Partner merytoryczny: Eleven Sports

Ludzie są przerażeni, finału nie będzie. Napływają dramatyczne wieści

W piątek Betard Sparta Wrocław ma jechać półfinał z ebut.pl Stalą Gorzów, a jak wygra, to w niedzielę na Olimpijskim ma się odbyć pierwsze spotkanie finałowe PGE Ekstraligi. Do Wrocławia płynie jednak fala powodziowa i temat obu meczów schodzi na dalszy plan. – Ludzie wspominają 1997 rok. Kilka dni temu była lepsza atmosfera, a teraz jest strach przed wielką wodą. Fala kulminacyjna jest spodziewana we Wrocławiu w nocy ze środy na czwartek. Teraz nikt nie myśli o meczu – mówi nam rzecznik prasowy klubu Adrian Skubis.

Wrocław. Podwyższony stan rzeki Odry N/z zalany deptak na bulwarze Dunikowskiego
Wrocław. Podwyższony stan rzeki Odry N/z zalany deptak na bulwarze Dunikowskiego /Piotr Zając/East News

 Wielka woda w Polsce, zalewane są kolejne miasta. Fala powodziowa idzie do Wrocławia. Według ostatnich prognoz ma przejść przez miasto pod koniec tygodnia. To ma być wydłużona fala. Sytuacja będzie krytyczna od czwartku do soboty, a wysokość wody ma wynosić między 600 a 650 centymetrów.

Najważniejsze mecze sezonu pod znakiem zapytania

W tej sytuacji pod znakiem zapytania stoi piątkowe, półfinałowe spotkanie PGE Ekstraligi między Betard Spartą Wrocław i ebut.pl Stalą Gorzów. Dodajmy, że w razie wygranej Sparty w niedzielę miałoby zostać rozegrane pierwsze spotkanie finałowe. Ono też jest zagrożone.

- Kiedy w ubiegłym tygodniu przekładaliśmy mecz ze Stalą na najbliższy piątek, to byłem przekonany, że pojedziemy. Teraz nie to jest najważniejsze. Kilka dni temu była we Wrocławiu inna atmosfera. Nawet wtedy, gdy lało ludzie byli w innym, lepszym nastroju niż obecnie. Teraz wspomina się rok 1997, jest strach - mówi nam rzecznik prasowy Sparty Adrian Skubis.

100 goli Roberta Lewandowskiego w FC Barcelonie. WIDEO/Do jednej bramki/POLSAT GO

Sparta w kontakcie z PGE Ekstraligą

Sparta jest w kontakcie z organem zarządzającym rozgrywkami, ale w klubie nikt nie myśli o meczu. - Są rzeczy ważniejsze - zauważa Skubis. - Wystarczy popatrzeć na obrazki z tych miejsc, które zostały zalane wodą. Zresztą źle się dzieje nie tylko u nas, ale i także u naszych południowych sąsiadów. Tam też jest fatalna sytuacja hydrologiczna, a to się przekłada na to, co stanie się u nas.

W tej chwili Wrocław w ogóle nie żyje żużlowymi meczami Sparty. Z relacji rzecznika wynika, że każdy myśli przede wszystkim o bezpieczeństwie swoim i osób mu bliskich, a także o tym, by ratować dobytek. - My czujemy powagę sytuacji. Jak dojdzie to tego najgorszego, to też ruszymy z pomocą. W myśl powiedzenia wszystkie ręce na pokład. A sytuacja jest dynamiczna. Wystarczy, że padnie kolejna infrastruktura krytyczna i kłopot dla Wrocławia będzie jeszcze większy - komentuje Skubis.

Ludzie Sparty już raz stanęli na wałach

Przypomnijmy, że ludzie ze Sparty w 1997, kiedy miała miejsce wielka powódź, stanęli na wałach i bronili miasta. Aktywnie do pomocy włączyła się pani Krystyna Kloc, wieloletni prezes klubu.

Ekstraliga Żużlowa na razie przygląda się sytuacji. Wiemy jednak, że we wtorek, najpóźniej w środę ma być podjęta decyzja. Na ten moment organizowanie meczu, gdy ludzie mają inne problemy na głowie, wydaje się kompletnie pozbawione sensu.

Stadion Olimpijski we Wrocławiu wypełniony kibicami Sparty/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
W sezonie 2023 Olimpijski był już szczelnie wypełniony na finale Drużynowego Pucharu Świata./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Widok z murawy na Stadion Olimpijski/Mateusz Wróblewski/materiały prasowe
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem