Taylor Sander dzięki swoim występom we włoskiej Cucine Lube Banca Civitanova oraz brazylijskiej Sada Cruzeiro zyskał bardzo poważną renomę w siatkarskim świecie. Wszelkie doniesienia z tamtych klubów potwierdzał także w reprezentacji USA, gdzie pod wodzą Johna Sperawa wielokrotnie nękał, choćby reprezentację Polski. To już oficjalne. Rywale Polaków mają nowego trenera, to prawdziwa legenda Sander wyrósł na kluczowego przyjmującego w talii selekcjonera i gwiazdę klasy światowej. W związku z tym w końcu trafił o polskiej PlusLigi, która przez wielu uważana jest za jedną z najmocniejszych, jeśli nie najmocniejszą ligę świata. Sander wraca na parkiety. Niespodziewane ogłoszenie Amerykanina Sander związał się umową z próbującą odbudować swoją potęgę PGE Skrą Bełchatów przed sezonem 2020/2021. Do klubu przyjechał z kontuzją i do gry wrócił dopiero w grudniu. Po zakończeniu sezonu otrzymał kilka ofert, ale otwarcie mówił o "konieczności spłaceniu długu wobec Skry". Słowa rzucił na wiatr, bo po igrzyskach olimpijskich w Tokio... praktycznie zapadł się pod ziemię i do klubu nie wrócił. Polski klub wkroczył na drogę sądową. Triumf w Lidze Mistrzów, a teraz taki mecz. Wielkie zamieszanie pod siatką Sander z kolei wysłał do Bełchatowa pismo, w którym poinformował, że do Polski nie wróci z powodów osobistych. Niebawem Amerykanin wystąpił w turnieju FIVB... w siatkówkę plażową, w którą grał przez ostatnie miesiące. Jak się okazuje, to już koniec. Amerykanin na swoim Instagramie tajemniczo ogłosił bowiem, że wraca do siatkówki halowej. "Wracam do siatkówki halowej tej zimy. Zgadniecie gdzie?". Wydaje się, że z całą pewnością można wykluczyć powrót do Polski.