Partner merytoryczny: Eleven Sports

15 miesięcy czekał na ten dzień. A tu taki klops. "Mogła być sensacja"

W meczu pierwszej rundy Pucharu Polski trzecioligowa Elana Toruń aż do 87. minuty sensacyjnie remisowała z przedstawicielem Ekstraklasy – Widzewem. Gola zdobyła po rzucie karnym podyktowanym za faul bramkarza Mikołaja Biegańskiego, który debiutował w łódzkiej drużynie. – Od razu miałem o to zastrzeżenia do siebie, ale mecz się toczył i starałem się o tym nie myśleć – mówił były zawodnik m.in. Wisły Kraków i San Jose Earthquakes.

Mikołaj Biegański przyznał, że popełnił błąd i Elana miała rzut karny
Mikołaj Biegański przyznał, że popełnił błąd i Elana miała rzut karny /Mateusz Słodkowski/Newspix

Widzew sensacyjnie przegrywał w Toruniu od 29. minuty. Wtedy Elana wyprowadziła kontratak, a Biegański w polu karnym sfaulował Marcina Kościeleckiego. Sędzia nie miał wątpliwości i podyktował rzut karny. Wykorzystał go Kamil Kuropatwiński.

- Z boiska już miałem do siebie lekkie zastrzeżenia, może nawet więcej niż lekkie. Mecz jeszcze się toczył i nie było w ogóle mowy, by o tym myśleć. Na chłodno po meczu mam do siebie pretensje, bo w tej sytuacji mogłem się lepiej zachować - przyznał Biegański.

Widzew wyrównał dopiero po przerwie i wydawało się, że dojdzie nawet do dogrywki. Niewiele też zabrakło, by Elana zdobyła drugą bramkę, ale Biegański zrehabilitował się i obronił w sytuacji sam na sam z Kuropatwińskim.

- Wyszliśmy naprawdę zmotywowani, bez żadnych obaw, z wiarą we własne umiejętności i tak naprawdę dużo nie zabrakło, żebyśmy sprawili sensację - mówił Kuropatwiński. - A w tej sytuacji byłem faulowany, jestem tego pewny. W momencie uderzenia na bramkę rywal pociągnął mnie za koszulkę. Powinien być rzut karny i szansa na 2:1 dla nas. No, ale no cóż, tak się nie stało. Nie ma co gdybać.

Widzewiacy strzelili bramki w 87. minucie i w doliczonym czasie. W efekcie wygrali 3:1 i uniknęli blamażu, jakiego doświadczyły w pierwszej rundzie Pucharu Polski Cracovia czy Lechia Gdańsk, które uległy rywalom z niższych lig.

Dla Biegańskiego to był bardzo ważny moment, bo w Widzewie debiutował. Na początku roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Został wypożyczony z Wisły do zespołu MLS -San Jose Earthquakes. Tam jednak nie zadebiutował, a został odesłany do partnerskiego klubu - Town FC. Tam wystąpił w siedmiu spotkaniach MLS Next Pro, ale traktuje to jak mecz w rezerwach.

- To trzecia liga amerykańska. To były rezerwy, a w pierwszej drużynie nie grałem dość długo. Dlatego cieszę się, że to się zmieniło. Pracowałem na to bardzo ciężko i myślę, że to zaowocował tym występem - uważa Biegański.

Ostatni raz w pierwszej drużynie wystąpił jeszcze w sezonie 2022/2023. Jeszcze jako zawodnik Wisły w czerwcu 2023 roku wystąpił przeciwko Puszczy Niepołomice w półfinale barażów. Jesienią poprzedniego sezonu tylko raz był w kadrze meczowej, a potem wyjechał do USA.

- W Polsce minęło 15 miesięcy od mojego ostatniego występu. Poprzedni mecz grałem naprawdę dawno. Mój rozbrat był długi, dlatego myślę, że z każdym kolejnym tygodniem będę się czuł lepiej. Dla każdego zawodnika wejście po takiej przerwie jest pewną niewiadomą - zaznacza Biegański. - Mieliśmy w defensywie tak naprawdę tylko jedną sytuację i z niej można mnie rozliczyć.

Dla każdego zawodnika wejście po takiej przerwie jest pewną niewiadomą

~ Mikołaj Biegański

W Widzewie liczą, że 22-letni Biegański będzie następcą 15 lat starszego Rafała Gikiewicza, który na razie broni w lidze i ma pewne miejsce. Młody bramkarz podpisał dwuletni kontrakt. Umowa Gikiewicza wygasa w tym sezonie i na razie nie wiadomo, co będzie dalej. - Walczę na treningach, by zasłużyć na więcej takich szansa jak w Pucharze Polski - zaznacza Biegański.

Mikołaj Biegański/Martyna Kowalska/Widzew.com/materiały prasowe
Rafał Gikiewicz/AFP CHRISTOF STACHE/CS/AFP


Marcos Giron - Hubert Hurkacz. Skrót meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem