Partner merytoryczny: Eleven Sports

Niepokojące informacje na temat klubów. Będą problemy

Blisko 3 - milionowe kontrakty Szymona Woźniaka, Janusza Kołodzieja i Taia Woffindena najlepiej pokazują, jak bardzo wzrosły zarobki gwiazd w 2. Metalkas Ekstralidze. Ich ostateczna wysokość zależeć będzie od zdobytych punktów na torze, ale już teraz jasne jest, że żużlowcy rozbiją bank, a kluby będą musiały sięgnąć głęboko do kieszeni po wypłaty. W przyszłym sezonie szykuje się liga dwóch prędkości, więc najlepsi nie powinni mieć problemów z wysokimi zdobyczami.

Paweł Piskorz i Stanisław Kępowicz, sztab Texom Stali Rzeszów.
Paweł Piskorz i Stanisław Kępowicz, sztab Texom Stali Rzeszów./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński

Już nie trzeba jeździć w PGE Ekstralidze, zabijać się o punkty z najlepszymi na świecie, aby móc zarobić wielką kasę i szczycić się mianem milionera. Tegoroczny rynek transferowy ułożył się w 2. Metalkas Ekstralidze tak, że są co najmniej trzy kluby, które bardzo chciałyby awansować do PGE Ekstraligi. Chodzi rzecz jasna o Fogo Unię Leszno. Texom Stal Rzeszów oraz Abramczyk Polonię Bydgoszcz. Trudno się więc dziwić miejscowym działaczom, że nie szczędzili grosza i robili wszystko, aby zbudować jak najsilniejszą drużynę.

Te mecze mogą oznaczać finansowy krach

O ile w Rzeszowie, Lesznie i Bydgoszczy kasa sypała się jak z rękawa, o tyle w innych ośrodkach tak kolorowo nie było. W środowisku mówi się, że czwartą siłą w lidze powinny być Cellfast Wilki Krosno, ale im dalej w las tym drużyny kadrowo wyglądają znacznie słabiej. Arged Malesa Ostrów, jeden z tegorocznych faworytów, za rok już tak mocna nie będzie. PSŻ Poznań zmontował solidny, ale jednak skład bez fajerwerków. Nie mówiąc już o Unii Tarnów i Orle Łódź, które ciągle budują drużyny za znacznie mniejsze pieniądze biorąc niechcianych na rynku zawodników.

Wiele w tym momencie wskazuje na to, że pojedynki wielkiej trójki z niżej notowanymi rywalami mogą kończyć się wysokimi zwycięstwami, a w skrajnych przypadkach pogromami. Te trzy najbogatsze kluby za mecz, w którym zawodnicy zdobędą średnio około 55 punktów plus bonusy mogą być zmuszone do zapłaty nawet 400 tysięcy złotych, a nawet i więcej. Jeśli takich spotkań w sezonie trafi się kilka (co raczej można założyć w ciemno), to nie trudno policzyć, że do wypłaty będą kosmiczne sumy.

Inna sprawa, że w tych trzech ośrodkach zapewniają, że nie będzie problemów z kasą, a kluby mają być przygotowane na każdy scenariusz. Taka Polonia po nieudanej próbie awansu do PGE Ekstraligi w tym roku zdołała jeszcze bardziej zwiększyć budżet. Sponsorzy się nie wycofali. W Lesznie po spadku wiedzą o co jadą, a gwarancją płynności finansowej są udziałowcy. W Rzeszowie też nie powinno być problemów, bo klub zarządzany przez prezesa Michała Drymajło budowany jest na solidnych fundamentach.

Podwójne złoto dla Polaków. Mamy mistrzów w brydżu sportowym/Polsat/Polsat

Awans tak drogi jeszcze nigdy nie był, ale to może się opłacić

Swoją drogą to nie tak, że wielka kasa na zawodników pójdzie w błoto. Początkowo po spadku Unii Leszno i szybkim zbudowaniu bardzo silnego składu wydawało się, że ligowi rywale z 2. Metalkas Ekstraligi widząc te ruchy odpuszczą głośne i drogie transfery wiedząc, że trudno będzie pokonać naszpikowaną gwiazdami drużynę. Tak jednak się nie stało, bo do gry szybko weszła Stal Rzeszów z transferami Taia Woffindena i Pawła Przedpełskiego.

Później do gry o awans zapisała się także Polonia, a już szczególnie, gdy udało jej się podpisać kontrakt z Szymonem Woźniakiem. W tym momencie warto jednak wspomnieć, że do PGE Ekstraligi awans mogą wywalczyć aż dwie drużyny. To wszystko dzięki wracającym meczom barażowym. Już teraz mówi się, że druga drużyna z 2. Metalkas Ekstraligi wcale nie będzie na straconej pozycji w konfrontacji z siódmym zespołem z elity.

Jerzy Kanclerz, prezes Polonii Bydgoszcz./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Michał Drymajło, prezes Stali Rzeszów./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Prezesi Piotr Rusiecki i Krzysztof Mrozek. Jeden jest szefem ekstraligowej Unii Leszno, drugi pierwszoligowego ROW-u Rybnik./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem