Rickardsson zbudował swoją karierą pomnik twardszy niż ze spiżu. Taki zawodnik jeszcze się w żużlu nie trafił. Szwed to sześciokrotny mistrz świata (najwięcej w historii, wraz z Ivanem Maugerem). Aż pięciokrotnie wygrywał on w erze Grand Prix. Można zaryzykować stwierdzenie, że te tytuły mają nieco większą wartość. Łącznie w IMŚ żużlowiec zdobył jedenaście medali. Kolejne jedenaście (w tym trzy złote) dołożył wraz z reprezentacją. Co tu dużo mówić. Idol, wzór, legenda. Tony Rickardsson wyznaczał trendy Rickardsson zasłynął nie tylko wynikami i wielką sportową klasą. Szwed znacząco wpłynął na rozwój dyscypliny. Niejednokrotnie w historii ten, kto znalazł w sprzęcie coś specjalnego, osiągał wielką przewagę. Zawodnik jest tego dowodem, bo zazwyczaj miał przewagę nad rywalami, jeśli chodzi o nowinki techniczne. Zdaniem wielu to dzięki niemu na dobre rozpoczął wyścig zbrojeń, który popchnął żużel w stronę innowacji. Nie tylko w ten sposób Rickardsson był krok przed resztą. Kariera żużlowca to ciągłe podróże, co jest dość męczące i trudne logistycznie. Szwed wpadł zatem na nietypowy pomysł i jako pierwszy w dyscyplinie zdecydował się na "dom na kółkach". To wielkie pojazdy, które podczas wyjazdu łączyły funkcje domu i garażu dla motocykli. Miało to ułatwić życie. Trend przez chwilę podłapali inni, ale finalnie szybko odszedł on w niepamięć. - Te potężne wehikuły nie przyjęły się, w pewnym sensie okazały się niewypałem [...]. Pomysł zaczął umierać śmiercią naturalną. Mało te auta nie paliły, a zapewne trzeba było słono płacić za ich przewóz promem - tak o całej sprawie wspomniał w książce "Pół wieku na czarno" Marek Cieślak. Rickardsson dominował również w lidze O sukcesach w Grand Prix i DPŚ wie większość. Mniej pamiętane są ligowe występy Szweda. Od ostatniego meczu minęło już 15 lat, więc wielu kibiców ich nie ma prawa ich pamiętać, a ci starsi mimowolnie o nich zapominają. W 1991 roku do Polski zawodnika ściągnęła Polonia Bydgoszcz. Co ciekawe, bydgoszczanie nie mieli z niego wiele pożytku, a sam Rickardsson trafił w 1992 do drugiej klasy rozgrywkowej jako świeżo upieczony wicemistrz świata. Na zapleczu Szwed zrobił swoje, dlatego w 1993 roku wrócił do Ekstraligi, gdzie jeździł już do końca kariery. Jeździł to określenie eufemistyczne. Szwed czarował, fruwał po torze. Po powrocie najsłabsza średnia, jaką wykręcił w DMP, to 2,33 punktu na bieg! Mimo takich wyników dziwi, że nie ani razu nie został on najskuteczniejszym zawodnikiem ligi. Głównie występy Rickardssona można kojarzyć z Tarnowem. Szwed reprezentował barwy Unii przez sześć sezonów, w latach 1994-1996 oraz 2004-2006. Miał on zatem duży udział w pierwszych mistrzostwach Polski zdobytych przez klub. Z tego powodu żużlowiec otrzymał honorowe obywatelstwo miasta. Skandynaw to jedyny sportowiec i jedyny nie Polak wyróżniony przez Tarnów. Szybko skończył karierę, ale żużla nie odstawił Może Szwed osiągnąłby jeszcze więcej, ale dość szybko zakończył karierę. Wiek niespełna 36 lat to nie czas dla żużlowca na przerwanie przygody z dyscypliną. Tym bardziej jeśli nadal stanowi się o jej sile. Decyzja podyktowana była jednak dbaniem o zdrowie. Po kolejnym groźnym upadku żużlowiec nie chciał się narażać. Niespodziewanie jednak przerywał on walkę o kolejne mistrzostwo świata, a także osłabił Unię Tarnów w trakcie sezonu. Po latach żużlowiec nie żałuje takiego ruchu. - Karierę zakończyłem w stosunkowo młodym wieku, byłem ciekawy innych aspektów życia. Jestem szczęśliwy, jak ona się potoczyła, cieszę się, że zakończyłem w jednym kawałku - powiedział Rickardsson podczas programu This Is Speedway na nSport+. Szwed całkowicie nie odszedł z żużla. Może nie zaangażował się tak, jak wielu by oczekiwało, ale wciąż pozostał przy dyscyplinie. Na początku "życia po życiu" został menadżerem Antonio Lindbaecka. Pojawiał się też w pojedynczych imprezach jako np. menadżer drużyny Reszty Świata. Po latach wkład Rickardssona może urosnąć. Mianowicie jest on jedną z twarzy cyklu Grand Prix tworzonego przez Discovery. Taki ambasador to szansa na pozyskanie wielu nowych fanów. Gwiazda, choć nie tak wielka Po zakończeniu kariery żużlowiec poznał też trochę życia celebryty. W 2008 roku wziął sportowiec udział w szwedzkiej edycji Tańca z Gwiazdami. Był to udany występ. Wielokrotnie otrzymywał on dużo głosów od widzów. To sygnał, że w kraju nie narzekał on na brak popularności. Ponadto potrafił przekonać do siebie widzów niezaznajomionych ze sportem. Finalnie zawodnik zajął w programie drugie miejsce. Wydaje się jednak, że taka postać nie ma zbudowanej legendy na swoją miarę świata. Mimo bycia najlepszym w historii Rickardsson pozostaje w cieniu innych zawodników. - Chociaż zdobył sześć tytułów mistrza świata, nie dorobił się miana takiej legendy, jaką obrosły osoby Nielsena czy Maugera. Mimo sukcesów nie jest traktowany na stadionach jak wielka ikona dyscypliny. Czemu tak jest? Trudno powiedzieć... - stwierdził w książce Cieślak.