Pogadaliśmy jeszcze chwilę o zawartości prospektu, ponieważ jego podtytuł - "Program kształcenia trenerów siatkówki w zakresie psychologii pracy z zespołem i zawodnikami" brzmiał zachęcająco do bardziej starannej analizy. Ryszard jako prezes zarządu Stowarzyszenia Wspieramy Siatkówkę, mistrz świata, mistrz olimpijski i były trener naszej reprezentacji, jak nikt inny ma prawo do rekomendacji takiego dokumentu. Jak sam mówi, bardzo ceni wkład zagranicznych trenerów w ostatnie, liczne sukcesy naszego ukochanego sporu, ale bez natychmiastowego uruchomienia powszechnego projektu kształcenia polskich trenerów, ten imponujący wieżowiec może zacząć wkrótce trząść się w posadach. Ha, po takim wstępie, choć nie od razu, zabrałem się do przeglądania dostarczonego przez Ryszarda projektu i rzeczywiście wygląda to na przemyślane i starannie przygotowane przedsięwzięcie. Już sam skład zespołu prowadzącego projekt wygląda profesjonalnie i zachęcająco, bo oprócz naszego Mistrza pracują z nim dwie wybitne psycholożki: Sylwia Dąbrowska i Magdalena Robak. Pierwsza - specjalista od psychologii sportu, druga, jak nikt zna się na rozwoju kompetencji przywódczych i budowaniu zespołu. A wspiera ich swoją wiedzą i doświadczeniem jedna z najbardziej otwartych głów polskiej siatkówki - Wojtek Jędrzejewski. Cały program jest oparty na ośmiu, rozłożonych w czasie etapach. Od selekcji uczestników po ewaluację, czyli próbę dokonania efektów programu i opracowanie końcowego raportu z jego wynikami. W środku mamy trzy, dwudniowe, stacjonarne sesje szkoleniowe. Pierwsza rusza już na dniach, bo 2 czerwca, w spalskim COS-ie. Temat - wzmacnianie siebie w roli przywódcy drużyny, a wiodącym wykładowcą ma być słynny Julio Velasco. Druga sesja, na temat współpracy trenera z graczami ma się odbyć w lipcu, a wykłady poprowadzi Andrea Anastasi. Trzecia, sierpniowa, dotknie problemów budowania i rozwijania drużyny z wykładami Raula Lozano. Całość wygląda logicznie i zachęcająco, i rzeczywiście, ma rację Ryszard Bosek twierdząc, że schemat projektu ma jak najbardziej uniwersalny charakter i mógłby być przeniesiony prawie bez poprawek do innych dyscyplin polskiego sportu. Wszak brak dobrych, polskich trenerów to stara choroba, z którą sobie od dawna nie radzimy. Nie radzimy sobie oczywiście w skali naszych ambicji i potrzeb, które rosną z roku na rok, bo świata w wielu dziedzinach nam szybko odjeżdża, w coachingu również. Tak więc, popierając plany grupy Ryszarda Boska, zachęcam nie tylko ministra sportu Kamila Bortniczuka, ale i prezesów innych związków sportowych do pochylenia się nad tym dokumentem i poszukaniem inspiracji, albo wręcz - gotowych pomysłów, na rozwiązanie własnych problemów. Nazwa projektu, zaczerpnięta od tytułu co prawda, starożytnego, ale wciąż uznanego wojennego obrazu, nie ogranicza przecież jego istoty do tych najwyżej latających "Orłów". Liczy się powszechność i skuteczność projektu. Jak to się uda, to może na którejś z kolejnych Gal PLS, wśród nominowanych szkoleniowców do tytułu trenera roku, będziemy mieli samych Polaków. O "Orłach" już było, a przecież - "Polacy nie gęsi i swojego..." trenera też mogą mieć. I choć dzisiaj trudno to sobie wyobrazić - nawet w reprezentacji narodowej.