Hit transferowy za 10 milionów złotych. Polski klub rozbił bank
W ostatnich latach kasa w polskim żużlu jest coraz większa. Kluby płacą krocie zawodnikom, a niektórzy z nich czują się jak pączki w maśle. W tym roku w barwach Stelmet Falubazu Zielona Góra będzie się ścigał Leon Madsen. Klub z Grodu Bachusa zrealizował potężny transfer, którego wartość może przekroczyć nawet 10 milionów. Transfer ten pokazuje wielkie zakusy klubu na mistrzostwa, które mają przyjść w najbliższych latach.
Historia transferu Madsena do Zielonej Góry jest długa. Pierwszy raz kuszono go w 2014 roku, następnie w 2017 roku, w końcu teraz się udało. Jak mówi przysłowie - do trzech razy sztuka. I nie inaczej było w tym przypadku. Dla klubu to gigantyczny krok do przodu, który może przynieść wiele sukcesów.
Wielka kasa, transfer na lata
Falubaz dopiął umowę i podpisał lidera na 2025 i 2026 rok. W środowisku mówi się, że ma otrzymać 1,8 mln złotych za podpis oraz podobno 15 tysięcy za punkt. Madsen od lat jest czołowym zawodnikiem, więc przy 20 spotkaniach nie będzie dla niego wyzwaniem przekroczenie 220 punktów z bonusami. Gdybyśmy przyjęli powyższe warunki to mógłby liczyć nawet na 5,1 mln złotych za rok. Wtedy w dwa lata zarobiłby nawet ponad 10 milionów.
Takie warunki mogłyby Madsena umieścić w samej czołówce pod względem zarobków. Przy wyśmienitym sezonie mógłby nawet przebić Bartosza Zmarzlika, co wiązałoby się z tym, że stałby się najlepiej opłacanym żużlowcem na świecie.
Mają ambicje, mocne zapowiedzi
Do klubu powrócił w roli prezesa Adam Goliński, który ma ogromne wsparcie Stanisława Bieńkowskiego, miliardera, posiadającego najwięcej udziałów w Falubazie. Przykładem mocnego zaangażowania miliardera jest jego zdjęcie z prezesa Golińskim, oraz Damianem Ratajczakiem, którego Falubaz sprowadził w ramach wypożyczenia.
To jasny sygnał dla rywali, że tym razem nie będzie taryfy ulgowej, a ambicje klubu są bardzo wysokie. Inne kluby mogą patrzeć z przerażeniem, widząc zaangażowanie w Zielonej Górze. W końcu na rynku ze wsparciem miliardera nikt nie może się z nimi równać. Gdyby Bieńkowski chciał, to mógłby kupić nawet całą ligę, bo go po prostu na to stać.