Na konferencji prasowej po UFC 161 Dana White poinformował oficjalnie opinię publiczną o swoistym rekordzie sympatycznego grubaska z długą brodą. Otóż Nelson, któremu właśnie wygasł kontrakt z najpotężniejszą federacją światowego MMA, przyjął już łącznie 487 celnych uderzeń rywali pod banderą UFC, nigdy nie będąc przy tym znokautowany bądź zastopowany. Z jednej strony to powód do wielkiej dumy i oznaka twardej szczęki, z drugiej zaś dowód na przeciętną obronę... Wracając do Nelsona i jego napiętych stosunków z prezydentem UFC, kilka zdań z White'a wyjętych ze wspomnianej już konferencji prasowej. - Przede wszystkim chciałbym, aby on pozostał z nami w UFC. Nigdy nie było tak, że nie chcieliśmy Roya Nelsona w naszych szeregach - podkreślił White na wstępie, ale potem już trochę "posmarował" byłego mistrza organizacji IFL. - Kiedyś przyszedł do mnie i zdradził coś w stylu "Wiesz co, mam kłopoty ze znalezieniem sponsorów". Ja mu na to odpowiedziałem, że to trochę dziwne, ale żeby spróbował ściąć włosy i trochę się odchudzić, a także by nie wychodzić przy takiej piosence, co by wyglądało bardziej profesjonalnie i poważnie. Wszak to kawał utalentowanego twardziela. Potem zobaczyłem go z jeszcze dłuższą brodą i cięższego - relacjonował Dana sytuację sprzed kilku miesięcy. - On dostał od nas ofertę, z której nie skorzystał. Prosił jednak, by o tym nie rozprawiać publicznie, więc nie będę wdawał się w szczegóły. Ale pierwszą propozycję przedłużenia kontraktu dostał od nas półtora miesiąca temu, a dwa tygodnie później kolejną. Może nie jest najmądrzejszą osobą jaką spotkałem w swoim życiu, lecz mam dla niego wiele szacunku. - Potrafi znokautować jednym ciosem, a przeciwko Miocicowi zebrał całe mnóstwo bomb. Dlatego próbujemy osiągnąć z nim porozumienie. Jego problemem jest to, że najmądrzejszy na pewno nie jest, ale kiedy go spytacie o najmądrzejszego człowieka, to wskaże sam siebie. Domagał się walki o tytuł, lecz kiedy dostał faceta, którego nie mógł trafić swoim obszernym sierpem, został mocno obity. - Nelson mocno mnie frustruje, bo wyobraźcie sobie co by było, gdyby on wziął się za siebie na poważnie, zaczął ostro trenować i zbił trochę kilogramów? Ile on mógłby jeszcze osiągnąć. Największym wrogiem Roya Nelsona jest on sam. Ludzie zachwycają się jego popularnością, tylko jak to się ma do zarabiania pieniędzy? Porównajcie sobie jego gaże z wypłatami dla Juniora dos Santosa czy Caina Velasqueza. Najlepsi zarabiają najwięcej, natomiast zawodnicy środka zarabiają przeciętne pieniądze - zakończył White.