W ten weekend już na dobre rozpoczniemy okres sparingowy. Tylko w sobotę ma się odbyć siedem meczów kontrolnych. Dość często mówi się o tym, że wyniki tych zawodów nie są ważne i trudno tej tezie nie przyklasnąć, bo przecież punktów do ligowej tabeli zań się nie przyznaje. Podobnie nie należy wpadać w panikę, jeśli lider zespołu przyjedzie do mety za plecami juniora rywali. Nie jest jednak do końca tak, że przedsezonowe mecze kontrolne są całkowicie bez znaczenia i niczego nie pokazują. - Sparingi to na pewno jest jakiś wyznacznik. Wiadomo, że jeżeli dobry zawodnik trafi ze sprzętem, to ogonów nie będzie woził. Czasem jakieś zero się przytrafi, bo próbuje się różnych eksperymentalnych ustawień, ale co do zasady, jeżeli zawodnik trafi z formą, sprzętem, to nie ma czegoś takiego, że w sparingach ktoś robi same zera, a później w lidze zrobi komplet 15 punktów - zauważa Patryk Malitowski, ekspert Canal+. Wnioski z meczów kontrolnych mogą wyciągać nie tylko kibice i obserwatorzy, ale również sami żużlowcy. - Dla zawodnika sparing jest wyznacznikiem i wie po tych kilku meczach, czy sprzęt spisuje się zgodnie z oczekiwaniami, czy jest z nim coś nie tak. Często słyszy się, że testujemy, sprawdzamy, ale to jest często takie gadanie. Sprawdzane są już silniki ligowe, ten właściwy sprzęt, więc jeśli ktoś z nim trafił, to robi punkty, a ci co nie robią, to mają od początku kłopot. Rzadko zdarza się tak, że jednego dnia przywozi się na jednym silniku zera, a na drugi dzień one nagle zaczną jechać. To tak nie działa - mówi Malitowski. Patryk Wojdyło ma problem? W rybnickiej drużynie znakomicie spisali się liderzy: Grzegorz Zengota i Andreas Lyager, którzy zapisali przy swoich nazwiskach komplet punktów. Solidną zdobyczą może pochwalić się Krystian Pieszczek, który zdobył 9 "oczek". Powodem do niepokoju może być jedynie forma Patryka Wojdyły. Nowy nabytek ROW-u Rybnik zdobył zaledwie trzy punkty i nie pokonał żadnego rywala. - Po jednym sparingu nie ma co się załamywać - ocenia Patryk Malitowski. - Jeżeli ta tendencja będzie się powtarzać, to będzie wiadomo, że zawodnik jakiś problem ma. Po jednym sparingu można często wywnioskować, że coś jest nie tak. Nie wiemy jednak, ile kto miał jazdy przed tym sparingiem, bo treningi zaczęły się dość niedawno - mówi były żużlowiec. - Patryk jest trochę mniej doświadczonym zawodnikiem. Ja też po sobie wiem, że chwila tego rozjeżdżenia była potrzebna i przy okazji pierwszego ścigania spod taśmy w sparingach, może tego nie widać, ale może być jakaś zachowawczość i stąd takie wyniki. Jeżeli ta tendencja będzie się powtarzać w drugim, czy trzecim sparingu, będzie można się martwić - dodaje Malitowski. Zengota z kompletem. Będzie rządzić i dzielić? Na drugim biegunie, jeśli chodzi o formę, zdaje się znajdować Grzegorz Zengota. Wychowanek zielonogórskiego Falubazu rządził i dzielił na torze przy ul. Gliwickiej i choć rywalami byli głównie juniorzy, to taki występ i tak może pomóc na etapie przygotowań do sezonu. - Zawodnik wie, z kim jedzie, kogo pokonał i zdaje sobie sprawę, że z innymi rywalami może nie być tak kolorowo. Nie można popadać w hurraoptymizm po komplecie punktów w sparingu, gdzie większość rywali to juniorzy. Ale doświadczony zawodnik czuje motocykl i wie, że ten sprzęt mu pasuje i że z mocniejszymi rywalami też będzie w stanie wygrywać - ocenia ekspert Canal+. - Pierwsze sparingi zawsze były układane tak, żeby zawodnicy się podbudowali. Przynajmniej u nas, we Wrocławiu, za moich czasów, pierwszy rywal był słabszy, żeby zawodnicy nabrali pewności siebie i z biegiem przygotowań trafiało się na mocniejsze drużyny. Te trójki są na początek, żeby zawodnik mógł się zbudować. Później przychodzą prawdziwe test mecze, gdzie ten sprzęt jest sprawdzany pod kątem ligi - podsumowuje Patryk Malitowski, były żużlowiec, a dziś ekspert telewizji Canal+.