Gorąco na linii Thurnbichler - Małysz. Trener nie zgadza się z prezesem
Polskie skoki narciarskie znajdują się w stanie, do którego nikt nie jest przyzwyczajony. Tak naprawdę na wszystkich możliwych frontach Biało-Czerwoni aktualnie niestety nie osiągają zbyt wielu sukcesów. Uwaga kibiców skupia się jednak rzecz jasna na pierwszej kadrze. Według wielu problemem Polaków jest aktualnie sprzęt. Z tym nie zgadza się jednak trener Thomas Thurnbichler, który staje w opozycji choćby do Adama Małysza.
Polskie skoki przechodzą kryzys. Taki jest fakt, z którym naprawdę bardzo trudno jest dyskutować. Wraz z przyjściem Thomasa Thurnbichlera miała zmienić się przede wszystkim sytuacja młodych i utalentowanych skoczków, którzy pod wodzą Austriaka mieli rozwinąć swój potencjał. Niestety, jak na razie praca Austriaka nie przynosi takich efektów, jakich się spodziewano, w szczególności, gdy spojrzymy właśnie na rozwój młodzieży. Ci najmłodsi bowiem praktycznie nie dostają szans.
Podczas, gdy w Pucharze Świata możemy oglądać choćby Maximiliana Ortnera, czy Tate'a Frantza, którzy w bardzo młodym wieku prezentują się z najwyższej strony, to w reprezentacji Polski najmłodszy, a zarazem najlepszy jest Paweł Wąsek, który w tym roku skończy 26 lat, a więc ledwie trzy mniej niż Ryoyu Kobayashi. Skoczkowie tacy jak: Tomasz Pilch, Jan Habdas, czy inne wielkie polskie talenty nie są w stanie udowodnić tego, co się o nich mówiło. W najbardziej konkurencyjnych zawodach wciąż skaczą: Kamil Stoch, Piotr Żyła czy Dawid Kubacki.
Thurnbichler nie zgadza się z Małyszem. Nie ma złudzeń
Co więcej, pierwsza kadra też znajduje się w słabej dyspozycji, a trwający Turniej Czterech Skoczni jest potwierdzeniem tej słabej dyspozycji. Jedynie Paweł Wąsek jest w stanie cieszyć się skokami, reszta stoi w miejscu, lub wręcz się cofa. Wielu, w tym choćby Adam Małysz, wskazują na problem ze sprzętem.
- Jest jakiś progres mimo wszystko. Tracimy dużo w kwestiach sprzętowych. Rozmawiałem z Alexem Stoecklem, który z kolei dużo analizował wszystko z trenerami i widzą, że szczególnie Niemcy i Austriacy mają przewagę nad resztę w kwestii kombinezonów - mówił prezes Polskiego Związku Narciarskiego w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przed Turniejem Czterech Skoczni.
Po noworocznym konkursie w Garmisch-Partenkirchen swoją opinię w tym temacie wypowiedział także trener Thomas Thurnbichler, który stanął w opozycji do prezesa. - Kiedy patrzę na nasz sprzęt, jestem w 100% pewny, że pozwala nam on na rywalizację i to pokazują pojedyncze skoki na poziomie między szóstym a dziesiątym miejscem. Mogę powiedzieć, że mamy dobry sprzęt. Jesteśmy dość blisko najwyższych prędkości, nie odbiegamy od nich tak bardzo, jak w zeszłym sezonie. Kombinezony działają przy dobrych skokach, mamy też dobry system związany z nartami. Zasadniczo, nie widzę tu problemu - stwierdził Austriak w rozmowie ze "Skijumping.pl".
Co ciekawe, tak naprawdę Thurnbichler w tym myśleniu jest wręcz odosobniony, bo nawet Norwegowie, którzy potrafią walczyć o podia, są sfrustrowani tym, jak pod względem sprzętu odjechali im w tym sezonie Austriacy. - Można być niemal pewnym, że Austriacy mają lepszy sprzęt niż wszyscy inni. Ale sam sprzęt nie skacze - powiedział niedawno Halvor Egner Granerud w rozmowie z norweskimi mediami.