Żarty się skończyły. Polski talent na zakręcie. "Czarno to widzę"
Kiedy Wiktor Lampart miał 16 lat, to cały Rzeszów czekał na jego debiut. Teraz ma potężne problemy i jego kariera znalazła się na zakręcie. - Czarno to widzę. Boję się o jego progres - mówi Jan Krzystyniak w rozmowie z Interia Sport. 23-letni zawodnik po dwóch latach jazdy w Toruniu przeniósł się do Częstochowy. W KS Apatorze mieli z niego zrezygnować, ponieważ nie skupiał się na żużlu i przez dłuższy czas olewał ich pomoc. Teraz czeka go ostatnia szansa w PGE Ekstralidze.
W 2017 roku cały Rzeszów czekał na debiut Wiktora Lamparta w polskiej lidze. Rok później przeniósł się do Lublina, gdzie rozwinął się do poziomu jednego z najskuteczniejszych juniorów na świecie. To były jego najlepsze lata w karierze, która wisi teraz na włosku.
Zapaść polskiego talentu, "Od tej chwili przestał istnieć"
- Pamiętam, kiedy w Lublinie robił co chciał. Potrafił ośmieszać zawodników z Grand Prix - wspomina Jan Krzystyniak. Lampart był ważnym punktem Orlen Oil Motoru. Wszystko się zmieniło, kiedy skończył wiek juniora i poszedł na dwa lata do Torunia. - Od tej chwili przestał istnieć - przyznaje.
23-latek kompletnie się pogubił. Najpierw narzekał na brak jazdy, a kiedy już znalazł zatrudnienie w Wielkiej Brytanii, to postępów nadal nie było. W KS Apatorze w końcu nie wytrzymali. Piotr Baron wprost przyznał, że Lampart odrzucał od nich pomoc. Powoli stawało się jasne, że nie ma co liczyć na przedłużenie kontraktu.
Poważne zarzuty, kręcili nosem
Wychowanek klubu z Rzeszowa miał konsekwentnie stawiać na sprzęt Jacka Rempały. Sęk w tym, że te silniki nie były odpowiednio szybkie. Właściwie nikt z czołówki na tym nie jeździ, choć przez chwilę Rempała wydawał się mieć dobrą pozycję wśród tunerów.
Poza tym nie do końca mu wierzono, czy na pewno jest skupiony w 100% na żużlu. Polak prowadzi kanał na YouTube, gdzie regularnie publikuje materiały. Dużo jeździ na crossie. W klubie to wszystko widzieli i kręcili nosem.
Krytyczny odbiór głośnego transferu
Kibice w tej kwestii porównują go do Taia Woffindena. Brytyjczyk wydaje się być wypalony, lecz przynajmniej ma na swoim koncie 3 tytuły mistrza świata. Fani się zastanawiają, czy za moment Lampart nie będzie skłonny zakończyć kariery. Choćby dlatego, że od 2026 roku nie będzie już zawodnikiem U24, więc pracy w Ekstralidze już nie znajdzie.
- Jeżeli wszyscy zawodnicy jego pokroju kończyliby na tym etapie kariery, to nie miałby kto jeździć na żużlu. Tacy zawodnicy to jest przyszłość i ratunek polskiego żużla. Lepszych w jego wieku można policzyć na palcach jednej ręki. Za parę lat będzie stanowić o sile naszej ligi. Nie chciałbym, żeby kończył karierę, mimo słabych wyników - tłumaczy.
Ostatnią deską ratunku jest najbliższy sezon w Krono-Plast Włókniarzu Częstochowa. Obie strony były wręcz na siebie skazane. Istnieje obawa, że na tym specyficznym owalu może być jeszcze gorzej. - Boję się o jego progres. Nie jestem pewien, czy się tam odbuduje. Czarno to widzę. W Częstochowie trzeba mieć naprawdę szybki sprzęt. Niegdyś był to najbardziej widowiskowy tor w Ekstralidze - kończy.