Głośno o tym, co zrobili trenerzy i Jakub Wolny. Thomas Thurnbichler przerywa milczenie
W mediach społecznościowych kibice mocno rozpisują się o geście Thomasa Thurnbichlera i Macieja Maciusiaka po skoku Jakuba Wolnego w konkursie w Titisee-Neustadt. Wielu internautów podejrzewało, że trenerzy w ten sposób zażartowali sobie z Tomasza Pilcha, który ten sam gest wykonał po fatalnym skoku w Ruce. Austriacki szkoleniowiec ujawnił teraz prawdziwy powód wykonania takiej "cieszynki".
W miniony weekend fani skoków narciarskich nie mogli narzekać na brak emocji. Obserwować mogli oni bowiem nie tylko poczynania zawodników w ramach kolejnych konkursów Pucharu Świata, ale również Pucharu Kontynentalnego i cyklu FIS Cup. Podczas zawodów w Ruce Polskę miał okazję reprezentować m.in. Tomasz Pilch. Siostrzeniec Adama Małysza jednak nie radził sobie na fińskim obiekcie najlepiej, a w dodatku znalazł się w ogniu krytyki po geście, który wykonał podczas sobotniego konkursu. Wówczas po nieudanym skoku wykonał on "cieszynkę", a nagranie z jego udziałem trafiło do sieci.
Jakub Wolny, Thomas Thurnbichler i Maciej Maciusiak powtórzyli "cieszynkę" Tomasza Pilcha. Ujawnili powód
Ten sam gest kolejnego dnia wykonali podczas konkursu Pucharu Świata w Titisee-Neustadt trenerzy Thomas Thurnbichler i Maciej Maciusiak. Po udanym skoku Jakuba Wolnego w pierwszej serii Austriak i Polak nie mogli powstrzymać radości i powtórzyli "cieszynkę" Pilcha. Moment ten uchwycił realizator, który zaprezentował taniec szkoleniowców na ekranie. Chwilę później zawtórował im sam Jakub Wolny.
Nagranie z udziałem Thurnbichlera, Maciusiaka i Wolnego szybko stało się hitem w mediach społecznościowych. Większość internautów stwierdziła, że trio chciało w ten sposób "zażartować" z Tomasza Pilcha i jego gestu po nieudanym skoku w Ruce. Jak się jednak okazuje, "cieszynkę" panowie zaprezentowali z całkowicie innego powodu.
"Pożyczyliśmy od Tomka tę cieszynkę. Ustaliliśmy z Maćkiem, że jeśli ktoś skoczy powyżej 135 metrów, to ją zrobimy. I tak wyszło. Chyba stało się to małym wewnętrznym żartem w naszej grupie, a to dobrze. To nie żart z Tomka. Po prostu to podłapaliśmy i użyliśmy jako coś, co może poprawić nastroje i stworzyć pozytywną atmosferę. Wiem, że Tomek miał spore problemy na treningach w Ruce. Tych nieoficjalnych, bo w kolejnych właśnie nie wziął udziału. A w sobotę wyraźnie nie śledził tego, jak układają się wyniki konkursu. Skupił się na sobie, poczuł, że coś w tym skoku zagrało i pewnie dlatego się ucieszył. Wzięliśmy to od niego, ale na pewno nie po to, żeby się z niego naśmiewać" - wytłumaczył Thomas Thurnbichler w rozmowie z portalem Sport.pl