7:6, 5:3 Chwalińskiej w Australian Open. Co za mecz, seria zwrotów! Koniec nastąpił o godz. 21.35
W swojej karierze Maja Chwalińska dwukrotnie próbowała pokonać pierwszą rundę eliminacji Australian Open nie wygrała jednak w tych spotkaniach nawet seta. W końcu ta sztuka udała się, choć prawie już wygrane starcie 23-letniej Polki z młodszą o trzy lata Dominiką Šálkovą zamieniło się w prawdziwy horror. Maja prowadziła już 7:6 (7-3), 5:3, by jednak przegrać cztery gemy z rzędu. A w trzeciej partii Czeszka wygrywała 5:3. Potrzebny był tie-break grany do 10 punktów. Polka obroniła dwie piłki meczowe. I wygrała 12-10, po 203 minutach tenisowego thrillera.
Maja Chwalińska przyleciała do Melbourne z Sydney - jeszcze w niedzielę marzyła o tytule mistrzowskim w United Cup. Sama wystąpiła w dwóch spotkaniach miksta, gdy losy starć z Wielką Brytanią oraz Kazachstanem zostały już rozstrzygnięte po singlach. I wspólnie z Janem Zielińskim cieszyła się z dwóch zwycięstw.
W Australian Open dwukrotnie dotąd grała w kwalifikacjach, ale nie przeszła w nich nawet pierwszej rundy. Mało tego, nie wygrała seta. Teraz znalazła się jednak w innej sytuacji, po udanej końcówce poprzedniego roku, po możliwości aklimatyzacji w Australii. No i też po bardzo dobrych występach w United Cup.
W Melbourne została rozstawiona w losowaniu eliminacji, ale sama drabinka do najłatwiejszych już nie należy. Aby trafić do głównej części Australian Open, trzeba wygrać trzy spotkania, a już 20-letnia Dominika Šálkova była dość poważną przeszkodą. Do tego w decydującym boju zapewne będzie czekać długowieczna Sara Errani, świetna deblistka. Tak jak Maja grająca defensywnie, ale skutecznie.
Tytuł dla Šálkovej w Pradze, po wygranym finale z Chwalińską. Czas na rewanż przyszedł w Melbourne
Z Šálkovą Chwalińska zmierzyła się w maju zeszłego roku w finale turnieju ITF w Pradze. Dzieliło je wtedy ponad 100 miejsc w rankingu WTA, na korzyść 19-letniej wówczas Czeszki, pukającej pierwszy raz w karierze do grona 150 najlepszych zawodniczek świata.
Chwalińska miała świetną drugą część sezonu - najpierw okres lipcowo-sierpniowy, a następnie późną jesień, co potwierdziła tytułem challengera WTA we Florianopolis. Dziś to ona jest o 26 miejsc wyżej od rywalki, uzyskała nawet rozstawienie w eliminacjach Australian Open.
Można było więc wierzyć, że nie powtórzy się sytuacja z tamtego finału, gdy Chwalińska toczyła wyrównany pojedynek przez ponad połowę pierwszego seta, miała wiele break pointów, a później została całkowicie zdominowana. I przegrała 3:6, 0:6.
Teraz jednak ma za sobą dobrą passę, świetne turnieje w Ameryce Południowej, udany debiut w mikście w United Cup. No i możliwość rozegrania w tym ostatnim, z boku głównej rywalizacji, kilku sparingów i potrenowania z Igą Świątek.
Australian Open. Maja Chwalińska lepsza w pierwszym secie od Dominiki Šálkovej. I długo była lepsza też w drugim
To jednak Šálkova lepiej zaczęła to spotkanie, Polka musiała znaleźć sposób na ofensywne usposobienie 20-latki. Znalazła swoją kombinacyjną grą, choć po dwóch gemach było 0:2. Zmuszała rywalkę do biegania, dobry efekt dawały skróty. No i pomagał brak precyzji ze strony Šálkovej. Chwalińska zdołała wygrać cztery kolejne gemy, sprawy zaczęły toczyć się po jej myśli. Wystarczyło jednak, by Czeszka trochę zmniejszyła moc swoich zagrań, postawiła na dokładność - i już za moment odrobiła straty.
Polka znalazła się w dość trudnej sytuacji, przegrywała 4:5 i 15:30, gdy znów sięgnęła po skrót. Dość wysoki, ale skuteczny, Czeszka nie dobiegła w porę. Chwalińskiej udało się wyjść z opresji, później doprowadziła do tie-breaka. A w nim była już bardziej dokładna, zakończyła seta - a jakże! - efektownym skrótem.
W drugiej partii Chwalińska wydawała się być bliżej przełamania rywalki, ale długo obie wygrywały swoje podania. Mimo że Czeszka miała problemy z mięśniami brzucha, dwukrotni poprosiła o wsparcie fizjoterapeutki. Aż do ósmego gema, gdy Polka "złamała" rywalkę, odskoczyła na 5:3. I gdy wydawało się, że wszystko zmierza do szczęśliwego końca, nastąpił zwrot.
Chwalińska została przełamana, potem po raz drugi. Nie wytrzymywała, rzuciła rakietą w kort. Obroniła dwie piłki setowe, miała akcję na tie-breaka. I tym razem skrót nie okazał się zwycięski. A za moment Czeszka doprowadziła do trzeciej partii.
5:3 dla Czeszki i nagły zwrot akcji. Chwalińska wygrała trzy gemy z rzędu. Potrzebny był super tie-break
Polka znalazła się w głębokiej defensywie. W pierwszym gemie decydującego seta przegrywała już 0:40 po podwójnym błędzie, dostała jeszcze ostrzeżenie od sędziego za zwlekanie z serwisem. I wtedy się zdenerwowała pozytywnie, zaczęła grać mocniej. Wygrała tego gema, w kolejnym miała trzy szanse na przełamanie Czeski. I je... zmarnowała. Gdy zaś sama została przełamana do zera na 1:2, sytuacja zaczęła robić się bardzo nieciekawa. To Chwalińska miała gonić Šálkovą po korcie, a stało się odwrotnie.
Polka walczyła do końca, Czeszka wygrywała 5:3, za chwilę serwowała po awans. I możliwość gry z Marie Benoit (Belgia, WTA 200), która po ponad trzygodzinnym spotkaniu wyeliminowała Brytyjkę Yuriko Miyazaki. Było już grubo po godz. 21, nad Melbourne zrobiło się ciemno.
Emocje były zaś ogromne, Polka wygrała trzy gemy z rzędu, doszło do tie-breaka - granego do 10 punktów. Tu jednak niemal od początku wszystko się układało po myśli Šálkovej, to ona prowadziła 7-3. I wtedy Polka... zdobyła pięć punktów z rzędu!
Za moment Chwalińska musiała bronić piłki meczowej, rywalka wyrzuciła ją jednak w aut. Drugą Šálkova też wyrzuciła, returnem. A po trzecim takim zagraniu piłkę na wygranie meczu otrzymała Polka. I ją wykorzystała!