zmierzyć się z katastrofą sprzętową. Na początku czwartego okrążenia jego silnik po prostu eksplodował! Legendarny żużlowiec nie wrócił ze swą maszyną do boksu. Chwycił za kierownicę i ruszył biegiem do mety. Blisko 300 metrów pchał ponad siedemdziesięciokilogramowy motocykl. Wszystko po to, by jego rywal - Mateusz Świdnicki mógł zdobyć punkt bonusowy. Junior zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa wisi teraz Jarosławowi Hampelowi bardzo dobrą kawę. Po zawodach okazało się, że wychowanek Polonii Piła swym wspaniałomyślnym gestem podwoił jego wypłatę za mecz. Nie wiadomo co prawda ile częstochowska księgowa płaci Świdnickiemu za jedno oczko, ale patrząc na realia rynku 21-latek może liczyć na około 3500 złotych za taki punkt. Jarosław Hampel - wzór młodzieży Jarosław Hampel dał światu bardzo dobry przykład. Mało którego zawodnika byłoby stać na taki gest. Jeszcze niedawno środowisko żużlowe oburzało się skrajnie niesportową postawą Jacka Holdera, który w Grudziądzu zawrócił swój motocykl tuż przed kreską. Kenneth Bjerre nie otrzymał przez to punktu bonusowego, a kibice GKM-u otworzyli nawet internetową zbiórkę pieniędzy dla duńskiego zawodnika. Cieszmy się, że mamy od kogo się uczyć. Jarosław Hampel wiecznie przecież żyć nie będzie. Powinniśmy jak najgłośniej chwalić tego typu postawy. Po nich można odróżnić sportowców wielkich od tych tylko utytułowanych.