Gole zdobyli: Brayden Schenn (21.), Rosjanin Władimir Tarasienko (52.) i - do pustej bramki - David Perron (59.). Ostatnie zwycięstwo "Lotnicy" odnieśli tuż przed świętami Bożego Narodzenia, pokonując na wyjeździe New York Rangers 3:2 po karnych. Siedem następnych spotkań nie tylko przegrali, ale i uzyskali w nich zaledwie 12 trafień. Bramkarz Blues Jordan Binnington w pierwszym występie w podstawowym składzie obronił 25 strzałów. W ten sposób został 35. golkiperem w historii rozgrywek NHL, który w debiucie od pierwszej minuty nie pozwolił się pokonać. A jeszcze w grudniu był na "zesłaniu" w lidze AHL. "Mam nadzieję, że będę dostawał więcej szans gry" - zaznaczył Binnington, a trener Craig Berube podkreślił, że jego podopieczny nie okazywał zdenerwowania w trakcie potyczki. "Rozegrał solidny mecz, był bardzo pewny siebie, także w sytuacjach, kiedy wychodził z bramki i rozgrywał krążek. Wyglądał naprawdę dobrze" - ocenił szkoleniowiec. W ligowej tabeli ekipa Flyers zajmuje przedostatnie miejsce - 36 punktów. Mniej mają tylko zawodnicy Ottawa Senators - 35. Sytuacja St. Louis Blues jest niewiele lepsza - 38 pkt. Wyprzedzają jeszcze Los Angeles Kings - 37. W poniedziałek grał zespół Kings i uległ w San Jose miejscowym Sharks 1:3. To jedyny z pięciu meczów tego dnia, w którym triumfowali gospodarze. Szwed Erik Karlsson miał aż trzy asysty i do 13. gier przedłużył serię z co najmniej jednym podaniem otwierającym drogę do siatki. Takim wyczynem popisał się inny obrońca Phil Housley (Winnipeg Jets), ale to było w sezonie 1992/93. Natomiast Binningtonowi daleko jeszcze do osiągnięć Pekki Rinnego (Nashville Predators), który w konfrontacji z Toronto Maple Leafs (4:0) zachował czyste konto po raz trzeci w sezonie i 54. w karierze. Fin obronił tym razem 18 strzałów. Jego koledzy oddali ich znacznie więcej - 32.