Polska olimpijka już bez medalu. Przyznała się do błędu. Dramat wszystko skomplikował
Polacy na niedawnych igrzyskach w Paryżu wywalczyli łącznie dziesięć medali. Szał w kraju nad Wisłą zapanował zwłaszcza po tym, gdy w dorobku naszej reprezentacji pojawił się premierowy krążek. Zdobyła go Klaudia Zwolińska w kajakarstwie, która pamiątką nie cieszyła się dosyć długo. Po powrocie do ojczyzny nagrodę za lata wysiłków oddała na aukcję charytatywną. Dopiero teraz przyznała się do jednego błędu z nią związanego.
Klaudia Zwolińska pod koniec lipca sprawiła polskim kibicom miłą niespodziankę i w Paryżu otworzyła dorobek medalowy "Biało-Czerwonych" w igrzyskach olimpijskich. Nasza rodaczka błysnęła w slalomie K1 i uznała tylko wyższość jednej z rywalek. 25-latka błyskawicznie stała się bardzo popularna w kraju nad Wisłą, więc postanowiła wykorzystać ten fakt. Niemal od razu ogłosiła, że pożegna się z wywalczonym krążkiem. Pamiątka otrzymana na oficjalnej dekoracji powędrowała na aukcję charytatywną.
Licytacja zakończyła się całkiem niedawno, bo w drugiej połowie września. Szlachetny gest Klaudii Zwolińskiej zdecydowanie się opłacił. Dla chorych na mukowiscydozę trafiło dzięki sportsmence ponad sto tysięcy złotych. Polska bohaterka ze stolicy Francji zdecydowanie miała się więc z czego cieszyć. Okazuje się jednak, że nie wszystko poszło tak jak sobie to wymarzyła. Niestety w trakcie trwania aukcji południową część kraju nad Wisłą nawiedził prawdziwy dramat w postaci powodzi. Nadejście kataklizmu sprawiło, iż charytatywna rywalizacja o medal zeszła na drugi plan.
25-latka nie owijała w bawełnę i przyznała się z tego powodu do błędu. Na czym on dokładnie polegał? "Błędem było nieprzeprowadzenie jej od razu po powrocie z igrzysk. W ostatnim tygodniu licytacji przez południe kraju przetoczyła się największa fala powodziowa. Nie wypadało wtedy robić akcji promujących aukcję, bo ludzie tracili dobytki. Dużo różnych rzeczy się tu poskładało, mieliśmy też problemy systemowe. Na przyszłość, jakbym sprzedawała kolejny medal, to już będę wiedziała, jak się za to lepiej zabrać. Ale to tylko takie przemyślenia. Ogółem jestem dumna, że udało się to zorganizować" - przekazała olimpijka w rozmowie ze "Sport.pl".
Klaudia Zwolińska oddała medal na licytację. Kolejny sukces kajakarki
Nie zabrakło też pozytywów. "Udało się uzbierać nawet więcej - pewna grupa lekarzy dołożyła jeszcze fajną kwotę. Jestem bardzo szczęśliwa, bo nie chodziło mi o zebranie konkretnej sumy, tylko przede wszystkim o nagłośnienie problemu osób chorych na mukowiscydozę" - dodała Klaudia Zwolińska. Medal trafił zresztą do kogoś wyjątkowego. "Kupiła go pani Monika Koral, bardzo miła kobieta. Spędziłyśmy razem chyba trzy godziny, pogadałyśmy. Jedynie moment, gdy na koniec musiałam zostawić medal, był trochę smutny. Ale to uczucie szybko minęło. Pani Monika jest z Nowego Sącza, więc można żartobliwie powiedzieć, że mam blisko i mogę wpaść kiedyś w odwiedziny" - zaznaczyła sportsmenka.
Polska bohaterka z Paryża stara się obecnie jak najwięcej wycisnąć z niedawnego sukcesu i propaguje kajakarstwo wśród młodzieży. "Dlatego mam zaplanowane teraz 20 czy 30 wizyt w placówkach, gdzie będę chodziła z kajakiem i pokazywała go dzieciom. Duże się dzieje, ale to takie pozytywne" - zapowiedziała. Na brak zajęć zawodniczka zdecydowanie nie może narzekać.