Partner merytoryczny: Eleven Sports

Ekspert nie ma wątpliwości. "Zmarzlik jest ostatnim takim"

- My się zachwycamy, bo Robert Lambert w wieku 26 lat wygrał pierwsze Grand Prix. To ja przypomnę, że Bartek Zmarzlik stał na podium w wieku 17 lat, a jak miał 19, to już był zwycięzcą. To wyjątkowy chłopak, który wyprzedza epokę. Tegoroczny tytuł to potwierdza, a w następnych sezonach inaczej nie będzie – mówi o złocie Bartosza Zmarzlika jego wieloletni trener Stanisław Chomski.

Bartosz Zmarzlik z teamem. Praca nad ustawieniami motocykla.
Bartosz Zmarzlik z teamem. Praca nad ustawieniami motocykla./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński

 Dariusz Ostafiński, Interia: Rozumiem, że pana złoto Zmarzlika nie zaskoczyło nic a nic. Pamiętam, jak przed sezonem skomentował pan rywalizację w Grand Prix stwierdzeniem "Zmarzlik i długo, długo nic".

Stanisław Chomski, trener ebut.pl Stali Gorzów: No i się nie pomyliłem. Powiedziałem wtedy te słowa, bo Zmarzlik wyprzedza rywali o całą epokę, oni nie dorastają mu do pięt. Jemu nawet w sytuacjach kryzysowych niewiele brakuje do tego, żeby wejść do półfinału. Jak miał problem sprzętowy w Cardiff, to od awansu dzielił go jeden punkt.

Dwa.

- Czyli dalej niewiele. A proszę spojrzeć na innych. Taki Jack Holder w piątek fruwał w Lublinie, a przyjechał w sobotę do Vojens i nie poradził sobie w trudnych warunkach. Zresztą nie tylko on.

Zmarzlik w panice? Co na to Chomski

Zmarzlik był jednak w panice, skoro w Cardiff zaczął próbować silników innego tunera niż Ryszard Kowalski.

- Czy to była panika? Myślę raczej, że szukał punktu odniesienia. Chciał sprawdzić, w którym miejscu jest. Okazało się, że wielkiej tragedii nie ma, więc wrócił do Kowalskiego. Zresztą to nie ma tak, że zmiana zdziała cuda, że nagle weźmie się silnik Kargera i będzie się bić konkurencję. Vaculik z Thomsenem wzięli, Woźniak coś próbuje, ale to trzeba jeszcze poustawiać, trzeba ten sprzęt poczuć.

U Zmarzlika to czucie jest. Pamiętam, jak wysłał go pan u progu kariery, żeby siedział w boksie Golloba i oglądał. On nie tylko oglądał, ale i zadawał pytania.

- Widać było, że chce się uczyć. Te jego wygrane nie biorą się znikąd. My się zachwycamy, bo Robert Lambert w wieku 26 lat wygrał pierwsze Grand Prix. To ja przypomnę, że Bartek Zmarzlik stał na podium w wieku 17 lat, a jak miał 19, to już był zwycięzcą. To wyjątkowy chłopak. Na dokładkę ma szczęście, bo Grand Prix nam podupadło.

Cuprum Stilon Gorzow - Trefl Gdańsk. Skrót meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Zmarzlik nie ma rywala. "Gdzie są inni", pyta jego trener

Dlaczego?

- Jak Bartek wygrywał pierwsze Grand Prix, to w stawce było kilku mistrzów, a teraz nie ma żadnego. Doyle wypadł przez kontuzję, a u Madsena, który tak cisnął Bartka, kiedy ten zdobywał pierwsze złoto, coś złego stało się z determinacją, a ja się pytam, gdzie są inni. Schodzi to w dół. Jeden Lindgren, czasem Holder, czy Vaculik, ale tak w zasadzie to nie ma nikogo, nie ma żadnego mistrza.

W tym roku, dopóki był Doyle zdrowy, to coś się działo.

- To prawda. Po jego kontuzji wyszedł jednak brak konkurencji. Najlepszy dowód, że on nawet w tych słabych dla siebie okresach daje sobie radę. Dlatego jak pan powiedział o panice, to ja bym powiedział, że tam był spokój i praca, bo Bartek wie, że tylko tak może wrócić szybko do gry.

Przekonał mnie pan.

- Proszę też zobaczyć, do jakiego poziomu doszedł Zmarzlik. Chodzi mi o taką jego świadomość. On wkłada głowę tam, gdzie inni boją się wsadzić nogę, ale też wszędzie tej głowy nie wsadza. Wie, kiedy warto. U innych jest tak, że wygrają jeden, dwa biegi i klapa. Bo nie wiedzą, dlaczego wygrali. Bartek wie, dlatego czasem odpuszcza. Robi to, jak czuje, że w danym dniu nie idzie. W Vojens był ponad to wszystko.

Te nazwiska w finale pokazują słabość Grand Prix

Dla Grand Prix to nie jest jednak dobra wiadomość.

- Nie jest, bo nie ma ostrej rywalizacji. Jeszcze by mogli Sajfutdinow z Łagutą namieszać, ale to Rosjanie, więc nie mogą startować. Dla mnie niepokojącym sygnałem dla cyklu jest to, że rezerwowi wchodzą do finału. W Vojens mieliśmy Janowskiego z Lebiediewem, a jeszcze Jensen był w półfinale. To pokazuje, jak bardzo się to wszystko spłaszczyło. Tylko jeden zawodnik się wybija.

I to z kolei świetna informacja dla nas.

- Zdecydowanie, bo czy mamy winić Zmarzlika za to, że nie ma młodej, świeżej krwi. Kubera zaczyna sobie niby lepiej poczynać, ale zaraz odpadnie. W SEC też jakaś stagnacja. Nie ma skąd tych nowych brać. Zmarzlik jest ostatnim, który wchodził jako nastolatek i potrafił namieszać.

W tych zdecydowanie lepszych czasach.

- Tak, bo dekadę temu byli jeszcze Pedersen, Crump i Gollob. Iluś tam mistrzów było i biło się o medale. Teraz mamy tylko Zmarzlika.

Czyli złoto także za rok?

- Tak. Za rok będzie to samo. Chyba że ktoś trafi ze sprzętem. Bo rywale Bartka potrafią się ścigać. Nie potrafią jednak tak jak on, zrobić coś ze słabego motocykla. Rok temu były jeszcze w finale emocje, bo Zmarzlika z Vojens wykluczyli za nieregulaminowy strój. Teraz Bartek może sobie finał oglądać z trybun.

Bartosz Zmarzlik w parku maszyn./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Bartosz Zmarzlik zdobywa piąty tytuł mistrza świata./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Bieg półfinałowy Grand Prix Danii w Vojens. Prowadzi Bartosz Zmarzlik przed Andrzejem Lebiediewem./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem