2. Liga Żużlowa. Kuriozalny terminarz Nie jest to może nowy problem w polskim żużlu, jednak co jakiś czas wraca problem terminarza w 2. Lidze Żużlowej. Chodzi o liczbę meczów w sezonie w przypadku drużyn, które po rundzie zasadniczej nie wywalczyły awansu do rundy play-off. W tym roku w takim położeniu znalazły się kluby z Tarnowa, Rzeszowa i Piły. Postanowiliśmy posłużyć się przykładem Unii, aby zaprezentować owy paradoks. Otóż tarnowianie sezon rozpoczęli już 9 kwietnia od meczu na własnym torze. Dla nich rozgrywki skończą się już 24 lipca, bo drużyna nie wywalczyła awansu do rundy play-off. Oznacza to, że sezon ligowy dla Unii potrwa nieco ponad trzy miesiące. Miejscowi kibice mogą czuć się zawiedzeni, bo po raz ostatni mieli okazję oglądać swoich pupili na miejscowym torze w zeszłą niedzielę, czyli 17 lipca. Na pierwszy rzut oka cała sytuacja wygląda bardzo kuriozalnie. Drużyna kończy sezon w pełni lata, kiedy aura do uprawiania tej dyscypliny jest przecież najlepsza. W mało komfortowej sytuacji znajduje się też sam klub, który musi walczyć o sponsorów. Ci eksponują swoją reklamę przez nieco ponad trzy miesiące, co nie dla wszystkich jest atrakcyjną formą promocji. Pytanie więc, jak tu przekonać nowych partnerów, że warto zainwestować w żużel, skoro rozgrywki przypominają bardziej amatorski niż profesjonalny szczebel. Żużlowcy muszą iść do pracy Inna sprawa to sami zawodnicy. Już pomijamy fakt, że 2. Liga Żużlowa to przepaść pod względem finansowym w porównaniu z eWinner 1. Ligą, a już nie wspominając o PGE Ekstralidze. Żużlowcy muszą więc albo szukać startów w ligach zagranicznych, turniejach indywidualnych, albo... pójść do normalnej pracy. W trzy miesiące nie są w stanie zarobić na tyle, aby spokojnie czekać do startu kolejnego sezonu. Takie sytuacje rodzą pytanie, czy to nie czas, aby popracować nad formą rozgrywek żużlowych na najniższym szczeblu. Oczywiście trzeba wyważyć możliwości finansowe klubów w stosunku do liczby meczów. Jeśli jednak decydenci chcą rozwijać ligę, to reforma jest konieczna. Obecna forma wygląda po prostu mało poważnie.