Na starcie niedzielnego wyścigu Hamilton zahaczył o bolid Hiszpana. Zrobił to na tyle niefortunnie, że jego maszyna "wystrzeliła" w górę i wypadła poza tor. Siedmiokrotny mistrz świata nie był w stanie kontynuować rywalizacji. Zdenerwowany Alonso nazwał przez radio byłego kolegę klubowego "idiotą" i dodając, że ten gość "umie tylko jechać i startować jako pierwszy". Tymczasem w czwartek, przed Grand Prix Holandii, kierowca Alpine powiedział, że żałuje tego wybuchu i przeprosił Hamiltona, którego nazwał "mistrzem" i "legendą naszych czasów". F1. Fernando Alonso mówi o "adrenalinie" "Kiedy coś mówisz - i przepraszam, że to powtarzam - przeciwko brytyjskiemu kierowcy, to zawsze wiąże się to z dużym zaangażowaniem mediów. Natomiast, kiedy coś powiesz o latynoskim kierowcy, to jest bardziej humorystyczne. Oczywiście jednak przepraszam za swoje słowa, nie myślałem tak" - stwierdził Alonso. Dwukrotny mistrz świata w momencie zdarzenia walczył o trzecie miejsce. Ostatecznie ukończył wyścig na piątym miejscu. "Nie sądzę, że można kogoś za to winić, patrząc na powtórki, ponieważ to był wypadek na pierwszym okrążeniu, kiedy wszyscy jedziemy blisko siebie. Adrenalina i walka o czołowe pozycje spowodowała, że powiedziałem coś, czego nie powinienem" - wyjaśnił Hiszpan.