Oficjalnie nikt nie mógł tego głośno powiedzieć, ale arabskich organizatorów miniturnieju o Superpuchar Hiszpanii interesował tylko jeden scenariusz. Chodziło oczywiście o El Clasico w finale. Cała reszta miała być tylko przystawką do dania głównego. W środę Barcelona wykonała 50 proc. tego planu, pokonując Athletic Bilbao 2:0. Nazajutrz swoją rolę odegrać musiał jeszcze Real Madryt. U bukmacherów był zdecydowanym faworytem. Ale przed pierwszym gwizdkiem przypominano, że w tym sezonie jego ligowe starcie z Mallorcą zakończyło się rezultatem 1:1. Niewiarygodne sceny w loży honorowej. Prezes FC Barcelona wpadł w amok. Zwyzywał wszystkich Powolny demontaż w wykonaniu Realu. Pierwszy cios dopiero po 63 minutach Kiedy już w trzeciej minucie Lucas Vazquez oddał pierwszy celny strzał, wydawało się, że w tym spotkaniu bramki mogą padać swobodnie. Ale to była fałszywa prognoza. Do przerwy żaden z zespołów nie zdołał otworzyć wyniku. Zgodnie z przewidywaniami "Królewscy" mieli zdecydowaną przewagę, tyle że nijak nie przekładało się to na boiskowe profity. Rywale momentami mieli problemy z przekroczeniem linii środkowej. W obrębie pola karnego bronili się jednak nad wyraz efektywnie. Jedyną stratę odnotowali w 33. minucie, gdy z powodu kontuzji murawę musiał opuścić kapitan Antonio Raillo. Krótko po zmianie stron taka sama przykrość spotkała "Los Blancos". Tym razem po zderzeniu z przeciwnikiem gry nie był w stanie kontynuować Aurelien Tchouameni. W wymuszonych zmianach mieliśmy zatem remis, ale na tym symetria się skończyła. Zaraz potem Real zadał zadał pierwszy cios. Piłka po strzale głową Rodrygo trafiła w słupek, a dobitkę Kyliana Mbappe wybronił szczęśliwie Dominik Greif. Skapitulował dopiero po drugiej poprawce, w wykonaniu Jude'a Bellinghama. Ekipie Carlo Ancelottiego nie można zarzucić, że zadowoliła się skromnym prowadzeniem. Konsekwentnie szukała sposobności do podwyższenia rezultatu. W decydujących momentach brakowało jednak precyzji wykończenia, mimo że na boisku wciąż przebywali Vinicius Junior i Mbappe. Defensywa Mallorki trzeszczała przez półtorej godziny, ale na dobre załamała się dopiero w doliczonym czasie gry. Najpierw padła bramka samobójcza - po niefortunnej interwencji Martina Valjenta - a ostatnie słowo należało do Rodrygo, który ustalił wynik na 3:0 w dniu swoich 24. urodzin. Mecz FC Barcelona - Real Madryt, którego stawką będzie Superpuchar Hiszpanii AD 2025, rozpocznie się w niedzielę o 20:00. Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny po raz pierwszy ramię w ramię w batalii tej rangi? To bardzo realny scenariusz.