Do końca października kluby PGE Ekstraligi mają czas, żeby spłacić wszystkie zobowiązania. Tymczasem finansowe zawirowanie w ebut.pl Stali Gorzów trwa i końca nie widać, choć od dobrze poinformowanej osoby w mieście słyszymy, że w tym tygodniu temat będzie rozwiązany. W czwartek do klubu wchodzą audytorzy z urzędu i oni mają policzyć długi. Zobaczyli to zdjęcie i wpadli w szał. Będzie burzliwy rozwód Ile i komu jest winna Stal? To wie tylko prezes Ile i komu jest winna Stal, tego nie wie nikt. To znaczy, wie to na pewno prezes Waldemar Sadowski, ale jego telefon milczy. Dodajmy więc tylko, że optymistyczna wersja, gdy idzie o zadłużenie, to 6 milionów złotych. Ta pesymistyczna, to aż 12 milionów. Nie wiadomo natomiast, która wersja jest prawdziwa i jakie długi są wymagalne na teraz. Słowem ile trzeba spłacić do końca października, żeby Stal dostała licencję na starty w 2025. Wiemy, że prezes Sadowski zwrócił się do jednego z członków rady nadzorczej, by pomógł mu sporządzić plan ratunkowy dla klubu. Niewykluczone, że Stal będzie prosiła o licencję nadzorowaną, ewentualnie przesunie część płatności na listopad. W każdym razie 4 miliony, które Ekstraliga przelewa właśnie na konto każdej z drużyn, może nie wystarczyć do zasypania dziury. "Titanic tonie", a prezes płynie w rejs Aż dziw bierze, że Stal mając takie zobowiązania, brała udział w licytacji o Jakuba Miśkowiaka, a ostatnio wypożyczyła z FOGO Unii Leszno juniora Huberta Jabłońskiego. Akurat w Gorzowie jest kilku zdolnych zawodników w drużynie Ekstraligi U24, więc Stal mogła z głową obciąć koszty, nie obniżając za bardzo wartości sportowej zespołu. Inna sprawa, że Stal w tym składzie już się przejadła i trzeba szukać nowych rozwiązań. W sytuacji, gdy Orlen Oil Motor i Betard Sparta Wrocław mocno odjechały konkurencji, można było spróbować przemodelować skład. Finał w 2025 i tak Stali nie grozi. Osobna kwestia to, czy kapitanem na tym okręcie nadal będzie pan Sadowskim. - To porządny człowiek, ale rola prezesa go przerosła - słyszymy w mieście, ale odejście prezesa nie jest przesądzone. I to pomimo tego, że w trudnym momencie, zamiast ratować sytuację, szykuje się do wyjazdu na 2-tygodniowy urlop. W tym przypadku chodzi o rejs statkiem. Niektórzy już żartują, że "Titanic tonie, a prezes ma zamiar płynąć statkiem". Rada nadzorcza może odwołać prezesa w każdej chwili Formalnie to wygląda tak, że rada nadzorcza może odwołać Sadowskiego w każdej chwili. Jest on też jednak prezesem stowarzyszenia, które ma 100 procent władzy w Stali. Walne stowarzyszenia można zwołać w ciągu dwóch tygodni. Prezes zdążyłby więc wrócić z rejsu. Oczywiście chętni do przejęcia władzy po Sadowskim są (m.in. były prezes Marek Grzyb i były członek rady nadzorczej Remigiusz Turek), ale nikt nie potrafi nam powiedzieć, czy w najbliższym czasie dojdzie do zmiany. Prezes utopił w klubie trochę swoich prywatnych pieniędzy. Także wiceprezes pożyczył Stali 1,8 miliona złotych. W interesie obu panów jest, by wyprowadzić Stal na prostą i odzyskać, choć część włożonych środków. Pewnie dlatego Sadowski zamówił plan naprawczy. Sponsorzy zwlekają z kupnem lóż na 2025 Nie wszystkich to jednak interesuje. W Gorzowie odbywa się coraz więcej spotkań dotyczących przyszłości żużla i Stali, na których nie ma prezesa Sadowskiego. Sponsorzy zwlekają z decyzją o kupnie lóż na 2025. Jakby to zrobili, to Stal miałaby 2 miliony, które pozwoliłyby jej spłacić bieżące zaległości. To faktycznie wygląda tak, jakby wiele osób utraciło zaufanie do prezesa. Zresztą słyszy się, że sponsorzy mają kandydata do zastąpienia Sadowskiego. Chodzi o przedsiębiorcę Dariusza Wróbla, który był pierwszym sponsorem Oskara Palucha. Prezes Sadowski jeszcze do niedawna opowiadał, że wszystko jest pod kontrolą, a wygląda na to, że kontrolę utracił już dawno. Jeden ze sponsorów, który kupił lożę na Grand Prix, już na drugi dzień był proszony o przelew. Falubaz także dostał pilny telefon z prośbą o przelew w wysokości 5 tysięcy złotych za wynajęcie minitoru. Klub już w czerwcu łatał dziury gdzie i jak się da. Jeszcze niedawno Stal marzyła o powrocie Zmarzlika. Teraz w Gorzowie śmieją się, że jeśli syn Bartka kiedyś zechce zostać żużlowcem, to może zapisze się do żużlowej szkółki Stali za kilka lat. Na teraz Stal kombinuje jak wyjść z długów. Z nowym prezesem lub z obecnym, który dostałby też jednak nadzorcę z miasta, by ten kontrolował wydatkowanie pieniędzy.