Nagle zaczął mówić o Zmarzliku. Sponsorzy przecierali oczy, chodzi o 11 milionów
Długi ebut.pl Stali Gorzów wynoszą 11 milionów złotych, a licencja na 2025 jest pod znakiem zapytania. Tymczasem były już prezes Waldemar Sadowski na ostatnim spotkaniu ratunkowym ze sponsorami zaczął mówić o ściągnięciu Bartosza Zmarzlika na 2026. Sadowskiego już nie ma, a jego następca już nie mówi o Zmarzliku, ale prosi o kasę, a dokładnie o 4,5 miliona w imię miłości do Stali. Sponsorzy wykonali więc telefon do władz ligi. To, czego się dowiedzieli, zwyczajnie ich załamało. Wyszło na to, że ogłoszenie bankructwa będzie lepszym rozwiązaniem niż próba ratowania zadłużonego po uszy klubu.
Trwa akcja ratowania zadłużonej po uszy ebut.pl Stali Gorzów. Klub zorganizował zbiórkę, kilka razy spotkał się też ze sponsorami. Na pierwszym z tych spotkań był jeszcze były już prezes Waldemar Sadowski, który najpierw mówił o zadłużeniu, a potem nagle zaczął opowiadać, że na sezon 2026 warto by ściągnąć Bartosza Zmarzlika.
Prezesie, zdejmij różowe okulary
Sponsorzy, jak usłyszeli o Zmarzliku, to zaczęli między sobą szeptać, że prezes chyba powinien zdjąć różowe okulary. Już było wiadomo, że zadłużenie Stali sięga 11 milionów złotych, z czego 4,5 miliona trzeba zapłacić do końca października. Osoby wykładające kasę na klub uznały, że w takiej sytuacji gadanie o transferze 5-krotnego mistrza świata, to prawdziwy kabaret.
Zresztą ci sami sponsorzy szybko skontaktowali się z prezesem Ekstraligi Żużlowej, by porozmawiać o tym, co będzie najkorzystniejsze dla Stali. W międzyczasie zmienił się bowiem prezes, Sadowskiego zastąpił Dariusz Wróbel, ale nie zmieniło się to, że wciąż ktoś chce od nich (sponsorów) pieniądze na ratowanie Stali.
4,5 miliona złotych to początek drogi
Po rozmowie z prezesem Wojciechem Stępniewskim ludzie łożący setki tysięcy na klub otworzyli szeroko oczy. Działacz uświadomił im, że uregulowanie długu w wysokości 4,5 miliona złotych do końca października, to dopiero początek. Do końca roku trzeba bowiem zapłacić Discovery 1,7 miliona złotych za umowę na Grand Prix 2024, a o swoje pieniądze dopominają się też firmy świadczące usługi dla Stali. Jeśli do tego dodamy, że na bieżąco trzeba opłacać pensje pracownikom, to wychodzi na to, że klub w listopadzie i w grudniu musi wyłożyć kolejne 2-3 miliony złotych.
W zasadzie wyszło na to, że Stal, w najlepszym razie otrzyma tylko licencję nadzorowaną. Sponsorzy od Stępniewskiego usłyszeli, że to się będzie wiązało z rozwiązaniem kontraktów z dwoma zawodnikami (dotąd mówiło się o jednym). Z listy płac będzie musiała zniknąć nie tylko najlepiej opłacana gwiazda (Martin Vaculik i Anders Thomsen kasują rocznie po 4 miliony złotych przy 200 punktach), ale i też ktoś jeszcze, bo nie się realizować powiązanego z nadzorem programu naprawczego, jeśli na liście płac są takie pozycje po stronie wydatków.
Licencja nadzorowana tylko przesunie upadek klubu w czasie
Prezes Ekstraligi poinformował sponsorów Stali, że dotąd trzy kluby miały licencję nadzorowaną i finalnie każdy z nich upadł. Tego nikt głośno w trakcie tej telekonferencji nie powiedział, ale dla sponsorów stało się jasne, że dla Stali najlepszym rozwiązaniem byłoby ogłoszenie bankructwa, roczna karencja i start od trzeciej ligi w sezonie 2026. Nie da się bowiem oddłużyć klubu, utrzymując dalej gwiazdy, a rozwiązanie z nimi kontraktów będzie skutkowało spadkiem do drugiej ligi już za rok.
Cześć sponsorów robi dobrą minę do złej gry i wpłaciło pieniądze choćby na wykup lóż na 2025. Boją się jednak, że ta kasa pójdzie na marne. Bo nawet jeśli teraz jakaś grupa sponsorów uratuje klub i wyłoży 4,5 miliona złotych, to nie zrobi tego za darmo. A jeśli przekaże te pieniądze w formie pożyczki, to dług zostanie, zmieni się jedynie podmiot, któremu trzeba będzie zapłacić. Dodajmy, że Stali zostały już tylko 2 dni na uregulowanie zaległości.