Austriacy od początku sezonu prezentują się fenomenalnie. Co prawda aż pięć zwycięstw na 12 konkursów indywidualnych ma Pius Paschke, to jednak jeśli chodzi o reprezentacje, Austria wypada najlepiej. Cztery ostatnie konkursy padły właśnie zawodników tego kraju. Trzech skoczków z Austrii plasuje się w czołowej czwórce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, a w konkursie noworocznym Daniel Tschofenig zdetronizował Paschke i został nowym liderem cyklu, a także Turnieju Czterech Skoczni. Najlepiej siłę kadry Andreasa Widholezla obrazuje klasyfikacja Pucharu Narodów, w której Austriacy mają aż 1209 punktów przewagi nad drugimi Niemcami i a 1796 nad trzecimi Norwegami. I to właśnie z Norwegii popłynęły ostatnio głosy podejrzeń wobec dotychczasowych dominatorów tej zimy. Mocne zarzuty Norwegów. Podejrzewają Austriaków o nieuczciwe chwyty Kilka dni temu, po austriackim podium w Oberstdorfie (wygrał Stefan Kraft, przed Janem Hoerlem i Danielem Tschofenigiem - przyp.red.) norwescy skoczkowie wyrazili powątpiewania w to, że Austriacy "grają uczciwie", jeśli chodzi o sprzęt. - Gdybym był Gregorem Deschwandenem lub Piusem Paschke, z pewnością byłbym bardzo podejrzliwy. Dziwne i niezwykłe jest to, że jeden naród dominuje w taki sposób, w jaki robi to obecnie Austria - mówił Halvor Egner Granerud. Wtórowała mu Maren Lundby, była liderka norweskiej kadry kobiet, która pokusiła się o jeszcze bardziej odważne słowa. - To jest całkowicie chore. Coś musi w tym być - mówiła trzykrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli za Puchar Świata. Doszło nawet do podejrzeń, że Christian Kathol, czyli austriacki kontroler sprzętu podczas zawodów Pucharu Świata, faworyzuje rodaków i przymyka oko na ich ewentualne naginanie przepisów, o czym wspomina dziennik "Kronen Zeitung". Austriacy odpierają oskarżenia. Christian Kathol grzmi Teraz na podejrzliwość rywali postanowili odpowiedzieć Austriacy, którzy w tej kwestii mówią jednym głosem. Głos zabrał przede wszystkim Christian Kathol, które zdecydowanie odrzucił postawione wobec niego zarzuty. - Na mojej czapce jest napisane FIS, a nie OSV - mówi Austriak w rozmowie z "Bildem". - Wszyscy skoczkowie zostali przed sezonem prześwietleni skanerami 3D i te zdjęcia nie kłamią. Wszyscy zostali zmierzeni w jednolitych kombinezonach. Rozpoznałabym też, gdyby w kombinezony wszyto inne tkaniny - powiedział Austriak. - Nonsens. Nie są to nowe kombinezony, mamy je od Lillehammer i zostały także kilkakrotnie zatwierdzone przez kontrolera FIS Christiana Kathola. Trzeba zaznaczyć, że nasi chłopcy skaczą obecnie technicznie lepiej niż pozostali. Mają też niesamowitą pewność siebie - podkreślił trener Andreas Widhoelzl. - Mogą drążyć, ile chcą. Nie mamy nic do ukrycia - zapewnił z kolei Daniel Tschofenig. Teraz przed Austriakami bardzo ważne konkursy, ponieważ Turniej Czterech Skoczni przenosi się właśnie do ich kraju. Na 4 stycznia zaplanowano zawody w Innsbrucku, a na 6 stycznia w Bischofshofen. Wiele na to wskazuje, że triumfatorem cyklu będzie, ktoś z trójki reprezentantów Austrii. Prowadzi bowiem Daniel Tschofenig, przed Janem Hoerlem i Stefanem Kraftem. Czwarty jest Gregor Dsechwanden, który traci do lidera 13,6 punktu, a piąte miejsce zajmuje Johan Andre Forfang. Dopiero szósty jest niedawny lider Pucharu Świata - Pius Psachke, ze stratą wynoszącą 25,3 punktu. Zapraszamy do śledzenia relacji tekstowych z Turnieju Czterech Skoczni w Interii Sport.