Łobodziński czekał na swoją szansę niemal całe spotkanie. W 12. wyścigu wyjechał po raz pierwszy. Zdobył od razu punkt z bonusem, bo pokonał juniora drużyny przeciwnej. Tam jednak wielkiej furory nie zrobił, bo w zasadzie Bartosz Bańbor do końca naciskał go w walce o ten punkt. Łobodziński został zgłoszony także do biegu nr 14 i tam już wypadł dużo bardziej okazałe. Nikt się nie spodziewał takiej postawy. Kibice w Lublinie przecierali oczy ze zdumienia widząc, że 19-letni junior, który większość meczu oglądał zmagania z parku maszyn, stwarza naprawdę wielkie kłopoty znanym i utytułowanym rywalom: Fredrikowi Lindgrenowi oraz Jackowi Holderowi. Ostatecznie Szwed sam wypisał się z tej walki, bo popełnił błąd w drugim łuku. Holder jednak do końca musiał odpierać ataki zdolnego młodzieżowca. Łobodziński jechał jak stary wyga. Nie ma pretensji o trudną rolę Nie jest łatwo wejść nagle pod koniec meczu i z marszu zacząć punktować. Kacper Łobodziński w wywiadzie dla Eleven wprost powiedział jednak, że do Janusza Ślączki nie ma żadnych pretensji i zdaje sobie sprawę z tego, że na lepszą pozycję wyjściową po prostu musi sobie zapracować. Jeśli tak będzie jeździł, kto wie czy wkrótce nie wskoczy do duetu juniorskiego. Wiktor Rafalski żadnych wielkich rzeczy nie robi. A Łobodziński w Lublinie pojechał zdecydowanie ponad program. Dodajmy na koniec, że udane biegu Łobodzińskiego w żaden sposób nie pomogły GKM-owi, który przegrał w Lublinie w sposób zdecydowany. Niewiele to jednak zmienia jego sytuację. GKM musi przede wszystkim wygrywać u siebie, by uratować ligę. Wyjazdy to niemal mission impossible. A już na pewno takie, jak ten na teren obecnego mistrza Polski. Piątkowa porażka i tak była niższa niż wielu się spodziewało.