W Oberstdorfie Dawid Kubacki nie przebrnął nawet kwalifikacji. W Garmisch-Partenkirchen był 45. w konkursie. W Innsbrucku zaczął pokazywać w treningach dobre skoki, a swoją pracę kontynuował w konkursie. To pozwoliło mu zająć 26. miejsce. To może być przełom w kadrze skoczków. Trener się nie uśmiecha, ale kamień spadł mu z serca Dawid Kubacki odbił się od dna. Nie ma jednak wielkiej radości Dla Kubackiego to pierwsze punkty w Pucharze Świata od miesiąca. Po raz ostatni był w "30" w zawodach w Wiśle na początku grudnia ubiegłego roku. 34-latek stał nieco na straconej pozycji w konkursie, bo rywalizował w parze z Kilianem Peierem. Szwajcar ostatnio nieźle sobie poczynał. Nieoczekiwanie jednak to Polak zwycięsko wyszedł z tego pojedynku. Może to będzie dla niego impuls. Może w końcu odczuje, że praca, jaką wykonuje, daje efekty. Kubacki został wycofany z rywalizacji po zawodach w Titisee-Neustadt i trenował w spokoju. - Pracowałem nad tym, by w moich skokach była większa rotacja, bo dzięki temu jest prędkość na dole. Musiałem się skupić najpierw jednak na tym, by na progu znowu pojawiła się energia. Bez tego nie można było nic robić. Ona teraz się pojawia i jest jej nieco więcej. To jednak wciąż jeszcze jest nie to. Mimo że teraz jestem wyżej za progiem, to w tej najwyższej fazie nie ma rotacji. Przez to tracę trochę prędkości nad bulą, która przydałaby się na dole. Trochę to jest takie skakania w moim przypadku, jak z dziesięć lat temu. Od czegoś jednak trzeba zacząć. Jeśli energia na progu będzie, to ze skoku na skok będzie jej coraz więcej. Wtedy pojawi się też rotacja i w końcu zaskoczę - tłumaczył Kubacki. Dawid Kubacki mówi o absurdzie. Wie, co daje przewagę Austriakom i nie jest to sprzęt Aż trudno w to uwierzyć, ale przecież nasz skoczek doskonale wiedział, jak to się robi. Co się zatem stało, że teraz nie potrafi oddawać takich skoków? Przez lata potrafił latać naprawdę daleko. - To jest po prostu absurd skoków narciarskich. Jedyne, co możemy zrobić, to skakać na czucie. Musimy je dostosowywać do tego, jak to wygląda z boku skoczni. Mam już nawet ładną analogię, jak to wytłumaczyć. Z czucia wydaje się, że robię to tak, jak powinienem robić, ale jednak to nie działa. Wtedy pojawia się frustracja. Im to dłużej nie działa, tym jest ciężej. To, co jest istotne, to to, że powoli zaczyna odnajdywać czucie. Ono z czasem zacznie się dostosowywać do tego, jak być powinno. I już nie będzie takiego problemu - mówił nasz skoczek. Z Innsbrucka - Tomasz Kalemba, Interia Sport