Złość Halep po wyroku dla Świątek. Dopięła swego, decyzja zapadła w Australii
Simona Halep nie kryła żalu, nawet w tym tygodniu, na sposób prowadzenia jej sprawy przez ITIA - długo czekała na wyrok po pozytywnym teście antydopingowym, szybko zresztą ten fakt ujawniono. Zupełnie inaczej niż to się stało u Jannika Sinnera czy Igi Świątek. A to przecież była liderka rankingu WTA. Dziś Rumunka jest bardzo nisko w rankingu WTA, musi czekać na łaskę organizatorów turniejów, by gdziekolwiek zagrać. I właśnie doczekała się takiej decyzji w Melbourne, w pierwszym wielkoszlemowym turnieju w 2025 roku.
Ostatnim wielkoszlemowym turniejem dla Simony Halep był US Open w 2022 roku. 28 sierpnia przegrała w pierwszej rundzie, sensacyjnie, z Ukrainką Darią Snigur, to wtedy przeprowadzono to feralne dla niej badanie antydopingowe, które wykazało obecność specyfiku o nazwie roxadustat. 7 października została o tym poinformowana, dwa tygodnie później ITIA poinformowała, że Rumunka została tymczasowo zawieszona. Zupełnie inaczej niż w przypadku Igi Świątek czy Jannika Sinnera, gdy ten fakt ujawniono praktycznie dopiero po wyjaśnieniu całej sprawy.
Halep na wyrok czekała miesiącami, we wrześniu 2023 roku została skazana przez ITIA na czteroletnią banicję od sportu. Odwołała się co CAS w Lozannie, w lutym tego roku częściowo uznano jej racje i skrócono karę do dziewięciu miesięcy. Na kort wróciła w marcu w Miami, momentami prezentowała się jak zawodniczka ze światowego topu. Tych momentów było jednak niewiele, na dodatek co chwilę doznawała kontuzji. Od wiosny rozegrała zaledwie pięć spotkań, za to wszystkie w zawodach WTA. Wygrała zaledwie jedno, w październiku, po ciężkiej walce z Arioną Rodionovą w Hongkongu.
Simona Halep wściekła na ITIA. Zareagowała już następnego dnia po ogłoszeniu zawieszenia dla Igi Świątek
O Rumunce znów zrobiło się głośno w ostatnich tygodniach, ale nie za sprawą formy sportowej, a wydarzeń wokół Igi Świątek. Gdy chodziło jeszcze o casus Jannika Sinnera, u którego pozytywny test antydopingowy przeprowadzono wiosną w Indian Wells, a sprawę ogłoszono dopiero podczas US Open, była jeszcze cicho. Choć Włoch nie został praktycznie w żaden sposób ukarany, stracił jedynie punkty i pieniądze wywalczone wtedy w Kalifornii. Sprawa Igi Świątek i jej miesięcznego zawieszenia sprawiły jednak, że Rumunka się uaktywniła.
- Jak to możliwe, że w identycznych przypadkach, mających miejsce mniej więcej w tym samym czasie, ITIA ma zupełnie inne podejście do mojego.
Nadal jestem sfrustrowana i wściekła. Siedzę i próbuję to pojąć, ale naprawdę nie da się zrozumieć czegoś takiego
~ Simona Halep po ujawnieniu sprawy Igi Świątek
Tyle że prawda jest trochę inna: Halep tak szybko jak Świątek nie wskazała możliwego powodu zanieczyszczenia organizmu, dodatkowo w grę wchodziły też nieprawidłowości w tzw. paszporcie biologicznym. Oliwy do ognia, jej zdaniem, dołożyły jeszcze słowa dyrektora zarządzającego WADA Olivera Niggliego, który podkreślał konieczność ochrony dobrego imienia tenisistek i tenisistów. - Ochrona reputacji sportowca powinna być naszym priorytetem. Żyjemy w świecie, w którym media społecznościowe robią różne rzeczy, a za ich pośrednictwem reputacja danej osoby może zniknąć w bardzo krótkim czasie - mówił Niggli. Rumuńskie media podkreślają że w sprawie Halep tej ochrony nie było.
Simona Halep z dziką kartą do kwalifikacji Australian Open. Aby wygrać całość, musi ograć... 10 rywalek
Simona Halep bardzo chciała wrócić do wielkiego tenisa, którego częścią była przecież długimi latami. Jako liderka rankingu WTA, triumfatorka dwóch wielkoszlemowych turniejów i wielu innych, także rangi WTA 1000. 33-letnia zawodniczka miała żal, ze była pomijana przez organizatorów imprez w kwestii przyznawania dzikich kart. Dostała właściwie jedną do zawodów powyżej WTA 250 - w Miami, tam przegrała z Paulą Badosą 6:1, 3:6, 4:6. Wszystkie swoje spotkania po powrocie rozegrała z zawodniczkami z miejsc od 45 (Yue Yuan w Hongkongu) do 123 (McCartney Kessler w WTA 125 w Paryżu). Tylko jedno z nich wygrała: z Ariną Rodionovą.
I nic też nie wskazywało na to, że dostanie szansę dostania się do pierwszego turnieju wielkoszlemowego w 2025 roku. Jest dopiero 877. w światowym rankingu, nie ma szans na miejsce z listy. I nie było jej też wśród posiadaczek dzikich kart do głównej drabinki. Pojawiła się za to w środę, gdy ogłoszono listy startowe do kwalifikacji Australian Open. Rumunka w końcu dostała zaproszenie - aby dołączyć do Świątek czy Sabalenki, musi wygrać trzy spotkania. Aby wygrać całe zmagania w Melbourne - aż 10.
Takiej sztuki w Nowym Jorku w 2021 roku dokonała właśnie Emma Raducanu.
Ze Świątek może zaś zagrać już w najbliższych dniach w Abu Zabi - obie wystąpią bowiem w pokazowy turnieju World Tennis League.