Na przełomie listopada i grudnia Katarzynie Kawie, 32-letniej cichej bohaterce reprezentacji Polski podczas finałów Billie Jean King Cup, kibicowała cała tenisowa Polska. Zawodniczka BKS Advantage Bielsko-Biała próbowała dokonać wręcz niemożliwego - uzyskać awans o blisko 100 miejsc w rankingu WTA, by wywalczyć miejsce dające prawo gry w kwalifikacjach Australian Open. A miała do tego zaledwie dwa turnieje rangi WTA 125, przy czym w pierwszym z nich nie była nawet pewna gry w eliminacjach. Poleciała jednak do Argentyny, zagrała w Buenos Aires, dotarła do finału. I gdyby w nim pokonała Mayar Sherif, zrealizowałaby swój cel. Nie udało się, przegrała 3:6, 6:4, 4:6. tak samo nie udało się wywalczyć miejsca w półfinale w kolejnych zawodach we Florianopolis w Brazylii. Tu lepsza okazała się turniejowa jedynka, Maria Lourdes Carle z Argentyny. I tego jednego spotkania ostatecznie zabrakło zawodniczce rodem z Krynicy-Zdrój by uzyskać przepustkę do singla w Melbourne. Awansowała aż o 70 pozycji, o kilka za mało. Po zamknięciu zgłoszeń do kwalifikacji okazało się, że jest ósmą rezerwową. Australian Open. Katrzyna Kawa liczyła na start w kwalifikacjach singla. Nie ukrywała swojego rozczarowania Mimo tego szanse wciąż były, zawodniczki często wycofują się z rywalizacji, rok temu uczyniło to aż kilkanaście pań. Tym razem stało się inaczej - z gry zrezygnowały zaledwie cztery wyprzedzające Polkę, w tym Karolina Pliskova, Barbora Krejcikova czy Caroline Wozniacki. Polka nie załapała się, w momencie losowania eliminacji była czwarta pod kreską. - Szczególnie biorąc pod uwagę, że jest to najmocniejszy turniej wielkoszlemowy w całej dotychczasowej historii" - napisała Kawa w sobotę w swoich mediach społecznościowych. Zaryzykowała, nie udało się. Gdy niedawno mówiła o swojej sytuacji Markowi Furjanowi i Dawidowi Celtowi w programie "Break Point", liczyła na start w Melbourne tak w singlu, jak i w deblu. Oba były na granicy ale widocznie już kilka dni temu miała przecieki co do list startowych w grze podwójnej. Te męskie zostały ujawnione 23 grudnia, te kobiece do wczoraj wieczorem były tajemnicą. Aż w końcu podała je australijska tenisistka Ellen Perez, nr 13 na deblowej liście WTA. W turnieju głównym w grze podwójnej pojawią się trzy Polki: Katarzyna Piter, Magda Linette i Katarzyna Kawa. Ta ostatnia załapała się niemal na samym końcu - nad kreską jest 57 pary, jej łączny ranking z Belgijką Kimberley Zimmermann był tym 56. Rok temu tej niepewności nie było, bo Polka wystąpiła razem z Martą Kostiuk, czołową tenisistką singlową. Tyle że Ukrainka, po efektownym awansie do drugiej rundy debla, zrezygnowała z dalszej gry, oszczędzała energię na singla. Cel Katarzyny Kawy: "dojechać rankingiem deblowym do singlowego". A to by wiele znaczyło Jak dokonuje się weryfikacji zawodniczek? Sumuje się ich łączny ranking: deblowy lub singlowy - który mają lepszy. W przypadku Kawy był to ten deblowy - 88. miejsce na liście. Zimmermann była o dwa miejsca niżej - razem daje to 178. Pierwsza para pod kreską: Nuria Diaz Parrizas i Emily Appleton miały łączny ranking 185. To zaś oznacza, że 32-letnia tenisistka zagra w Australian Open, ale w deblu. Kawa nie ukrywa, że jej celem jest znaczny awans w rankingu singlowym, to zresztą będzie realne już w najbliższych miesiącach. Do maja broni ledwie 62 punktów. - Myślę o tym, by dojechać rankingiem singlowym do tego deblowego - mówiła Kawa w programie Break Point. A to by znaczyło, że chce awansować do najlepszej setki zawodniczek na świecie.