Wiktor Jasiński skończył 24 lata i nie znalazł zatrudnienia w żadnym klubie. Podpisał jedynie "kontrakt warszawski" z macierzystą Stalą Gorzów. - Nie otrzymałem żadnej sensownej i konkretnej propozycji, która byłaby dla mnie korzystna. Rozważałem jazdę w Krajowej Lidze Żużlowej, ale nie znalazłem żadnej korzystnej oferty, więc uznałem, że nie ma sensu tego robić na siłę - wyjawia dla Tygodnika Żużlowego. Ten transfer go pogrążył Z drugiej strony nie ma ku temu żadnego zdziwienia. Polak nie sprostał oczekiwaniom w Metalkas 2. Ekstralidze. Zdobył 69 punktów i 14 bonusów w 70 wyścigach. - Spodziewałem się, że w okienku transferowym mogę nie znaleźć klubu tak od ręki - przyznaje. Rok temu z racji przepisu U24 był rozchwytywany na giełdzie. Miał nadzieję, że starty w Arged Malesie Ostrów pozwolą mu rozwinąć skrzydła. Było wręcz przeciwnie, ponieważ często w jego jeździe wkradała się nerwowość. To skutkowało, że aż siedmiokrotnie był wykluczany z wyścigu. Zawodnik nie ma jednak żadnego żalu do klubu z Wielkopolski. Sztab konsekwentnie na niego stawiał. Polak wypalił wprost, "wolę pojeździć za darmo na motocrossie" Jasiński do żużla trafił dość późno. W wolnej chwili jeździ na motocrossie i to właśnie stamtąd się wywodzi. Wcześniej miał pewne przebłyski w PGE Ekstralidze, ale brakowało mu stabilności. Teraz jego kariera wisi na włosku. Wszystko rozchodzi się oczywiście o kwestie finansowe. - Nie chcę dokładać do tego sportu. Jeśli mam znaleźć drużynę, żeby podpisać coś za wszelką cenę i współfinansować klub z własnych środków, to mija się to z celem. Nie oczekuję żadnych cudów, ale nie chcę dokładać i się zapożyczać. W takim wypadku wolę pojeździć za darmo na motocrossie. Mówię to prosto z serca - tłumaczy. - Miałem plan, żeby zdobywać 8-10 punktów w każdym meczu. Myślę, że stać mnie jeszcze na ściganie w Metalkas 2. Ekstralidze. Muszę to jednak udowodnić. W podobnej sytuacji do mojej jest również kilku innych zawodników - na przykład Mateusz Tonder - kończy.