Jeszcze cztery lata temu obie drużyny rywalizowały ze sobą w drugiej lidze. Od tej pory poszły w zupełnie innych kierunkach. Widzew awansował do ekstraklasy, a Elana z powodów finansowych wycofała się z rozgrywek trzeciej ligi. A dzięki temu, że do czwartej awansowały wtedy rezerwy toruńskiego klubu, to na tej bazie udało się odbudować drużynę. Obecnie występuje w trzeciej lidze. Nic więc dziwnego, że faworytem był Widzew, ale już we wtorek łodzianie mieli przestrogę. Trzecioligowa bowiem Sandecja Nowy Sącz wyeliminowała Cracovię. - Zawsze oczekuję najpierw od siebie, a potem od innych podejścia na sto procent - podkreślał przed meczem Daniel Myśliwiec, trener łodzian. Na trybunach panowała przyjazna atmosfera, bo od 2018 roku kibice Elany i Widzewa mają tzw. zgodę. Dzięki temu stadion im. Grzegorza Duneckiego był wypełniony. Poprzednim razem tak dużo kibiców w Toruniu (około czterech tysięcy) było tu w 2019 roku podczas ostatniego ligowego meczu tych drużyn. Daniel Myśliwiec, trener łodzian, dokonał aż jedenastu zmian w porównaniu do wyjściowego składu na ligowe spotkanie z Piastem Gliwice. Zmiennicy mieli pokazać się przed szkoleniowcem w nadziei, że dostaną szansę w rozgrywkach ekstraklasy. Elana podeszła do łodzian bez respektu i na początku zaatakowała. Efektem był strzał głową Aleksandra Kowalskiego. To zdenerwowało łodzian i wzięli się do pracy. Niemal nie wypuszczali z połowy Elanę, ale długo nie było okazji. Dopiero w 21. minucie było blisko gola, ale Jakub Łukowski trafił w poprzeczkę. Elana niemal nie wychodziła z własnej połowy, ale gdy jej się to udało, od razu wywalczyła rzut karny. Marcin Kościlecki uniknął pozycji spalonej i był sam przed Mikołajem Biegańskim. Minął bramkarza i został sfaulowany. Z jedenastu metrów trafił Kamil Kuropatwiński i zaczęło pachnieć niespodzianką. Widzewiacy rzucili się do odrabiania strat i osiągnęli dużą przewagę. Przed przerwą nie udało się jednak wyrównać, choć Noah Diliberto trafił w poprzeczkę, a Said Hamulić główkował tuż obok bramki. Po przerwie Widzew bił głową w mur. Przeważał, ale nie potrafił stworzyć bramkowej okazji. Strzelali Hamulić, Sypek czy Kamil Cybulski, ale nie było większego zagrożenia. W 61. minucie trener Widzewa zagrał va banque i zmienił czterech zawodników. To był komplet roszad, bo w przerwie zrobił pierwszą zmianę. Szkoleniowiec łodzian miał nosa, bo cztery minuty po zmianach goście wyrównali. Z rzutu rożnego Sebastian Kerk uderzył tak, że nie powstydziłyby się tego Luka Modrić w meczu Chorwacja - Polska i było 1:1. Po chwili Niemiec niemal powtórzył ten wyczyn. Tym razem piłka była ustawiona nieco dalej i to tym razem pomogło Pawłowskiemu w skutecznej interwencji. W międzyczasie nad Toruniem rozpętała się ulewa i coraz mocniej wiało, co miało wpływ na poczynania zawodników. Widzew chciał rozstrzygnąć losy meczu bez dogrywki i atakował. Strzelali Kwiatkowski czy Luis Silva, ale goście nadziali się też na kontratak. Biegański wygrał jednak pojedynek z Kuropatwińskim. W 87. minucie w końcu Widzew dopiął swego, a łodzian uratował młodzieżowiec - Kwiatkowski, ktory strzałem głową zapewnil prowadzenie 2:1. A pilakrzy Elany dobił Łukowski.