Niepokojące informacje na temat klubów. Będą problemy
Blisko 3 - milionowe kontrakty Szymona Woźniaka, Janusza Kołodzieja i Taia Woffindena najlepiej pokazują, jak bardzo wzrosły zarobki gwiazd w 2. Metalkas Ekstralidze. Ich ostateczna wysokość zależeć będzie od zdobytych punktów na torze, ale już teraz jasne jest, że żużlowcy rozbiją bank, a kluby będą musiały sięgnąć głęboko do kieszeni po wypłaty. W przyszłym sezonie szykuje się liga dwóch prędkości, więc najlepsi nie powinni mieć problemów z wysokimi zdobyczami.
Już nie trzeba jeździć w PGE Ekstralidze, zabijać się o punkty z najlepszymi na świecie, aby móc zarobić wielką kasę i szczycić się mianem milionera. Tegoroczny rynek transferowy ułożył się w 2. Metalkas Ekstralidze tak, że są co najmniej trzy kluby, które bardzo chciałyby awansować do PGE Ekstraligi. Chodzi rzecz jasna o Fogo Unię Leszno. Texom Stal Rzeszów oraz Abramczyk Polonię Bydgoszcz. Trudno się więc dziwić miejscowym działaczom, że nie szczędzili grosza i robili wszystko, aby zbudować jak najsilniejszą drużynę.
Te mecze mogą oznaczać finansowy krach
O ile w Rzeszowie, Lesznie i Bydgoszczy kasa sypała się jak z rękawa, o tyle w innych ośrodkach tak kolorowo nie było. W środowisku mówi się, że czwartą siłą w lidze powinny być Cellfast Wilki Krosno, ale im dalej w las tym drużyny kadrowo wyglądają znacznie słabiej. Arged Malesa Ostrów, jeden z tegorocznych faworytów, za rok już tak mocna nie będzie. PSŻ Poznań zmontował solidny, ale jednak skład bez fajerwerków. Nie mówiąc już o Unii Tarnów i Orle Łódź, które ciągle budują drużyny za znacznie mniejsze pieniądze biorąc niechcianych na rynku zawodników.
Wiele w tym momencie wskazuje na to, że pojedynki wielkiej trójki z niżej notowanymi rywalami mogą kończyć się wysokimi zwycięstwami, a w skrajnych przypadkach pogromami. Te trzy najbogatsze kluby za mecz, w którym zawodnicy zdobędą średnio około 55 punktów plus bonusy mogą być zmuszone do zapłaty nawet 400 tysięcy złotych, a nawet i więcej. Jeśli takich spotkań w sezonie trafi się kilka (co raczej można założyć w ciemno), to nie trudno policzyć, że do wypłaty będą kosmiczne sumy.
Inna sprawa, że w tych trzech ośrodkach zapewniają, że nie będzie problemów z kasą, a kluby mają być przygotowane na każdy scenariusz. Taka Polonia po nieudanej próbie awansu do PGE Ekstraligi w tym roku zdołała jeszcze bardziej zwiększyć budżet. Sponsorzy się nie wycofali. W Lesznie po spadku wiedzą o co jadą, a gwarancją płynności finansowej są udziałowcy. W Rzeszowie też nie powinno być problemów, bo klub zarządzany przez prezesa Michała Drymajło budowany jest na solidnych fundamentach.
Awans tak drogi jeszcze nigdy nie był, ale to może się opłacić
Swoją drogą to nie tak, że wielka kasa na zawodników pójdzie w błoto. Początkowo po spadku Unii Leszno i szybkim zbudowaniu bardzo silnego składu wydawało się, że ligowi rywale z 2. Metalkas Ekstraligi widząc te ruchy odpuszczą głośne i drogie transfery wiedząc, że trudno będzie pokonać naszpikowaną gwiazdami drużynę. Tak jednak się nie stało, bo do gry szybko weszła Stal Rzeszów z transferami Taia Woffindena i Pawła Przedpełskiego.
Później do gry o awans zapisała się także Polonia, a już szczególnie, gdy udało jej się podpisać kontrakt z Szymonem Woźniakiem. W tym momencie warto jednak wspomnieć, że do PGE Ekstraligi awans mogą wywalczyć aż dwie drużyny. To wszystko dzięki wracającym meczom barażowym. Już teraz mówi się, że druga drużyna z 2. Metalkas Ekstraligi wcale nie będzie na straconej pozycji w konfrontacji z siódmym zespołem z elity.