Partner merytoryczny: Eleven Sports

Polskie kluby tracą miliony, inni tylko się śmieją. "Są sobie sami winni"

Kolejny legendarny obiekt wypada z żużlowego terminarza Grand Prix. Chodzi o Cardiff, gdzie coroczne zawody były wizytówką walki o mistrzostwo świata. Promotor cyklu tnie koszty gdzie się da, a dziurę łata przede wszystkim z kasy polskich klubów, które płacą miliony za organizację turniejów w naszym kraju. - Znam jednego rozsądnego człowieka, który nie chce uczestniczyć w tym chorym wyścigu. To Kuba Kępa z Motoru Lublin. Jako jeden z niewielu potrafi mądrze ocenić sytuację - mówi nam Adam Jaźwiecki.

Jakub Kępa, prezes Platinum Motoru Lublin.
Jakub Kępa, prezes Platinum Motoru Lublin./Przemysław Gębka/Motor Lublin/materiały prasowe

Nie będzie turnieju Grand Prix w Cardiff w sezonie 2025. Promotor cyklu tłumaczy tę decyzję względami ekonomicznymi. Organizacja zawodów na tak dużym obiekcie niesie za sobą potężne koszty. W zamian zobaczymy dwudniowe zawody w Manchesterze.

Kryzys w żużlowym Grand Prix pogłębia się

- Wembley z żużlem pozostanie na zawsze symbolem świetności światowego i brytyjskiego żużla - wspomina z nostalgią w głosie Adam Jaźwiecki, dziennikarz i felietonista, a także wieloletni obserwator zmagań o żużlowe mistrzostwo świata.

Dla wielu informacja o końcu zawodów w Cardiff była szokiem. To jednak nie pierwsza tego typu decyzja, bo w przeszłości z kalendarza wypadły już takie miasta jak Kopenhaga, Sztokholm, które też były wizytówką cyklu. Obecnie trudno sobie wyobrazić Grand Prix bez udziału polskich miast, które dzięki wysokim opłatom za licencję utrzymują tę formułę przy życiu.

To zresztą temat, który wraca jak bumerang. Podczas gdy miasta w innych państwach są w stanie przeprowadzić u siebie turniej za całkiem rozsądne pieniądze, to w Polsce płaci się znacznie więcej, a kluby nierzadko licytują między sobą, byle tylko zorganizować imprezę u siebie.

- Doskonale wiem, jak wygląda rywalizacja polskich miast, które biją się między sobą o organizację rund. Jeszcze za czasów BSI wymagania promotora względem polskich miast był ogromne i już wtedy towarzyszyło mi zdziwienie, które mam do dzisiaj patrząc na całą tę sytuację - mówi nam Jaźwiecki.

ORLEN Wisła Płock - Górnik Zabrze. Skrót meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Niektórzy poszli już po rozum do głowy

- Zadaję pytanie, czy nam ktoś każe organizować rundy Grand Prix w Polsce? Niestety, ale psujemy rynek od wielu, wielu już lat. Polakom i polskim klubom marzy się, aby w naszym kraju odbywało się nawet pięć turniejów. A co ciekawe, spotkałem jednego rozsądnego człowieka, który powiedział mi, że nie garnie się do organizowania Grand Prix. To Kuba Kępa, prezes Motoru Lublin. Bardzo realnie podchodzi do tematu. On zdaje sobie sprawę, że po pierwsze na razie nie mają odpowiedniego stadionu, ale poza tym twardo stąpa po ziemi - dodaje Jaźwiecki.

Swoją drogą dodajmy, że na organizacji turnieju Grand Prix polskie kluby są w stanie zarobić. Niektórzy nawet milion, a nawet i więcej. Problem jednak w tym, że zwrot z inwestycji mógłby być większy, gdyby Polacy płacili za licencję na podobnym poziomie jak ma to miejsce w Danii, Szwecji, Czechach, czy innych krajach.

W przyszłym roku polskiej rundy Grand Prix zorganizują: Warszawa, Wrocław i Gorzów. Finały turnieju Speedway of Nations odbędą się zaś w Toruniu.

Jakub Kępa, prezes Motoru Lublin./Przemysław Gębka/Motor Lublin/materiały prasowe
Bartosz Zmarzlik i prezes Motoru Lublin Jakub Kępa./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Prezes Jakub Kępa./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński











INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem