Partner merytoryczny: Eleven Sports

Drugoligowiec w dziewiątkę lepszy od lidera Ekstraklasy. Sceny w Pucharze Polski

Drugoligowiec z piłkarzami zwykle rezerwowymi w składzie podejmował lidera Ekstraklasy. Lidera, który wygrał pięć ostatnich spotkań, a w sześciu nie stracił bramki. W Rzeszowie nie miało to znaczenia - Resovia w 16. minucie zdobyła bramkę, po strzale Maksymiliana Hebela, a później mądrze się broniła i kontrowała. I pokonała Lecha Poznań 1:0, awansowała do kolejnej rundy Pucharu Polski. To kolejna sensacja, po odpadnięciu Rakowa Częstochowa, Lechii Gdańsk czy Cracovii. Ale chyba największa.

Hlib Buchał z Resovii uprzedza Filipa Szymczaka. Resovia lepsza od Lecha Poznań w Pucharze Polski!
Hlib Buchał z Resovii uprzedza Filipa Szymczaka. Resovia lepsza od Lecha Poznań w Pucharze Polski!/Darek Delmanowicz/PAP

W przeszłości, kilkanaście lat temu, Lechowi Poznań często zdarzało się przegrywać w Pucharze Polski już w pierwszych rundach. Kibice "Kolejorza" pamiętali kompromitacje w Grudziądzu, Legnicy czy Stalowej Woli, ale te czasy jakby ostatnio minęły. Owszem, lechici od dawna nie cieszyli się z triumfu w tych rozgrywkach, ale pierwszoligowców czy drugoligowców ogrywali regularnie. Także i Resovięsześć lat temu, 4:0, choć na innym stadionie w stolicy Podkarpacia. Z tamtego składu, który grał wówczas w Rzeszowie, dziś nie ma już w Lechu nikogo.

Tyle że Lech rzadko był w tak dobrej sytuacji jak teraz - jest liderem Ekstraklasy, wygrał w niej pięć spotkań z rzędu, w sześciu nie stracił bramki. Przyjechał zaś na teren spadkowicza z pierwszej ligi, dla którego ważniejsze są jednak rozgrywki ligowe od pucharowych. Świadczyć mógł choćby o tym fakt, że trener Jakub Żukowski wielu swoich podstawowych piłkarzy posadził na... ławce.

Sensacyjny początek w Rzeszowie. Sam na sam, słupek, wreszcie bramka. Lider Ekstraklasy nie mógł uwierzyć

Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy grająca w mocno rezerwowym składzie Resovia, choćby bez swojego najlepszego snajpera, jest w stanie postawić się gigantowi z Poznania, to pewnie szybko się ich pozbył. Dokładniej zaś - po kwadransie. Już w 8. minucie gospodarze powinni prowadzić, bo przecież Danian Pavlas miał wymarzoną sytuację sam na sam z Filipem Bednarkiem. Mało tego, rzeszowianie wykorzystali nieporadność Lecha, gdy piłka wróciła w szesnastkę. I jeszcze raz Bednarek zatrzymał intuicyjnie strzał Pavlasa, a po dobitce Filipa Mikruta uratował go słupek.

Bryan Fiabema z Lecha w pojedynku z Radosławem Adamskim z Resovii/Darek Delmanowicz/PAP

Lech dostał ostrzeżenie, sam za chwilę też wysłał sygnał, bo Antoni Kozubal również znalazł się sam przed doświadczonym Michałem Gliwą. I pewnie chciał pójść za ciosem, gdy gospodarze w 16. minucie wyprowadzili kontrę. Swoją lewą stroną, tam, gdzie trener Lecha Niels Frederiksen wystawił Iana Hoffmanna. Amerykanin nie wyróżnia się nawet w trzecioligowych rezerwach "Kolejorza", fatalnie wypadł także w Rzeszowie. Gracjan Jaroch robił co tylko chciał, to on przeprowadził atak, po którym wystawił piłkę na szesnasty metr do Maksymiliana Hebela. Miał dużo miejsca, uderzył pod poprzeczkę, Bednarek mógł to obronić. Źle wystawił rękę, futbolówka wpadła do siatki.

Wydawać by się mogło, że podrażniony lider Ekstraklasy przejmie sprawy w swoje ręce, szybko odwróci losy tego meczu. Nic z tego, Resovia grała bardzo dobrze, zwłaszcza w środkowej strefie. Nie dawała się rozpędzić środkowym pomocnikom gości, czekała też na straty rywali. Tych zaś było sporo, zwłaszcza u Hoffmanna, ale przede wszystkim Bryana Fiabemy. Nie grał dobrze Ali Gholizadeh, rzadko piłkę dostawał Filip Szymczak. A jak już dostał, uderzył za wysoko.

Lech próbował strzałów z dystansu, miał rzut wolny z 17 metrów. W składzie brakowało jednak Dino Hoticia, który w lidze dwa razy pokonał już bramkarzy ze stojącej piłki, a Gholizadeh uderzył prosto w Gliwę. I tak się ta pierwsza połowa skończyła - zasłużonym prowadzeniem Resovii 1:0.

Resovia - Lech Poznań. Dwie zmiany w przerwie, dwie poprzeczki tuż po niej

Trener Lecha Frederiksen chciał uniknąć kompromitacji, w przerwie dokonał dwóch zmian. Dziury w środku pola miał łatać już nie Stjepan Lončar, a Radosław Murawski. Zaś kiepskiego Hoffmanna zastąpił Joel Pereira

Tyle że Portugalczyk też nie powstrzymał duetu Jaroch - Radosław Adamski, który w 49. minucie ograł lechitów jak juniorów. A po dośrodkowaniu tego drugiego Pavlas huknął w poprzeczkę. Lech zaś szybko odpowiedział tym samym - w wykonaniu Pereiry. 

Kibice Resovii/Darek Delmanowicz

Lech z czasem uzyskiwał coraz większą przewagę, w jego składzie pojawili się kolejni potencjalni liderzy w ofensywie: Patrik Wålemark i Afonso Sousa. Resovia mądrze się broniła, ale czasem i szczęśliwie. Gdy do końca było już tylko nieco ponad 20 minut, coraz częściej gospodarze wybijali piłkę byle dalej. Lech próbował, groźne uderzenia Kozubala po rzucie rożnym odbił Gliwa, ale nie kreował czystych sytuacji.

Trener Żukowski miał atut, mógł wprowadzać na boisko piłkarzy, którzy zwykle są tymi podstawowymi. Mieli zadanie odrzucić Lecha od swojego pola karnego, ale i poznaniacy coraz częściej ryzykowali. I gdy wszystko zaczęło układać się po myśli Resovii, z czerwoną kartką z boiska wyleciał świetnie grający Adamski. "Kolejorz" miał kwadrans, wliczając czas doliczony, by chociaż doprowadzić do dogrywki.

I nie był w stanie tego dokonać, skompromitował się. Mimo, że boiska wyleciał jeszcze Pavlas. W 1/16 finału Pucharu Polski zagrają jedynie... jego rezerwy. 

Hansi Flick został zapytany Lewandowskiego i Szczęsnego. „Jest naprawdę świetny”. WIDEO/AP/© 2024 Associated Press
Filip Szymczak i Radosław Adamski/Darek Delmanowicz/PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem