Partner merytoryczny: Eleven Sports

Bolesna porażka Polaków, koszmar w samej końcówce. To już koniec marzeń

Reprezentacja Polski w swoim ostatnim tegorocznym meczu przegrała 1:2 ze Szkocją na PGE Narodowym w Warszawie. Gola na wagę zwycięstwa dla gości strzelił już w samej końcówce - w doliczonym czasie gry - Andy Robertson. Tym samym spadliśmy na czwarte miejsce w grupie, co oznacza dla nas koniec marzeń o pozostaniu w dywizji A Ligi Narodów.

Kamil Piątkowski świętujący trafienie w barwach reprezentacji Polski
Kamil Piątkowski świętujący trafienie w barwach reprezentacji Polski/ Leszek Szymański /PAP

Przedmeczowy układ był prosty - reprezentacja Polski potrzebowała minimum jednego punktu, by zapewnić sobie trzecie miejsce w grupie, a tym samym grę w barażu o utrzymanie w dywizji A Ligi Narodów. Porażka była równoznaczna z automatyczną relegacją o szczebel niżej.

Nie można było jednak kalkulować, trzeba było walczyć o pełną pulę. Prawdopodobnie z takiego założenia wyszedł też trener Michał Probierz, bo jego podopieczni od razu ruszyli do ataku. Najpierw prostopadłe podanie otrzymał Sebastian Szymański, który niestety szukał dogrania, zamiast strzału, a ten wariant nie przyniósł zagrożenia, podobnie jak zablokowana centra Nicoli Zalewskiego.

Obiecujący początek i... błyskawiczny gol Szkotów

I tak Szkoci spokojnie przyjęli kilka ataków naszej drużyny. Po czym sami ruszyli do kontry. Niestety - od razu zrobili to skutecznie. Kluczową rolę przy akcji bramkowej odegrał robiący ostatnio furorę na Wyspach 19-letni Ben Doak, który wycofał piłkę w okolice linii szesnastego metra. Tam czekał na nią John McGinn, który uderzył niezbyt mocno, ale niezwykle celnie, po ziemi, pokonując Łukasza Skorupskiego.

Stracony gol na parę chwil zamroczył reprezentację Polski. Na szczęście szybko odzyskaliśmy rezon, czego skutkiem były celne strzały Jakuba Kamińskiego oraz Kamila Piątkowskiego. Zwłaszcza uderzenie tego drugiego było niezwykle groźne. Nasz obrońca kropnął mocno, pod poprzeczkę, ale Craig Gordon dwukrotnie interweniował skutecznie.

W 18. minucie nie powinien mieć już nic do powiedzenia, gdy Nicola Zalewski - wykorzystując fatalny błąd Szkotów w rozegraniu - zagrał piłkę w pole karne do niepilnowanego Karola Świderskiego. Ten spudłował jednak w niewytłumaczalny sposób, po czym schował twarz w dłoniach. Co gorsza, pięć minut później znów mógł żałować zmarnowanej okazji. Był progres, bo po dobrym przyjęciu piłki z obrońcą na plecach tym razem trafił w światło bramki, lecz na jego drodze stanął Craig Gordon, sprytnie skracając kąt.

Kolejny fragment meczu należał do Szkotów, którym zabrakło nieco szczęścia, a może i skuteczności, by podwyższyć wynik. Najpierw Lyndon Dykes uderzył minimalnie niecelnie, później Billy Gilmour posłał z dystansu istną torpedę, po której poprzeczka bramki Łukasza Skorupskiego zapewne trzęsła się jeszcze przez długi czas, a na dokładkę Scott McTominay przegrał pojedynek sam na sam z Łukaszem Skorupskim. Później obił jeszcze słupek.

W międzyczasie Craig Gordon obronił uderzenie Adama Buksy, a na koniec pierwszej części gry świetną akcją indywidualną popisał się Jakub Kamiński. Niestety, świetny rajd skwitował niecelnym uderzeniem.

W końcu odpowiedź "Biało-Czerwonych"

W przerwie trener Michał Probierz dokonał jednej zmiany - Jakuba Modera zastąpił Bartosz Slisz. Początek drugiej części gry przyniósł kolejną niewykorzystaną okazję Jakuba Kamińskiego - piłkę zmierzającą do siatki wybił jeden z obrońców. Przełamanie nadeszło w 59. minucie, gdy Kamil Piątkowski powtórzył uderzenie z pierwszej połowy. Tym razem jednak nie dał już szans bramkarzowi, trafiając niemal w samo "okienko" szkockiej bramki.

Po upływie godziny gry na boisku pojawił się Tymoteusz Puchacz, zmieniając Jakuba Kamińskiego. Nie minęło kilka chwil, a nasz lewy defensor mógł z bliska oglądać genialną interwencję Łukasza Skorupskiego po strzale głową Lyndona Dykesa.

Kolejne minuty przyniosły nieco spokoju, przynajmniej jeśli chodzi o sytuacje bramkowe. Trybuny PGE Narodowego jednak - jak na swoje standardy - dość głośno dopingowały "Biało-Czerwonych", by powalczyli o komplet punktów. W 75. minucie żegnały natomiast Karola Świderskiego, którego zmienił Kacper Urbański.

20-latek przyzwyczaił nas do tego, że nawet, gdy wchodzi z ławki rezerwowych, jest w stanie odcisnąć swoje piętno na grze ofensywnej reprezentacji Polski. Tym razem było mu o to trudno. A końcówka spotkania zapowiadała się niezwykle emocjonująco.

Polscy fani odetchnęli z ulgą w 86. minucie, gdy wprowadzony z ławki Ryan Christie uderzył zbyt lekko, by pokonać Łukasza Skorupskiego. Tuż przed upływem regulaminowego czasu gry Kenny McLean posłał jeszcze piłkę głową minimalnie nad poprzeczką.

I gdy wydawało się, że wynik nie ulegnie już zmianie... w doliczonym czasie gry w naszym polu karnym świetnie odnalazł się Andy Robertson. I wygrywając pojedynek główkowy z Nicolą Zalewskim, zapewnił Szkotom zwycięstwo. Tym samym spadliśmy na czwarte miejsce w grupie i... z dywizji A Ligi Narodów. Powiedzieć, że nie tak miał wyglądać ten wieczór w Warszawie, to jak nie powiedzieć nic.

/INTERIA.PL/interia

"As Sportu 2024". Wybierz z nami finałową 16 plebiscytu

Ze Stadionu Narodowego - Tomasz Brożek

Statystyki meczu

Posiadanie piłki
48%
52%
Strzały
15
13
Strzały celne
5
6
Strzały niecelne
7
6
Strzały zablokowane
3
1
Ataki
73
74
Michał Probierz: Statystyki nie wyglądają dobrze, ale gramy z topowymi zespołami. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
Michał Probierz, selekcjoner reprezentacji Polski/AFP
Nicola Zalewski/Soeren Stache /AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem