Kusili ich milionami, ale gwiazdy zostają. Poszedł gigantyczny przelew
Ebut.pl Stal Gorzów uratowana! Tak przynajmniej zapewnia jej prezes Dariusz Wróbel, który w emocjonalnym wpisie na Facebooku poinformował, że klub spłacił 6,5 miliona złotych długu, więc powinien dostać licencję na 2025. To zła wiadomość dla tych, którzy mieli chrapkę i kusili milionami Martina Vaculika, Andersa Thomsena i Oskara Palucha, czyli największe gwiazdy legendarnego klubu. Płaczą też w Lesznie, bo FOGO Unia miała nadzieję, że zajmie miejsce Stali w PGE Ekstralidze.
- Proszę napisać, że wierzę w to, że się uda. Śpię po cztery godziny na dobę, ale wyciągnę Stal na prostą. 12 milionów długu? Widziałem już gorsze sytuacje - mówił nam dwa dni temu nowy prezes ebut.pl Stali Gorzów Dariusz Wróbel. Kiedy jego poprzednik popłynął w rejs, zakasał rękawy i w tydzień zebrał 4,5 miliona złotych. - Zrobiliśmy to. Wszystkie zaległe kwoty do zawodników i inne należności wymagane do licencji na następny sezon zostały przelane - ogłosił Wróbel na fanpage’u Stali.
Prezes Stali potrafił zablokować granicę z Niemcami
Wróbel jeszcze na starcie sam mówił, że ratowanie Stali, to "mission impossible". Kiedy prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki i honorowy prezes Stali Gorzów Władysław Komarnicki jechali do stolicy z misją ratunkową i w rozmowie z władzami ligi mówili, że Dariusz Wróbel będzie nowym prezesem, to wielu żartowało, że jak ten pozna wysokość zadłużenia klubu, to zaraz ucieknie.
Wróbel jednak nie z tych, co się wycofują, gdy pojawiają się pierwsze trudności. Sponsorzy Stali mówią nam, że kilka lat temu potrafił z innymi rolnikami (sam ma przedsiębiorstwo rolne) zablokować granicę z Niemcami w obronie branżowych interesów. - Jest uparty, nieustępliwy, optymista, co w sercu, to na języku - tak scharakteryzowała go jedna ze znających go osób i od razu można dodać, że właśnie takiej osoby potrzebowała Stal.
- Wszedł do bagna - pisali kibice, gdy obejmował urząd, a teraz okazało się, że w tym bagnie potrafił się sprawnie poruszać. Na pierwszej konferencji uderzył w prezesa Ekstraligi, powiedział, że to organ zarządzający jest winny sytuacji Stali. Potem strofował tych sponsorów, którzy nie bardzo wierzyli w jego misję. Mówił im, że nie potrzebuje pesymistów. Górnolotnie zwracał im uwagę, że zamiast narzekać, mogliby coś zrobić dla ukochanego klubu, dla tego herbu i żółto-niebieskich barw.
Narobił długów i popłynął w rejs wycieczkowcem
Gdy jego poprzednik wolał uciec przed kłopotami i popłynąć w rejs wycieczkowcem, on zakasał rękawy i zabrał się do roboty. Wiedział, że do końca listopada musi zebrać 4,5 miliona złotych, żeby spłacić długi wymagalne do otrzymania licencji, i zrobił to. Część kasy pochodzi ze zbiórki w sieci, resztę wyłożyli sponsorzy.
Niektórzy mówią, że to żaden cud, bo sponsorzy tylko pożyczyli pieniądze i dług nie zniknął, ale tym niewielu zaprząta sobie teraz głowę. Od lat było tak, że Stal sprzedawała loże VIP z rocznym wyprzedzeniem i opłacała z tego bieżące zaległości. Zresztą od jednej z dobrze poinformowanych osób słyszymy, że część sponsorów odbierze sobie wpłacone pieniądze w akcjach, bo za chwilę w Stali dojdzie do ogromnych przekształceń własnościowych.
Na Wróbla nikt złego nie powie. Co na to Ekstraliga?
Poza tym na Wróbla nikt nie powie złego słowa, bo on był jednym, który chciał się podjąć akcji ratowania zadłużonego po uszy klubu. Wielu sponsorów po rozmowie z prezesem Ekstraligi Wojciechem Stępniewskim mówiło, że lepiej byłoby ogłosić bankructwo niż bawić się w błyskawiczne oddłużanie i plan naprawczy.
Wciąż nie wiemy, co na oświadczenie Stali i Wróbla powie Ekstraliga, która wcześniej straszyła, że klub w najlepszym razie dostanie licencję nadzorowaną, co będzie się wiązało z automatycznym rozwiązaniem kontraktu nawet z dwoma zawodnikami.
- Dziś mogę to powiedzieć oficjalnie. Zrobiliśmy to! Wczoraj zostały przelane wszystkie zaległe kwoty do zawodników i inne należności wymagane do licencji na następny sezon. Teraz ze spokojem czekamy na weryfikację ze strony komisji licencyjnej - pisze Wróbel, ale na odpowiedź komisji musimy jeszcze chwilę poczekać. Audytorzy wejdą do klubu 3 listopada. Spłata długu, to jedno, ale okoliczności i plan naprawczy to drugie. Na ten ostatni audytorzy na pewno chętnie zerkną. Zwłaszcza że Discovery czeka na przelew w wysokości 1,7 miliona złotych za ostatnią rundę Grand Prix w Gorzowie.