Cóż za emocje były w niedzielę w Toruniu i w Lesznie! To jest właśnie PGE Ekstraliga, a gdy do tego mecze rozstrzygają się dopiero w ostatnich biegach dnia, to kibice są w siódmym niebie. W grodzie Kopernika gospodarzy do zwycięstwa poprowadził nie kto inny jak Patryk Dudek. Stały uczestnik tegorocznego cyklu Grand Prix znów pokazał, że jest liderem z krwi i kości, a przedłużenie z nim kontraktu przez Państwa Termińskich było strzałem w dziesiątkę. Działacze są sami sobie winni Tym samym jasne też się stało, że Patryk Dudek nie trafi w dwóch najbliższych latach do Zielonej Góry. Dowiedzieliśmy się również, iż mrzonki opowiadane przez ludzi z zielonogórskiego klubu o umowie dżentelmeńskiej są tak samo wiarygodne jak powrót w najbliższych latach do elity żużlowej Polski. Wiele mówił już sam fakt, że na koniec poprzedniego sezonu zawodnika nie zaproszono na spotkanie w zamku w Brodach, zorganizowane w celu podziękowania sponsorom za sezon. Patryk był mocną stroną drużyny przez wiele lat i pominięcie go było wówczas potwierdzeniem słabości tych, którzy o tym decydowali. Oliwy do ognia dolewał też fakt, że z żużlowcem od ubiegłego sezonu nawet nikt nie rozmawiał. To jakim cudem miał on myśleć o swojej przyszłości w Falubazie, skoro nie dostał choćby najmniejszego sygnału o jego miejscu i potencjalnej roli w zielonogórskim klubie? Niestety tylko cud w który nie wierzę mógłby sprawić, że drużyna spod znaku Myszki Miki awansuje do PGE Ekstraligi. Ale jeśli się to stanie, to co dalej? Jaki zarząd zmontuje skład? Boję się, że nawet na zapleczu najlepszej ligi świata z obecnego składu może zostać naprawdę niewiele. Obawiam się też, że będziemy walczyć o utrzymanie, by nie spaść niżej niż jesteśmy obecnie. Karty do gry w 2023 roku są już praktycznie rozdane, a z w miarę dobrego pierwszoligowego zespołu w Zielonej Górze zostaną tylko nic nie warte jopki. Asy i króle już dawno są gdzie indziej.