Choć nie jesteśmy jeszcze nawet na półmetku sezonu, zawodnicy już teraz odbywają spotkania w sprawie przyszłorocznych kontraktów. Nie ma co się temu dziwić, bo wymian na rynku, szczególnie w przypadku topowych zespołów i topowych zawodników, nie ma obecnie zbyt wiele. Zawodnicy nauczyli się już, że dla 100, czy 200 tysięcy złotych więcej nie warto ruszać się z klubu, który płaci na czas i rywalizuje o najwyższe cele, a topowych żużlowców, gwarantujących określone zdobycze punktowe, nie przybywa zbyt wielu. W tym roku dodatkowym utrudnieniem dla klubów jest uszczuplenie się grona czołowych zawodników o trzech Rosjan - Emila Sajfutdinowa, Artioma Łagutę i Grigorija Łagutę. Nic nie wskazuje na to by rosyjska napaść na Ukrainę miała się zakończyć w najbliższych miesiącach, a to warunek konieczny dla ewentualnego powrotu żużlowców Sbornej do rywalizacji w Polsce. Motor i Sparta uruchomią lawinę? Karty na rynku mogą rozdawać przede wszystkim dwa kluby - Motor Lublin i Betard Sparta Wrocław. Oba zespoły będą miały w składach Rosjan i po ich zawieszeniu mają dziury, które z pewnością będą chcieli uzupełnić. Oba zespoły mają też zasoby, by włączyć się w licytacje o najlepszych żużlowców - nawet Bartosza Zmarzlika (o nim marzą przede wszystkim w Lublinie). Jeden, czy dwa transfery liderów, mogą wywołać prawdziwą lawinę. Już teraz mówi się o tym, że Leon Madsen, któremu po tym sezonie kończy się kilkuletni kontrakt w Częstochowie, wstępnie porozumiał się z klubem z województwa lubelskiego. Do listopada jest jeszcze dużo czasu i wiele może się w tym temacie zmienić, ale jeśli taki transfer doszedłby do skutku, do grona łowców dołączyłby też Włókniarz. I tak, może się okazać, że dojdzie do sporych przetasowań, większych, niż w poprzednich latach. A może będzie spokojnie? Może się jednak okazać, że transferowa karuzela będzie spokojniejsza, niż przed rokiem. W teorii, wszystkie trzy zespoły, które straciły liderów-Rosjan (Toruń, Lublin i Wrocław) nie są skazane na poszukiwanie nowych zawodników. W Lublinie lukę po Łagucie mógłby uzupełnić Lampart, który kończy wiek juniora. We Wrocławiu Bewley mógłby zostać przesunięty z pozycji rezerwowego do podstawowej piątki. W Toruniu jeden problem zostałby nawet rozwiązany, bo Lambert przestanie być zawodnikiem U24, jednak nie trzeba by było pozbywać się żadnego z seniorów. Pomimo tego, że wspomniane składy spełniałyby regulaminowe wymogi, wydaje się, że siła tych drużyn nie byłaby satysfakcjonująca dla zarządów klubów i bardziej prawdopodobne jest, że każdy z tych ośrodków ruszy na polowanie. Kowalski wyznaczył szlak. Przyjemski pójdzie tą drogą? Poza walką o najlepszych seniorów, czeka nas też walka o zawodników, których obecność wymusza regulamin - polskich juniorów. Wiktor Lampart, Mateusz Świdnicki i Jakub Miśkowiak - tych trzech młodzieżowców przestanie startować spod numerów 6 i 7. Kto w ich miejsce? Zbyt dużego wyboru nie ma. Tak naprawdę jedynym zawodnikiem, który mógłby się zastanawiać nad startami w PGE Ekstralidze jest Wiktor Przyjemski. Mówi się o tym, że zawodnik bydgoskiej Polonii rozmawiał już z Jakubem Kępą, ale jego transfer jest też uzależniony od tego, czy Abramczyk Polonia awansuje do PGE Ekstraligi. W Lublinie liczą, że nie, bo wtedy ruch jest bardziej prawdopodobny. Po usługi Przyjemskiego pewnie ustawi się kolejka, jak w zeszłym roku po Bartłomieja Kowalskiego. Kowalski dostaje w tym roku we Wrocławiu 5,5 tysiąca złotych za każdy punkt i dostał 550 tysięcy za podpis. Przy 100 zdobytych punktach zgarnie ponad milion złotych. Wychowanek bydgoskiej Polonii, dzięki niemałemu zainteresowaniu, mógłby pewnie liczyć na podobne stawki w kontrakcie. W obliczu małej podaży dobrych juniorów, częstochowianie zdadzą się pewnie na zawodników, których już teraz mają w kadrze - Franciszek Karczewski nieźle radzi sobie na wypożyczeniu w Krośnie, a Kajetan Kupiec zdobywa doświadczenie w barwach drugoligowej Unii Tarnów. Czy są oni gotowi na PGE Ekstraligę? Pewnie jeszcze nie, ale byłaby to szansa na powtórzenie scenariusza leszczyńskiego - Smektała i Kubera na początku też nie byli mocnymi ogniwami drużyny, ale pod koniec okresu juniorskiego potrafili stanowić o sile słynnej leszczyńskiej hydry. U24 Ekstraliga zapobiegnie licytacjom? Należy pamiętać, że juniorzy to niejedyni zawodnicy, których obecność jest wymagana przez regulamin. Każdy z zespołów PGE Ekstraligi musi mieć w składzie zawodnika do lat 24. Po tym sezonie to grono opuści kilku czołowych reprezentantów tej kategorii: Robert Lambert, Maksym Drabik, Patrick Hansen, Bartosz Smektała, czy Frederik Jakobsen. Kluby, które obecnie reprezentują wspomniani zawodnicy nie będą jednak w desperacji. Motor Lublin w miejsce Drabika ma Dominika Kuberę i Wiktora Lamparta. Stal Gorzów postawi pewnie na rewelację U24 Ekstraligi, Fina, Timiego Salonena, który zastąpi Patricka Hansena. Bartosz Smektała już teraz nie jeździ jako zawodnik U24, a miejsce w składzie po Jonasie Jeppesenie uzupełni ktoś z duetu Miśkowiak-Świdnicki. W Grudziądzu też mogą spać spokojnie, bo Frederika Jakobsena zastąpi nieustępujący mu w tym roku Norbert Krakowiak. Jedynie For Nature Solutions Apator Toruń nie ma zastępstwa dla Roberta Lamberta, bo choć Emil Portner radzi sobie w U24 Ekstralidze nieźle, to na razie nie zdobywa szlifów w polskich nie młodzieżowych rozgrywkach. Na ich liście życzeń znajdą się więc pewnie zawodnicy spoza kadry klubu. Ciekawie wyglądają reprezentanci Trans MF Landshut Devils - Mads Hansen i Norick Bloedorn. Szczególnie łakomym kąskiem jest reprezentant Niemiec, bo ma dopiero 18 lat i na pozycji U24 mógłby jeździć jeszcze 6 lat! Pytanie tylko, czy zdecyduje się na taki transfer. Wielu prognozowało jego odejście z Landshut już po poprzednim sezonie, a on został w Niemczech. W tym roku jego biurko też pewnie zostanie zalane ofertami i to z niezłymi stawkami. Wielu alternatyw na rynku nie ma.