Ebut.pl Stal Gorzów przejrzała kontrakty swoich gwiazd (Martin Vaculik, Anders Thomsen, ale przede wszystkim Szymon Woźniak) i zrobiła przegląd rynku (prezes dzwonił do Macieja Janowskiego i Piotra Pawlickiego), po czym podjęła kluczowe decyzje odnośnie sezonu 2025. Ekspert nie ma wątpliwości. "Zmarzlik jest ostatnim takim" Skoro nie można mieć Janowskiego czy Pawlickiego A te decyzje są takie, że gwiazdy zostają i nie ma już tematu wymiany Woźniaka na innego zawodnika. Skoro nie można wziąć Janowskiego, czy Pawlickiego, to lepiej już trzymać Woźniaka. Inna sprawa, że taka wymiana sporo by klub kosztowała. Woźniak ma kontrakt na poziomie 2,5 miliona złotych, za Janowskiego, gdyby był wolny, trzeba by zapłacić 4 miliony. Mimo iż klamka zapadła, to od osób powiązanych z klubem wciąż wyciekają informacje dotyczące rozmów, jakie prezes Waldemar Sadowski miałby prowadzić z kandydatami na następców Woźniaka. Ostatnio Przegląd Sportowy donosił, że Sadowski zaprosił do domu Andrzeja Lebiediewa. W Gorzowie są tym oburzeni. Pada stwierdzenie, że ktoś używa Stali, żeby sobie podbić cenę. W Stali wierzą w odrodzenie Woźniaka - Woźniak ma ważny kontrakt i zostaje - mówi nam jeden z pracowników klubu, dodając, że wymiana na Lebiediewa nie miałaby większego sensu, bo jednak mówimy o zawodniku, który średnią ma delikatnie niższą od Woźniaka. Poza tym w Stali wierzą, że jak Polak wypadnie z Grand Prix, to wróci na właściwe tory. Starty i kolejne porażki w GP dały Woźniakowi w kość. Dodatkowo zmienił tunera, Ryszarda Kowalskiego zastąpił Brianem Kargerem, i też potrzebuje czasu, by ten nowy sprzęt dograć. Jak już jednak wyjdzie na prostą, to Stal powinna mieć z niego większy pożytek niż dotychczas. Jeśli więc Abramczyk Polonia Bydgoszcz, czy inny klub ostrzył sobie zęby na Woźniaka, to może o tym transferze zapomnieć. Przyjście Lebiediewa byłoby finansowym kłopotem dla Stali Poza wszystkim kontraktowanie Lebiediewa byłoby finansowym strzałem w kolano. Stal jeszcze nie dogadała się z Jakubem Miśkowiakiem, który ma dalej startować na pozycji U24. Gdyby Lebiediew przyszedł na Woźniaka, to Stal musiałaby zatrzymać Miśkowiaka za wszelką cenę. Każdy zespół musi mieć dwóch Polaków, a Gorzów po ewentualnej stracie Woźniaka zostałby z Oskarem Fajferem. Oczywiście to przełożyłoby się na cenę. Jeśli teraz Stal rozmawia z Miśkowiakiem o kontrakcie z wartościami poniżej miliona i 10 tysięcy złotych (podpis i punkt), to za chwilę musiałaby zapłacić grubo powyżej miliona. Miśkowiak na pewno skrzętnie wykorzystałby sytuację z Lebiediewem w negocjacjach.